Banki zaniedbały klasę średnią

2008-05-19 13:26

Klienci osiągający ponadprzeciętne dochody, jednak zbyt niskie by zakwalifikować się do tzw. private bankingu, raczej nie mogą liczyć na specjalną ofertę w bankach.

Miejsce obsługi może być co prawda przyjemniejsze, ale lista produktów jest zwykle taka sama, jak w przypadku pozostałych klientów detalicznych. Podstawowa korzyść z przynależności do tzw. personal bankingu to lepsze parametry oferty, np. niższe opłaty za prowadzenie rachunków, a nawet ich brak, a także brak kolejek.

Czasy gdy wszyscy klienci banków byli traktowani tak samo, odchodzą w przeszłość. Zamiast wspólnego spędzania czasu w kolejkach do okienek, banki oferują klientom dostęp do pieniędzy przez Internet. Dodatkowo dla zamożniejszych, banki tworzą specjalne oddziały. W luksusowych warunkach można w nich spotkać się z doradcą i porozmawiać o własnych finansach przy filiżance kawy. Niestety nie dotyczy to wszystkich klientów osiągających ponadprzeciętne dochody.

Wystarczą zarobki na poziomie kilku tysięcy

Bank oferują dwa typy bankowości dla zamożnych klientów. Są to: bankowość prywatna (private banking) i bankowość osobista (personal banking). W pierwszym przypadku zasady dostępności są dość jasno określone i podobne we wszystkich bankach - trzeba zarabiać 20-50 tys. zł miesięcznie lub mieć oszczędności w wysokości co najmniej kilkuset tysięcy. Inaczej jest w przypadku bankowości osobistej, która jest kategoria o wiele bardziej płynną. Zaliczamy do niej obsługę wszystkich klientów, którzy uzyskują dochody wyższe niż wymagane w zwykłej (detalicznej) ofercie banku i mniejsze, niż wymagane w przypadku bankowości prywatnej. W większości banków dolna granica przynależności do grupy bankowości prywatnej to 5 tys. zł dochodu miesięcznego netto lub 50 tys. zł oszczędności. Zdarzają się wyjątki: w Millennium wystarczy 20 tys. zł oszczędności, natomiast w PKO BP minimum to aż 150 tys. zł. PKO BP jest jednak bardziej liberalne pod względem minimalnego dochodu netto, który wynosi tylko 3 tys. zł.

Expander sprawdził, na co mogą liczyć osoby aspirujące do grona klientów personal bankingu. Pierwsza kwestia to miejsce obsługi. Standardy w tym zakresie są różne. Część banków, np. Nordea czy ING wydziela placówki dedykowane tylko zamożnym klientom. Inne, przeznaczają dla nich wydzielone boksy w pomieszczeniach, w których obsługiwani są pozostali klienci detaliczni (tak jest w Pekao SA i PKO BP), jeszcze inne przeznaczają dla zamożnych klientów z grupy „personal" oddzielone piętra. Niektóre banki traktują usługi bankowości personalnej jako odrębna linie produktów, by podkreślić ich ekskluzywność. I tak na przykład w PKO Banku Polskim jest to Program Aurum, a w Multibanku Klub Aquarius.

Te same produkty, tylko po liftingu

Drugi obszar, który zbadaliśmy, to produkty oferowane w ramach bankowości prywatnej. Niestety wnioski nie są zbyt optymistyczne. Klienci raczej nie mają co liczyć na dodatkowe propozycje, niedostępne dla pozostałych klientów detalicznych. Mogą co prawda otrzymać lepsze parametry standardowych produktów, np. lokat czy kredytów, ale na tym koniec. Przykładowo, standardowa oferta w Banku Millennium to konto osobiste, wraz z linią kredytową i możliwością oszczędzania na lokatach lub koncie oszczędnościowym. Dla klienta korzystającego z bankowości prywatnej lista produktów jest taka sama. W znacznie lepszej sytuacji są klienci bankowości prywatnej, którzy poza lepszymi parametrami standardowych produktów, maja tez możliwość zakupu innych, które dla „detalu" nie są dostępne. Są jednak wyjątki. Multibank już w ramach personal bankingu oferuje produkty strukturyzowane, których nie mogą kupić osoby o niższych dochodach bądź oszczędnościach. Wspomniane wcześniej lepsze parametry tradycyjnych produktów polegają w przypadku personal bankingu na niższym oprocentowaniu kredytów i wyższych odsetkach dla lokat. Dodatkowo klientom bankowości prywatnej banki są gotowe pożyczyć więcej pieniędzy, niż osobom o tych samych dochodach korzystających ze standardowej oferty.

Bankowość osobista jest ciągle przez banki zaniedbywana i to pomimo rosnącej liczby osób zaliczanych do tzw. klasy średniej. Z danych wynika, że Polska jest na 7. miejscu pod względem liczby osób zamożnych, co więcej tempo wzrostu tej klasy jest jedynym z najszybszych w Europie. Można jednak przypuszczać, że z uwagi na te dane, usługi personal bankingu maja szanse rozwinąć się w najbliższej przyszłości.

Niższe opłaty, ale tylko po spełnieniu kryteriów

Jeśli klient spełnia wszystkie kryteria przynależności do personal bankingu, to za bankowe usługi nie zapłaci więcej niż w przypadku standardowej oferty bankowej, jeżeli jednak chce z nich korzystać dla prestiżu (nie spełniając warunków), to zapłaci więcej niż w przypadku oferty detalicznej. Na przykład w Multibanku konto Aquarius kosztuje 15 zł miesięcznie, jednak klient jest zwolniony z tej opłaty, gdy na rachunek co miesiąc wpływa co najmniej 5.000 zł. Dla porównania opłata za zwykły rachunek przeznaczony dla pozostałych klientów detalicznych to 7 zł miesięcznie.

Z kolei w Raiffeisenie opłata za rachunek oferowany w ramach bankowości osobistej to prawie 20 zł, jednak nie jest pobierana, gdy suma lokat i wykorzystanych kredytów przekracza 15 tys. zł. Jeśli klient trzyma na rachunku od 8 do 15 tys. zł wtedy opłata za niego wynosi 6,99 zł. Co ciekawe banki nie weryfikują kryteriów przynależności do personal bankingu, zadowalając się oświadczaniem klienta. Jeśli klient pomimo braku odpowiednich dochodów chce posiadać taki rachunek, to będzie zmuszony słono płacić za jego prowadzanie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze