Anioł biznesu to najczęściej prywatny inwestor, który finansuje w powstającą firmę lub nowy projekt w istniejącym już przedsiębiorstwie. Oczywiście nie robi tego za darmo, tylko ryzykuje swój kapitał, by na naszym pomyśle zarobić.
Jednak anioł nie tylko wspiera finansowo przedsięwzięcie, ale także angażuje swoją wiedzę i doświadczenie. Jego rolą jest wsparcie naszej bieżącej działalności i rozwoju firmy, a tym samym wzięcie na siebie części odpowiedzialności za powodzenie projektu.
Ponadto anioł biznesu wchodząc do spółki sprawia, że stajemy się wiarygodniejsi na rynku, co jest równie cenne jak kapitał, który wnosi. A czasami nawet bardziej. Najczęściej taka spółka, czyli zaangażowanie anioła w naszą firmę, trwa kilka lat (specjaliści szacują, że od 3 do 6). Potem sprzedaje on swoje udziały i notuje zysk. Oczywiście, o ile nasze przedsięwzięcie się powiedzie. I to jest właśnie to ryzyko.
Pomoc niemal spada z nieba
Anioł biznesu jest rzeczywistym wsparciem dla początkującego przedsiębiorcy lub firmy na dorobku. Jest im ogromnie trudno zgromadzić wystarczające środki na inwestycje. Banki niechętnie udzielają kredytów w takim przypadku, bo inwestowanie w początkujące przedsiębiorstwa wydaje im się niezbyt bezpieczne i obarczone nadmiernym ryzykiem. Nie chcą one angażować swojego kapitału na etapie pomysłu, bo gwarancja zysku jest dla nich zbyt mała. Co ma więc zrobić przedsiębiorca, którego wnioski o kredyt banki odrzucają, a nie ma też bogatej rodziny czy przyjaciół, od których można by pożyczyć sporą sumę? Tu z pomocą przychodzą "anioły biznesu", które wypełniają lukę na rynku kapitałowym.
Jaką kwotę można pożyczyć od anioła, czy też lepiej byłoby powiedzieć: jakiej wysokości może być zaangażowanie anioła biznesu w naszą firmę? Specjaliści szacują, że wynosi ono od 100 tys. zł do 5 milionów. Anioły biznesu inwestują także więcej, ale wtedy zwykle działają w większej grupie. Dlaczego akurat takie kwoty?
Szacuje się, że właściciel firmy jest w stanie zgromadzić sam (np. z pożyczek pod zastaw majątku firmy lub od rodziny) kwotę do 100-200 tys. zł. Powyżej tego pułapu zwykle sam już sobie nie da rady.
Najważniejszy jest pomysł
Mówi się, że anioły biznesu najchętniej inwestują w firmy zajmujące się nowymi technologiami i Internetem. Jednak to nieprawda. Jak zwykle liczy się świetny pomysł. Taki, który wyróżni naszą firmę na tle branży, w której działamy.
Starając się o dofinansowanie, musimy pamiętać, że zanim anioł biznesu zainwestuje w naszą firmę, oceni nie tylko innowacyjność naszego pomysłu, ale także kompetencje naszego zespołu, jego zaangażowanie i dobrze opracowany biznesplan. Anioły biznesu wolą angażować się w projekty firm już działających na rynku, ale start-upy (firmy rozpoczynające dopiero działalność) także nie są bez szans.
Anioł przejmuje część udziałów w naszej firmie. Zwykle jest udziałowcem mniejszościowym, ale nie zawsze. To zależy od kwoty inwestycji lub etapu rozwoju przedsięwzięcia. Czasem udziela on pożyczki, by wspierany przez niego przedsiębiorca - pomysłodawca - mógł pozostać właścicielem większości udziałów swojej firmy.
Zysk nie od razu
Anioł biznesu nie oczekuje wysokich dywidend i nie zależy mu na szybkim zysku. Woli się skupiać na budowaniu wartości firmy, w którą inwestuje. Dzięki temu po kilku latach sprzeda swoje udziały i osiągnie wówczas wysoki zysk z tej inwestycji. Jak wysoki? Szacuje się, że mała innowacyjna firma może dawać zwrot na kapitale 20-25 proc. i więcej procent rocznie. Dlatego bycie aniołem biznesu może się okazać dochodowym biznesem.Firma, która przyjmuje pomoc anioła biznesu, musi się też liczyć z kosztami. Anioł, zanim wejdzie z nami do spółki, może chcieć zlecić specjalistom szczegółową analizę naszego przedsięwzięcia, by ocenić szanse jego powodzenia. Może nas obciążyć kosztami tej analizy. Trzeba także zapłacić pośrednikowi opłatę za znalezienie anioła biznesu dla nas i uzyskanie finansowania dla naszego przedsięwzięcia.
