Branża kosmiczna w Polsce

i

Autor: Tomasz Radzik

Branża kosmiczna w Polsce

2019-10-21 17:56

Podczas debaty o polskiej branży kosmicznej eksperci szukali odpowiedzi na pytania, w co powinniśmy inwestować i jaka role jako kraj odegramy w eksploracji kosmosu.

WOJCIECH BORATYNSKI, „Super Biznes”:
– Kiedy słyszę hasło „branża kosmiczna” w odniesieniu do Polski, przypomina mi się internetowy mem: „Poland cannot into space”, czyli Polska nie może do kosmosu. Czy ten, mający już kilka lat, żart wciąż jest aktualny, czy jednak Polska jest obecna w kosmosie?

DARIUSZ ŚLIWOWSKI, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu:
– Pięć lat temu mówienie o tym, że polska nauka, a już tym bardziej biznes, ma aspiracje kosmiczne, wywoływało co najwyżej śmiech. Dzisiaj rynek się zmienił – jest interes do zrobienia w kosmosie, są polskie firmy, które udowodniły, że potrafią walczyć o kontrakty, wytworzyć unikatowe technologie. To już nie jest bajka, tylko prawdziwy biznes. Może jeszcze niezbyt wielki, ale jego podstawy zostały już stworzone.

INNA UWAROWA, prezes In-Space Services:
– Teraz mamy więcej odwagi, by wejść w ten sektor przemysłowy, więcej pomysłów. Jako Polska dziś patrzymy bardziej trafnie – nie staramy się na siłę „uderzyć” w każdą gałąź, tylko myślimy świadomie, co jest naszym priorytetem, jakie są nasze mocne strony i gdzie możemy się rozwijać. Strukturyzujemy te cele jako strategię krajową.

MICHAŁ SZANIAWSKI, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej:
– Kilka, a już na pewno kilkanaście lat temu kosmos był domeną nauki. Teraz coraz więcej firm jest zainteresowanych sektorem kosmicznym, widzą w nim swój interes ekonomiczny. To jest ważne, bo takie firmy na koniec szukają zysku. Jeśli widzą w branży kosmicznej swoją przyszłość, a inwestorzy są skłonni inwestować w te firmy, to samo to pokazuje, jak bardzo ten biznes się zmienił. Oczywiście ten sektor będzie zawsze, albo jeszcze bardzo długo, oparty o naukę i nie będzie bez niej branży kosmicznej, natomiast dziś kosmos jest też domeną biznesmenów.

MATEUSZ WOLSKI, prezes PIAP Space:
– Warto przypomnieć, że na początku tej dekady Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej. To wydarzenie, de facto, otworzyło rynek europejski dla polskich firm. Wcześniej mieliśmy potencjał naukowy, mieliśmy pomysły, ale nasze firmy nie mogły stać się częścią łańcucha podwykonawców tych wielkich firm z branży kosmicznej. Dziś szereg firm odniosło sukces. Oczywiście, nie robią one samodzielnie wielkich satelitów czy bardzo istotnych komponentów, natomiast w związku pracodawców sektora kosmicznego zrzeszonych jest już ponad 60 firm i każda z nich jest dostawcą jakichś technologii, czy to dla ESA, czy dużych zachodnich koncernów.

PROF. KATARZYNA MALINOWSKA, dyrektor Centrum Studiów Kosmicznych Akademii Leona Koźmińskiego:
– Cieszą mnie słowa, że biznes kosmiczny nie może istnieć bez nauki, i pewnie dlatego mamy coś do powiedzenia my, z uczelni biznesowych. Branża kosmiczna wymaga od nas, byśmy – co wspomniała pani Uwarowa – szukali nisz, nowych modeli biznesowych. Polscy naukowcy, inżynierowie są wspaniali i potrzebują całego otoczenia, które właśnie te nisze dla nich znajdzie. Biznes kosmiczny musi być komplementarny.

JEDRZEJ KOWALEWSKI, prezes Scanway:
– W ciągu ostatnich lat wyleczyliśmy się skutecznie z kilku kompleksów kosmicznych. Wiedzieliśmy od dawna, że polskie instrumenty naukowe mogą latać w kosmos, natomiast dowiedliśmy, że są do stworzenia w polskich warunkach modele biznesowe, które mogą na siebie zarabiać w kosmosie. To oznacza, że Polscy przedsiębiorcy nauczyli się korzystać z tego, co oferuje rynek. Musimy pamiętać o tym, że w tej branży największym klientem są agencje kosmiczne. One bardzo często inwestują w rzeczy naukowe, ale to nie przeszkadza, by specjalizować się w kontraktach, dzięki czemu później możemy składać razem konsorcja, które będą oferować technologie do zastosowań podwójnych – cywilnych i militarnych.

