Deflacją określa się długotrwały spadek przeciętnego poziomu cen w gospodarce. Dzięki niej wzrasta wartość nabywcza pieniądza, co po pewnym czasie przekłada się na na to, że za te same kwoty można kupić więcej towarów i usług. Dla zwykłych zjadaczy chleba deflacja wydaje się więc zjawiskiem bardzo pozytywnym. Dla gospodarki jednak bardziej pożądane jest, by w kraju utrzymywała się niska inflancja (czyli wzrost cen).
ZOBACZ TEŻ: Deweloper obniża ceny. Chętni na tanie mieszkanie koczują w namiotach!
Jest tak dlatego że w sytuacji, w której społeczeństwo może kupić więcej za mniej, popyt zaczyna przewyższać podaż, a wtedy konsumpcja, mimo niższych cen, staje się ograniczona. Producenci coraz bardziej obniżają ceny, aby pozbyć się zapasów towarów, ale w ramach oszczędności tną pensje pracowników. Tym samym mniej środków z podatków wpływa do budżetu państwa.
Eksperci zaskoczeni
Dlatego też podejmuje się starania, by deflacja występowała jak najrzadziej. Obecna sytuacja zaskoczyła ekspertów, którzy spodziewali się szybszego wzrostu cen w Polsce. - Jeśli ceny dalej w takim tempie będą się obniżać, to deflacja może zagościć do końca 2015 roku. Przed nami miesiące letnie, w czasie których ceny żywności są zawsze niższe w stosunku do ich poziomu z początku roku – mówi dr Małgorzata Starczewska-Krysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
Będzie inflacja?
Czy możliwe, że jednak uda się nam pożegnać z deflacją? - Pocieszającym sygnałem dla producentów i sprzedawców jest silny, bo aż o 7,2 proc. wzrost cen owoców, który wskazuje, że mimo rosyjskiego embarga, potrafiliśmy zagospodarować nadwyżkę owoców, zwłaszcza jabłek poprzez wzrost eksportu na rynki europejskie i pozaeuropejskie, a także zwiększenie konsumpcji krajowej – uważa ekspertka. Podkreśla też, że „sytuację ratują także banki i inne instytucje, które podniosły w maju ceny usług o 0,7 proc. w ujęciu rocznym”.