Gdzie szukać aniołów
Inwestorzy są skupieni w sieciach aniołów biznesu. Można ich szukać choćby w Internecie - wiele z nich ma swoje strony internetowe. Swoją sieć prywatnych aniołów biznesu ma np. Konfederacja Lewiatan (www.lba.pl). Można zajrzeć również na stronę internetową Ponadregionalnej Sieci Aniołów Biznesu www.psab.pl. Anioły korzystające z Funduszy Europejskich znajdziemy również za pośrednictwem Portalu Innowacji (www.pi.gov.pl).
Warto też zajrzeć do portali społecznościowych. Na Facebooku, GoldenLinie i LinkedInie znajdziemy profile znanych polskich prywatnych inwestorów. Wystarczy więc zorientować się, który z nich działa w naszej branży i zaprosić do kontaktu. Najpierw jednak sami musimy założyć sobie na takim portalu profil. Skorzystajmy przy tym z rady fachowca - jeśli szukamy inwestora za pośrednictwem portalu społecznościowego, to zanim on nam podpowie, dobrze obejrzy sobie nasz profil. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie, jakie na nim zrobimy.
Tu nam pomogąJeśli szukamy informacji na temat wsparcia z unijnych funduszy, zajrzyjmy na stronę internetową www.funduszeeuropejskie.gov.pl. Informacji bezpłatnie udzielą nam także specjaliści z Punktów Informacyjnych Funduszy Europejskich. Listę Punktów i ich adresy znajdziemy na www.funduszeeuropejskie.gov.pl/punkty |
Unijne fundusze dla aniołów
Działalność aniołów biznesu może być finansowana z ich prywatnego kapitału lub z udziałem Funduszy Europejskich. W latach 2014-2020 pieniądze na wsparcie za pośrednictwem sieci aniołów biznesu młodych przedsiębiorstw opartych na innowacyjnych pomysłach przewidziane są w ramach Programu Inteligentny Rozwój.
Anielskie wsparcie
Pod troskliwymi skrzydłami anioła biznesu szybko rozwijają się nowo powstałe firmy. Ich istnienie na rynku potwierdza słuszność dofinansowania z Unii na szkolenia dla inwestorów.
Dofinansowane z Funduszy Europejskich na szkolenia przedsiębiorców i inwestorów prowadzone przez Lewiatan Business Angels przyniosły rezultaty. Polscy przedsiębiorcy nauczeni, że firma może się rozwijać także wspierając nowo powstałe firmy, a nie tylko produkując lub sprzedając, chętnie zainwestowali w startujące na rynku firmy z pomysłami.
Jedna z firm, która skorzystała z pomocy anioła biznesu, miała nowatorski pomysł. Oferuje pomoc asystenta osobistego, który pomaga zapracowanym menedżerom załatwiać rozmaite sprawy i oszczędzać ich czas. Osobom pracującym w korporacjach często brakuje czasu na załatwienie codziennych spraw. Mogą skorzystać z pomocy asystenta, który znajdzie fachowca, gdy w domu klienta zdarzy się awaria i potrzebny będzie hydraulik czy elektryk. Zorganizuje także swoim klientom czas wolny.
- Sprzedajemy nasz produkt jako benefit pozapłacowy, czyli pracodawca kupuje, czasem pracownicy częściowo do tego dopłacają, abonament na nasze usługi. Pracodawca ma fajne narzędzie motywujące pracownika, a pracownik - oszczędność czasu - mówi Marcin Sobczak, prezes firmy Libentis, która skorzystała z pomocy anioła biznesu.
Firmę założyło dwóch menedżerów. Sami wiecznie zmagali się z brakiem czasu, mnóstwo rzeczy zaniedbywali, więc wpadli na pomysł, by otworzyć firmę, która pozbawi innych tego kłopotu. Nadal się rozwijają. Oprócz menedżera osobistego, uruchomiliśmy też nową usługę - Super Asystenta, czyli niedrogiej praktycznej pomocy dla małych firm, do wynajęcia np. na 1/4 czy 1/8 etatu. Poleca także innym poszukiwanie finansowania dla swojego pomysłu za pośrednictwem anioła biznesu.
- Pomoc anioła jest bardzo ważna. Nie chodzi tylko o pieniądze. Anioł wnosi do biznesu swoje doświadczenie zarządcze, negocjacyjne czy organizacyjne. Czasem dysponuje przydatnymi kontaktami do klientów czy ewentualnych partnerów. Czasem też może aktywnie włączyć się w pomoc w zarządzanie firmą, jeśli go o to poprosimy - wyjaśnia pan Marcin. - Jeśli inwestor chce się wtrącać, a udziałowcy sobie tego nie życzą, to może być problem. Dlatego zanim inwestor wejdzie do firmy, trzeba z nim ustalić takie szczegóły - jaki będzie zakres jego zainteresowania, kontroli, jakiego udzieli wsparcia - radzi.
Kojarzymy pomysłodawców i inwestorów
Rozmowa z dr. Jackiem Adamskim, szefem LBA (Lewiatan Business Angels).
- LBA korzystało z Funduszy Europejskich. Czy pieniądze były przeznaczone na inwestycje w startujące firmy?
