Blokowanie stacji paliw nie sprawi, że ceny benzyny spadną
Dlaczego ceny paliwa nie spadną? Bo o nich decyduje rynek, a nie wola prezesa, dyrektora czy ministra. Na bardzo konkurencyjnym i wrażliwym cenowo polskim rynku detalicznym paliwo jest już tanie w stosunku do kosztów jego wytwarzania (a te w zawiązku z wojną są wysokie i gwałtownie wzrosły w ostatnich miesiącach). Już w tej chwili (a są to dane dostępne, podawane przez organizacje branżowe) marża hurtowa i detaliczna niemal się zrównały i wynoszą zaledwie kilka groszy na litrze. Zaś marża rafineryjna - której wysokością epatują politycy - nie jest marżą rozumianą jako coś, co przedsiębiorca w całości zatrzymuje dla siebie. Mówiąc prosto, to koszt przetworzenia ropy w gotowy produkt - jak koszt przetworzenia kawałka mięsa w kotlet w restauracji. Czyli mieści w sobie koszt pracy, energii, utrzymania rafinerii itp.
Oczywiście warto się zastanowić dlaczego w sytuacji kiedy u różnych dystrybutorów - zarówno zagranicznych koncernów, jak i na małych niezależnych stacjach cena jest podobna - to blokowany ma być właśnie PKN Orlen? Z jednej strony wydaje się, że jest to swego rodzaju myślenie że jeśli kontroluje go Skarb Państwa, to pod wpływem „gniewu ludu” decydenci polityczni się złamią i każą zawiesić rachunek ekonomiczny. Z drugiej - fałszywe przeświadczenie że PKN Orlen to monopolista, który niejako wymusza ceny także konkurentów. Znowu błąd - Polska importuje ponad 20 proc. gotowych paliw, które zużywamy. Gdybyśmy byli jakąś wyspą drożyzny to w UE nie ma jakichkolwiek barier celnych czy handlowych także dla paliw. Wystarczyłoby bez ograniczeń importować tanie paliwo i wykosić z rynku „monopolistę” - a tak się jakoś nie dzieje.
Nie ulegajmy emocjom podsycanym przez Rosję
Inną sprawą jest kwestia samej organizacji takiego protestu. Wiemy, że wywoływanie paniki straszeniem, że zabraknie paliwa albo będzie kosztować 12 zł na samym początku wojny miało swoje źródło w farmach trolli za naszą wschodnią granicą. Że i ten protest może być podsycany przez to damo źródło wykluczyć nie można – zwłaszcza, że nastroje pt. „odpuśćmy sankcje, handlujmy normalne z Rosją, będzie taniej na stacjach” byłyby dla Rosji ze wszech miar pożądany. Szkoda wiec, że niektórzy politycy opozycji promujący protest w mediach społecznościowych nie sprawdzili czy scenariusz nie jest - jak to ujął niegdyś Donald Tusk - napisany cyrylicą.
Polecany artykuł:
Dlaczego paliwo jest tak drogie?
Oczywiście zawsze pojawia się argument zysków PKN Orlen. Tyle tylko, że 60 proc. z nich PKN Orlen generuje na innych, niż polski rynkach, zaś przychód z segmentu detalicznego to zaledwie 10 proc. ogólnej kwoty. PKN Orlen zarabia wiec nie na polskich kierowcach, a głównie w obszarach energetyki, petrochemii czy chemii - nie bez racji zwanych „wysokomarżowymi”. Tym niemniej pytanie, dlaczego na stacjach płacimy tak dużo jest zasadne, ale jest też na nie prosta odpowiedź. Od początku wojny ropa zdrożała o jedną trzecią. Podobnie jak energia, gaz ziemny (niezbędny do przerobu) o 20 proc., zaś transport morski paliw niemal o 100 proc.
Ponadto w Europie i na świecie gotowych paliw płynnych fizycznie brakuje. „Wypadł” import z Rosji i Białorusi, zaś w Europie przez dekady rafinerii nie budowano a wręcz zamykano - także z powodu rosnących wymagań w zakresie ochrony środowiska. Finalnie dało to - wraz z warunkami wojennymi fatalny efekt rynkowy. Skoro czegoś jest mało, to rośnie cena - dla wszystkich. A w naszych warunkach doliczyć trzeba jeszcze niemal milion nowych pojazdów z Ukrainy i potężny tranzyt przez nasz kraj – a tankuje się u nas bo wciąż najtaniej. Tak wiec protestujący w sobotę zjedzą po hot dogu i napiją się dobrej kawy – i będzie to jedyny pozytywny efekt tych protestów.