Nie oznacza to, że Cameron zamierza zignnorować wolę obywateli wyrażoną w czwartkowym referendum. - Stawiam sprawę jasno i gabinet zgodził się z tym dziś rano, że decyzja (podjęta w referendum) musi zostać zaakceptowana - powiedział w poniedziałek premier Wielkiej Brytanii. Także jego rzeczniczka uspokajała wcześniej, że na Downing Street nie rozpatruje się zorganizowania kolejnego referendum w sprawie Brexitu. - Obywatele zagłosowali nad ostatecznym rezultatem - powiedziała.
Zobacz koniecznie: Co stanie się po Brexicie?
Ale Cameron powiedział, że na razie Wielka Brytania nie uruchomi procedury wyjścia z UE przewidzianej w art. 50 Traktatu Lizbońskiego. Podkreślił, że decyzja o uruchomieniu procedury należy wyłącznie do brytyjskiego rządu. O tym, jak w drodze negocjacji zostanie ustalony przyszły kształt stosunków między Wielką Brytanią a UE, w szczególności jaki będzie dostęp Brytyjczyków do unijnego jednolitego rynku, zadecyduje przyszły brytyjski rząd - powiedział.
Opowiedział się za jak najsilniejszymi związkami gospodarczymi między Wielką Brytanią a jej europejskimi sąsiadami. Dlatego - wskazał - liczy na silny udział w negocjacjach londyńskiego City. - Zjednoczone Królestwo opuszcza Unię Europejską, ale nie może odwrócić się plecami do Europy i reszty świata - powiedział.
W czwartkowym referendum w Wielkiej Brytanii 51,9 proc. wyborców opowiedziało się za Brexitem, a 48,1 proc. za pozostaniem we Wspólnocie, ale aż 62 proc. Szkotów było w tym głosowaniu przeciwnych Brexitowi.
Źródło: PAP