Pasażerowie odwołanych lub opóźnionych lotów nie mogą liczyć na odszkodowania z racji tego, że strajki personelu są traktowane jako "nadzwyczajne zdarzenia", co zwalnia z obowiązku wypłaty zadośćuczynienia przewoźników. Sytuacja ta powoli zaczyna ulegać zmianie. Trybunał Sprawiedliwości podjął decyzję, że nieplanowane protesty nie mogą być traktowane jako takie sytuacje.
Spontaniczne strajki personelu linii lotniczych w branży nazywane są "dzikimi". Trybynał Sprawiedliwości właśnie orzekł, że nie stanowią one zdarzenia nadzwyczajnego, nawet jeżeli sę nieprzewidzianie i nielegalne.
Zobacz także: Majówka 2018. Sprawdź CENY biletów kolejowych na długi weekend [PROMOCJE]
Decyzja ta zmusi linie lotnicze do wypłaty odszkodowań od 250 do 600 euro w zależności od odległości odwołanego lub opóźnionego lotu. Stanie się tak w przypadku, gdy ich pracownicy zdecydują się na protest z jakiegokolwiek nieoczekiwanego powodu. Jak wyjaśnia Marius Stonkus, dyrektor generalny firmy Skycop, zajmującej się odszkodowaniami lotniczymi, nieuniknione jest, że już wkrótce „nadzwyczajnymi okolicznościami" przestaną również być wcześniej zaplanowane strajki.
Podejmując swoją decyzję Trybunał Sprawiedliwości opierał się o przypadek niemieckiej linii lotniczej TUIfly, której piloci, personel pokładowy i pozostali pracownicy przez tydzień przebywali na „zwolnieniu chorobowym", gdy firma podjęła decyzję o reorganizacji.
Czytaj również: Kiedy kupić bilety lotnicze, żeby było najtaniej?
- Chociaż większość ostatnich strajków we Włoszech, Niemczech czy Francji została zaplanowana i uzgodniona między związkami zawodowymi a liniami lotniczymi, orzeczenie trybunału jest małym, ale ważnym krokiem w kierunku pełnego uznania za absurdalną sytuacji, jaką mamy w przypadku strajków pracowników linii lotniczych w Europie – dodaje Marius Stonkus.