WB: – Powiedzieliśmy o przeszłości, o teraźniejszości, a jaka rysuje się przyszłość polskiej branży kosmicznej? Gdzie będziemy za 10 lat, w co powinniśmy inwestować?

JK: – Musimy zrealizować dwie ścieżki biznesowe. Jedna to ta, która do tej pory przynosiła zyski wielu firmom w Polsce, czyli realizowanie przetargów dla agencji kosmicznych, instytutów naukowych, konsorcjów, które skupiają się na dużej misji i są finansowane ze środków publicznych. Druga ścieżka, jeżeli chcemy mówić o dogonieniu czy przegonieniu zachodu, to wymyślenie nowych modelów biznesowych, podobnie jak robi to Elon Musk, którego na początku byłem przeciwnikiem.

KM: – Nie koncentrujmy się na gonieniu Europy i świata, bo biznesowo jesteśmy jeszcze mali, tylko musimy patrzeć w te obszary, które są dla wszystkich nowe: serwisowanie na orbicie czy czyszczenie przestrzeni kosmicznej. Nie idźmy po utartych ścieżkach, tylko inwestujmy w te, które dopiero się pojawiają. W tych obszarach będziemy na tym samym poziomie, co reszta.

MW: – Patrząc n a prognozy, widzimy, że dojdzie do zwiększenia satelitów na orbitach o rząd albo nawet o dwa rzędy wielkości, czyli mówimy tu o megakonstelacjach. Do tej pory typowa flotylla satelitów telekomunikacyjnych liczyła kilkanaście do kilkudziesięciu urządzeń u jednego operatora, a w tej chwili zakontraktowane są już flotylle, konstelacje, które będą miały 800–1200 satelitów. To jest zupełna zmiana paradygmatu. W tym kontekście upatrujemy wielką szansę dla robotyki. Może ona wspomagać wykorzystanie przestrzeni kosmicznej od dwóch stron. Po pierwsze mówimy o tym, by pewne rozwiązania z automatyzacji produkcji wprowadzić do budowy i montażu samych satelitów na Ziemi. Po drugie mówimy o tym, co dzieje się już na orbicie, czyli o serwisowaniu satelitów. Skoro pojawią się gracze, którzy mają 800 satelitów w kosmosie, z czystej statystyki wynika, że co któryś z tych obiektów będzie wymagał naprawy, uzupełnienia paliwa, i to jest szansa, którą chcemy wykorzystać. Dlatego rozwijamy właśnie produkty, które można wykorzystać w związku z serwisowaniem satelitów.

MS: – Uważam, że we wszystkich dziedzinach i obszarach możemy konkurować. Kibicuję i z całego serca wspieram każdego, kto jest w stanie swoją wiedzę inżynierską czy biznesową wykorzystać do tego, by zagospodarować jakąś niszę, przekonać do tego inwestorów. Jednak z punktu widzenia agencji kosmicznej musimy patrzeć od strony interesu Skarbu Państwa i interesu samej Polski. Dlatego powinniśmy w pierwszej kolejności skupić się na tych technologiach, które pozwolą się rozwijać firmom upstreamowym, ale też, żeby ich technologie wypracowane do eksploracji kosmosu albo na jego potrzeby miały potem zastosowanie w przemyśle tutaj, na Ziemi. W tym upatrujemy dodatkowy biznes dla tych firm, ale i dodatkowy dla kraju czy dużych spółek Skarbu Państwa. Drugi obszar, niezwykle dla mnie istotny, to korzyść dla społeczeństwa, jak np. obronność. Dla społeczeństwa również ważne jest to, jak pracuje administracja, a technologie satelitarne dają całą masę potencjalnych rozwiązań, które mogą spowodować, że będzie ona szybsza, tańsza, łatwiejsza, będzie świadczyła nowe usługi dla ludzi czy przedsiębiorców. To jest drugi obszar, w którym Polska Agencja Kosmiczna będzie wspierać polskie przedsiębiorstwa i w którym widzimy niszę dla nich.

IU: – Dla Polski świetnie się trafiło, że właśnie rozwija się trend „newspace” – budujemy mniejsze satelity, komponenty do nich nie są takie drogie, próbujemy wdrożyć komponenty ziemskiego zastosowania, przez co próg wejścia w biznes kosmiczny, który był bardzo wysoki, obniżył się. Druga rzecz to plany do dalszej eksploracji kosmosu. To wymaga rozwoju pewnych technologii, m.in. autonomii w satelitach. Polska, która ma bardzo dobrych inżynierów oprogramowania, może na tym skorzystać i jest to też dobry kierunek na współpracę z innymi krajami.