- Jesteśmy związani z Konfederacją Lewiatan, która skupia pracodawców, czyli właścicieli firm. Oni już wcześniej inwestowali swój kapitał w inne firmy. Byli aniołami biznesu, nawet o tym nie wiedząc. Inicjatywa ma już 8 lat. Środki z dotacji unijnej nie były przeznaczone na inwestycje, ale na zbudowanie rynku. Chodziło o upowszechnienie wiedzy o tym, w jaki sposób przebiega cały proces inwestycyjny zarówno z punktu widzenia inwestorów, jak i pomysłodawców. Przeprowadziliśmy setki oddzielnych szkoleń w całej Polsce skierowanych do tych dwóch grup.
- Czego mogły się dowiedzieć na nich osoby poszukujące anioła biznesu?
- Mówiliśmy o tym, jak powinien być napisany biznesplan, w jakiej kolejności wpisywać do niego elementy, jak ma się to spinać pod względem finansowym i jakie wskaźniki finansowe trzeba pokazać. To jeden z ważniejszych punktów przy dyskusji z przyszłym inwestorem. Uczyliśmy także przygotowywania prezentacji. Przede wszystkich chodziło o przygotowanie materiałów do tzw. teasera (krótki dokument informacyjny przesyłany ewentualnym inwestorom - przyp. red.), ale także pełną prezentację. Na naszej stronie internetowej www.lba.pl można znaleźć wzory praktycznie wszystkich dokumentów czy prezentacji. Za pieniądze unijne wydaliśmy także kilkadziesiąt wydawnictw - one również są do ściągnięcia z naszej strony.
- A czego uczyliście inwestorów?
- Przede wszystkim tego, jak dokonywać selekcji projektów. Radzimy im, by przeglądali wiele różnych projektów i rozmawiali z wieloma pomysłodawcami. Zresztą drugiej stronie radzimy to samo - by rozmawiali z wieloma inwestorami.
- LBA pomaga też kojarzyć ze sobą pomysłodawców i inwestorów.
- Tak, pomysłodawcy składają u nas swoje projekty - bezpośrednio albo poprzez stronę internetową. W ciągu roku zgłasza się 200-250 pomysłodawców. Następnie przeprowadzamy wstępną selekcję tych pomysłów. Wybieramy około 10 - 15 procent, które dobrze rokują - gdy widać, że ludzie mają rozpoznanie rynku i pomysł, który ma szansę na siebie zarobić.
- Są jakieś branże, które odrzucacie?
- Nie odrzucamy projektów z uwagi na branże z dwoma wyjątkami. Eliminujemy te pomysły, które są związane z inwestycją w nieruchomości, na przykład gdy ktoś zaczyna od konieczności kupna placu czy budowy hali produkcyjnej. Te projekty na siebie nie zarobią w ciągu dwóch czy trzech lat, a taki horyzont inwestycyjny mają nasi członkowie. Jak ktoś zorganizuje produkcję na zasadzie outsourcingu (skorzysta z zewnętrznych źródeł - przyp. red), to go przyjmiemy z otwartymi ramionami. Odrzucamy także pomysły związane z "robieniem pieniędzy z pieniędzy". Podstawowym kryterium przyjęcia projektu jest spodziewana stopa zwrotu - średnio co najmniej 20 procent rocznie.
- I to wszystko?
- Jeszcze bardzo istotne jest to, czy ludzie, którzy do nas przyszli z pomysłem, są w stanie go pociągnąć. Czy mają kompetentny zespół. Jedna osoba, nawet ze świetnym pomysłem, to za mało. Coś jej się może stać, może się rozmyślić, to jest zbyt ryzykowne dla inwestora. Konieczny jest zespół, trzy - cztery osoby, które mają zrównoważone kompetencje. Ktoś się zna na technologii, ktoś na zarządzaniu, ktoś inny na sprzedaży czy marketingu. Wówczas jest sytuacja idealna.
- Co się potem dzieje z wybranymi projektami?
- Organizujemy spotkania. Dajemy 15 minut pomysłodawcy na prezentację swojego pomysłu. Po tym czasie jest 5 minut sesji pytań i odpowiedzi. Podczas takiego spotkania inwestorzy mogą się zapoznać z najwyżej czterema pomysłami przyszłych przedsiębiorców. Na te spotkania zapraszamy potencjalnych inwestorów. To są osoby, które znamy, wiemy, że są to ludzie poważni i szukający możliwości inwestycji. To są często byli przedsiębiorcy, którzy sprzedali już swoje udziały w firmach, wysocy menedżerowie z korporacji, firm konsultingowych czy kancelarii prawnej. Pojawią się także przedstawiciele funduszy. Na tym spotkaniu strony mają szanse się poznać i umówić na następne spotkanie. Niektórzy inwestorzy nigdy nie przychodzą na spotkania, my im tylko projekty przesyłamy. Tu także często dochodzi do transakcji.