Yelyzaveta Merziuk przyjechała do Polski przed czterema laty. Szukała tu lepszego życia i pracy. Na początku nie wszystko szło tak, jakby sobie tego ta młodziutka (miała wtedy zaledwie 20 lat) i śliczna Ukrainka życzyła. Dopiero gdy trafiła do sklepu „Żabka” w Rzeszowie, w którym została kasjerką, wszystko zaczęło się układać. Zapracowana, ale zawsze radosna dziewczyna przyciągała klientów do sklepu jak magnes. Jednym z nich był Marcin Gątarski, mistrz kuchni z pobliskiej restauracji specjalizującej się w daniach kubańskich i amerykańskich.
Na randkę do... „Żabki”
– Zaczęło się od tego, że często wpadałem do „Żabki” na drobne zakupy. Robiłem to chętnie, bo sprzedawała tam śliczna, zawsze uśmiechnięta dziewczyna –mówi Marcin Gątarski. – Pewnego dnia koleżanka z restauracji skaleczyła się w palec. Okazało się, że w naszej apteczce skończyły się plastry z opatrunkiem. Pobiegłem więc do „Żabki” – opowiada. Liza natychmiast zaoferowała swoje plastry przystojnemu i przejętemu sytuacją klientowi. – Aż do tamtej pory nie zwracałam na niego uwagi.
Liza natychmiast zaoferowała swoje plastry przystojnemu i przejętemu sytuacją klientowi. – Aż do tamtej pory nie zwracałam na niego uwagi. Klientów było wielu, a ja ciągle byłam zabiegana. To wtedy nasze oczy spotkały się po raz pierwszy – mówi Yelyzaveta. – Był taki męski, dobry, opiekuńczy i sprawiedliwy – wspomina. Marcin chwycił plastry i pobiegł do koleżanki. Obiecał jednak, że wróci i zaprosi śliczną Lizę na kawę. Rzeczywiście wrócił, ale na kawę nie poszli.
– Nasza pierwsza randka, i kolejne zresztą też, odbywały się w... „Żabce”. Liza zamykała sklep, wspólnie sprzątaliśmy, układaliśmy towar na półkach, przygotowywaliśmy sklep do kolejnego dnia. Liza jest perfekcjonistką, więc łatwo nie było. Jednak przy pracy rozmawialiśmy i poznawaliśmy się – opowiada Marcin.
Sklep to druga miłość
Tę idyllę przerwała pandemia. Restauracje się zamykały. Marcin wyjechał na parę tygodni za granicę, jednak szybko wrócił do swojej Lizy. Postanowili, że wspólnie otworzą własną „Żabkę”.
– Liza namawiała mnie na to od dawna. Jednak ja ciągle zwlekałem z decyzją. Pandemia sprawiła, że w końcu się zdecydowaliśmy na zmiany –opowiada Marcin. –Z powodzeniem przeszliśmy cały proces rekrutacji, apotem szkolenia. W październiku ubiegłego roku otworzyliśmy swój sklep – dodaje.
Marcin przyznaje, że „Żabka” daje świetne warunki początkującym przedsiębiorcom.
– Ja jestem głową naszego biznesu, ale jego szyją, która kręci tą głową, jak chce, jest Liza. Ona się w tym czuje jak ryba w wodzie – śmieje się Marcin. –Biznes jest opłacalny, jesteśmy bardzo zadowoleni. Od początku szło nam bardzo dobrze, choć jeszcze były utrudnienia związane z pandemią. Teraz już pracujemy pełną parą – opowiada.
Początkowo pracowali w sklepie tylko we dwójkę. Szybko jednak zatrudnili pracowników, którzy ich odciążają.
– Jak ktoś chce prowadzić własny biznes, musi poświęcać mu czas iuwagę. Wtedy będą korzyści i satysfakcja. Już nie spędzamy w sklepie całych dni, ale jednak musimy doglądać spraw i odpowiednio kierować pracowników. Klienci też nas doceniają –każdemu doradzimy, dla każdego mamy miłe słowo – tłumaczy Marcin. – Codziennie z Lizą jesteśmy w sklepie o 5.15 rano, bo o 6.00 otwieramy. Przygotowujemy świeże pieczywo, podgrzewamy parówki do hot dogów, przeglądamy terminy ważności produktów, dokładamy towar, przyjmujemy dostawę towaru. Pracujemy całą pierwszą zmianę. Potem przychodzi pracownik i on zamyka sklep, ale zawsze któreś z nas jeszcze wpada po południu. Mamy też aplikację Cyberstore, która daje nam pełną kontrolę nad sklepem. Wiemy, co się sprzedaje, i mamy też podgląd do monitoringu. Możemy mobilnie zarządzać sklepem z dowolnego miejsca z dostępem do internetu – wyjaśnia Marcin. – Specyfika naszego związku jest taka, że dużo czasu spędzamy w sklepie, bo „Żabka” jest drugą miłością mojej narzeczonej – śmieje się młody biznesmen.
Plany na przyszłość
Na brak czasu dla siebie nie narzekają. Często wyjeżdżają na wieś. Kupili sobie psa, buldożkę francuską o wdzięcznym imieniu Niunia. Mają też jaszczurkę agamę brodatą ipająka ptasznika. Oboje też gotują – ona domowo, hitem jest oczywiście barszcz ukraiński i pielmieni, on –przyrządza głównie dania mięsne. – Planujemy też przyszłość – chcemy zacząć prowadzić drugi sklep i wtedy się podzielimy, każde z nas będzie miało swoją „Żabkę”. Plany osobiste też są – bierzemy ślub, orkiestra jest już zamówiona, restauracja też – zapowiada Marcin.
ŻABKA UŁATWIA START W SWÓJ BIZNES
Wystarczy 5 tys. zł wkładu własnego, by otrzymać gotowy do prowadzenia sklep. Wkład własny pokrywa jedynie koszt kasy fiskalnej, opłatę za koncesję, refundowaną po trzech miesiącach prowadzenia działalności oraz zakup towarów regionalnych. Cała reszta jest po stronie sieci – „Żabka” wynajmuje lokal w korzystnej lokalizacji, opłaca czynsz oraz zapewnia wyposażenie i zatowarowanie sklepu. Prowadzi również szereg szkoleń sprzedażowych, z technik obsługi klienta, zarządzania zespołem, podatkowych czy obiegu dokumentów. Zapewnia także wsparcie marketingowe i w obszarze IT. Co ważne, w rozwój i kompetencje franczyzobiorców firma Żabka Polska inwestuje przez cały czas trwania współpracy. Żabka to znana marka, osiedlowy sklep, do którego chętnie przychodzą klienci. Jak pokazują badania, ten szyld zna 97 proc. polskich konsumentów! „Żabka” oferuje też swoim franczyzobiorcom 16 tys. zł podstawowego dochodu przez pierwszych 12 miesięcy działalności.