DS: – Mamy ponad 60 firm zrzeszonych w związku pracodawców sektora kosmicznego, co oznacza, że ten rynek jest dość dojrzały i te firmy, skoro są w stanie opłacać składki, to znaczy, że zarabiają pieniądze – to dobrze. Proszę jednak pamiętać, że świat dziś mówi o stałej bazie na Księżycu i locie na Marsa. „Newspace” nadaje się do tego średnio, bo on przełamuje dogmat, że to, co leci w kosmos, musi być niezawodne – wysyłamy więcej, coś nie zadziała, coś zadziała. Dla całego sektora kosmicznego, dla gospodarki i dla państwa najważniejsze jest teraz zdefiniowanie tego, co będzie ważne za 10–15 lat, jak będzie wyglądał rynek. Te 60 firm, o których mówiliśmy, da sobie radę dziś, jutro, przez najbliższe 5 lat – będą podwykonawcami, będą robiły coraz bardziej zaawansowane komponenty, czyli rzeczy, które pozwalają zarobić – ale co później, jak się odnajdą w przyszłości, jaka będzie wtedy rola polskich firm? W najgorszym przypadku może się to skończyć tak, że będziemy bardzo fajnym zapleczem podwykonawczym wielkich t ego ś wiata. Nasi inżynierowie będą robić fajne rzeczy, ale cała własność intelektualna, którą wytworzą, odłoży się gdzieś na świecie. Nie będzie to tworzyło tak dużej wartości dodanej dla polskiej gospodarki. Rolą państwa jest więc pomoc w zdefiniowaniu tego, co będzie priorytetem biznesu kosmicznego na świecie w przyszłości, zwłaszcza z uwzględnieniem polskiego stanowiska. W tym sektorze 10 lat to jest „jutro”, góra „pojutrze”. Polski sektor kosmiczny skończył podstawówkę, czas iść do liceum.

MW: – Rynek kosmiczny podzieli się na wyraźne, dwie części. Jedna to ta bliższa nam, znajdująca się na orbicie okołoziemskiej i ona, za te 10–15 lat będzie bardziej skomercjalizowana, konkurencyjna. Zdają sobie z tego sprawę chociażby USA, gdzie trwa debata nad utworzeniem drugiej agencji kosmicznej i ona właśnie, w przeciwieństwie do NASA, będzie bardziej przemysłowa i biznesowa. Stanie się to samo, co z lotnictwem. Przed II wojną światową było ono domeną wojskową, a później nastąpiła ekspansja lotów skomercjalizowanych. Drugi obszar tej branży to ta głęboka przestrzeń kosmiczna, można by powiedzieć, że filmowa. Tam swoje kroki skierują firmy, które na rynku są już od 40–50 lat, tam będą wiodły prym i tam będą się działy takie rzeczy, jak serwisowanie satelitów, górnictwo kosmiczne. Tylko trzeba zrozumieć, że w tym drugim obszarze główną siłą nie jest siła rynkowa. Tam decyduje polityka państwa i wspólne podjęcie decyzji, czy budujemy bazę na Księżycu, czy lecimy na Marsa. Jeśli ta druga opcja, i tam Polska upatruje swojej szansy, to już dziś musimy zacząć zastanawiać się nad górnictwem kosmicznym. Jeśli nie, to zdecydowanie lepiej skoncentrować się nad sektorem bliżej Ziemi, na działaniach czysto komercyjnych.

MS: – W moim wyobrażeniu część decyzji powinniśmy podejmować nie w oparciu o to, że „my chcemy lecieć na Marsa”. Jeśli świat chce lecieć, to my możemy temu światu dostarczyć część usług, produktów potrzebnych do tego. Może się bowiem okazać, że za 10, 20 czy 30 lat Polska nie będzie chciała lecieć na Marsa, ale moim największym marzeniem jest, by pomagała innym w drodze na tą planetę, by to polskie firmy dostarczały najlepsze usługi tym, którzy lecą. Jak ktoś będzie chciał naprawić coś na orbicie, zatankować, to chciałbym, żeby zwracał się z tym do naszych firm. My wcale tak daleko nie musimy polecieć, by tutaj bliżej świadczyć te usługi.

DS: – Żeby było jasne – ja nie krytykuję „newspace”. To bardzo dobrze, że jest dużo start-upów, małych firm, które tworzą projekcje przyszłości. Inwestują swoje pieniądze, robią własne rozwiązania, część odniesie sukces, część nie, część zostanie wykupiona przez zagraniczne koncerny. Nam, Agencji Rozwoju Przemysłu, na tym nie zależy. My chcemy inwestować w polskie firmy i rozwijać tym samym polską gospodarkę.

MS: – Chciałem to podsumować jednym zdaniem – Poland CAN into space. Poland go!

Partnerem merytorycznym debaty jest:

Agencja Rozwoju Przemysłu

i

Autor: materiał promocyjny

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze