- Nowe uprawnienia inspekcji pracy od 2026 roku wymuszają całkowitą rewizję strategii biznesowej w zakresie zatrudnienia i zarządzania ryzykiem
- Organizacje pracodawców wskazują, jak nowe prawo pracy może zagrozić płynności finansowej i zahamować skalowanie biznesu w wielu sektorach
- Przekształcenie umowy zlecenia w etat obniża pensję netto specjalisty nawet o ponad 2000 zł, co bezpośrednio wpływa na przewagę konkurencyjną firmy na rynku talentów
- Analiza Ministerstwa Finansów ujawnia, jak rządowa walka z fikcyjnym samozatrudnieniem wpłynie na optymalizację podatkową i rentowność tysięcy firm
- Natychmiastowa wykonalność decyzji urzędnika stanowi bezprecedensowe zagrożenie dla modelu biznesowego opartego na elastycznych formach współpracy
Jedna decyzja urzędnika i pensja niższa o 2000 zł. Kto zapłaci za rewolucję w umowach?
Od 1 stycznia 2026 roku Państwowa Inspekcja Pracy otrzyma narzędzie, które zmieni zasady gry na rynku pracy. Inspektor będzie mógł, na podstawie własnej decyzji administracyjnej, przekształcić umowę cywilnoprawną, taką jak zlecenie lub o dzieło, w umowę o pracę. Do tej pory, aby udowodnić istnienie stosunku pracy, konieczna była długa i często skomplikowana droga sądowa. Teraz wystarczy, że urzędnik stwierdzi, iż współpraca nosi cechy etatu, takie jak wykonywanie zadań pod kierownictwem, w wyznaczonym miejscu i czasie. Co najważniejsze, decyzja inspektora będzie natychmiast wykonalna. Oznacza to, że od momentu jej doręczenia przedsiębiorca musi traktować zleceniobiorcę jak pracownika ze wszystkimi tego konsekwencjami, nawet jeśli złoży odwołanie do sądu.
Dla wielu osób taka zmiana, choć pozornie korzystna, w praktyce będzie oznaczać dotkliwą obniżkę pensji „na rękę”. Jak pokazują wyliczenia, zleceniobiorca, który nie ukończył 26 lat i zarabia 10 000 zł brutto, po przekształceniu umowy na etat otrzyma co miesiąc o 2 147,61 zł mniej. Powodem tak dużej różnicy jest utrata ulg, z których młodzi ludzie korzystają na umowach zlecenia, czyli zwolnienia z podatku dochodowego i niższych składek na ubezpieczenia społeczne. Również osoby starsze odczują zmianę w portfelu, ponieważ ich wynagrodzenie netto przy tej samej kwocie brutto spadnie do 7 852,39 zł. Skalę problemu podkreślił były premier Mateusz Morawiecki, który określił reformę mianem „największej obniżki płac w III RP”, dotykającej zarówno pracowników, jak i pracodawców.
Walka ze „śmieciówkami” czy cios w gospodarkę? Dwa oblicza rewolucyjnej zmiany
Rząd argumentuje, że te radykalne zmiany są konieczne do skutecznej walki z tak zwanymi umowami śmieciowymi, które często pozbawiają pracowników podstawowych praw. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wskazuje na alarmujące dane: w 2024 roku kwota niewypłaconych wynagrodzeń podwoiła się w porównaniu z rokiem poprzednim i sięgnęła 270 mln zł, co dotknęło 74 tysiące osób. Poza aspektem ochrony pracowników, celem jest także uszczelnienie systemu podatkowego. Według szacunków Ministerstwa Finansów, przekształcenie na etaty zaledwie 10% z około 160 tysięcy osób prowadzących fikcyjne samozatrudnienie przyniosłoby do budżetu dodatkowe 212 milionów złotych rocznie. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego z grudnia 2024 roku, w Polsce na umowach cywilnoprawnych pracowało blisko 2,5 miliona osób.
Nowe przepisy wywołują jednak poważny niepokój w środowisku biznesowym. Organizacje zrzeszające pracodawców, jak Konfederacja Lewiatan, ostrzegają, że brak pewności co do statusu zawieranych umów może sparaliżować decyzje rekrutacyjne, zwłaszcza w małych i średnich firmach. Pojawiają się także wątpliwości, czy tak daleko idąca ingerencja urzędnika nie narusza konstytucyjnej zasady swobody zawierania umów. Przedsiębiorcy obawiają się również ogromnego ryzyka finansowego, ponieważ inspektor PIP będzie mógł analizować umowy do trzech lat wstecz. Jeśli po latach sąd uchyli decyzję inspektora, firma nie będzie miała możliwości odzyskania wypłaconych świadczeń pracowniczych. Krytycy wskazują ponadto, że reforma uderza rykoszetem w wysoko wykwalifikowanych specjalistów, na przykład z branży IT, gdzie w 2025 roku ponad połowa ofert pracy dotyczyła kontraktów B2B. Wybierają oni tę formę współpracy świadomie, ceniąc sobie elastyczność i korzyści finansowe, których teraz mogą zostać pozbawieni.
