Polacy lubią robić zakupy. Centra i galerie handlowe są pełne kupujących również w niedziele. Bo niektórzy w pozostałe dni tygodnia pracują, inni uważają, że niedziela to najlepszy czas na zakupy. Zakaz handlu w niedziele podzielił Polaków. Jedni uważają, że niedziela jest dniem odpoczynku i trzeba uszanować tradycję. Inni biją na alarm przekonując, że skutkiem ustawy będzie utrata pracy przez pracowników handlu i usług.
Bez handlu w święta państwowe i kościelne
Jak jest dziś w Polsce uregulowana praca w niedziele? Zakaz handlu obowiązuje w 13 świąt państwowych i religijnych w roku - 1 stycznia - Nowy Rok, 6 stycznia - Trzech Króli, Niedziela i Poniedziałek Wielkanocny, 1 maja - Święto Pracy, 3 maja - Święto Konstytucji, w Zielone Świątki, w Boże Ciało, 15 sierpnia - Święto Wojska Polskiego, Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, 1 listopada - Wszystkich Świętych, 11 listopada - Święto Niepodległości, 25 i 26 grudnia - Boże Narodzenie. Teoretycznie praca w niedziele jest zakazana, ale w praktyce handel w tych dniach kwitnie. Zakaz dotyczy bowiem zatrudnionych na podstawie umowy o pracę (etat), ale nie obejmuje już pracowników na umowach cywilnoprawnych, właścicieli placówek handlowych czy osób pracujących w aptekach i stacjach benzynowych.
W Unii Europejskiej nie ma szczegółowych przepisów regulujących niedzielny handel, to kraje członkowskie podejmują w tej kwestii ostateczną decyzję. W dziewięciu z 28 państw Unii Europejskiej obowiązują obecnie ograniczenia dotyczące handlu w niedziele i święta. W pozostałych 19 przez cały tydzień zakupy można robić niemal bez limitów.
Co się zmieni?
2 września przedstawiciele "Solidarności " złożyli w Sejmie obywatelski projekt ustawy, który zakłada zakaz handlu w niedzielę. Będą jednak wyjątki. Właściciele małych osiedlowych sklepików będą mogli je otworzyć, ale pod warunkiem, że sami staną za lada. Przy czym - nie będą mogli im w tym pomagać ani pracownicy etatowi, ani tymczasowi, ani zatrudnieni na podstawie umowy cywilnoprawnej. W niedziele będą mogły być czynne m.in. stacje benzynowe, piekarnie, sklepy na dworcach kolejowych i lotniskach, apteki i punkty apteczne, kioski z prasą nieprzekraczające 50 m kw. Powierzchni. Handel w niedzielę ma być również dopuszczony m.in. w strefach wolnocłowych.
Placówki handlowe będą czynne jedynie w kilka niedziel w roku - w dwie kolejne niedziele poprzedzające Święta Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Świętami Wielkanocnymi oraz w tzw. niedziele wyprzedażowe, czyli w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca.
Kilkadziesiąt tysięcy straci pracę
Polscy ekonomiści i handlowcy nie są zgodni co do tego, jak zakaz handlu w niedziele zniesie nasza gospodarka i jakie będą koszty wprowadzenia w życie tego pomysłu. Przedstawiciele dużych sieci handlowych i organizacje pracodawców uważają, że zmiany mogą wywrzeć niekorzystny wpływ na sektor handlowy, a w konsekwencji doprowadzić do spadku zatrudnienia w branży. Istnieje ryzyko, że po wejściu w życie zakazu pracę straci nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji szacuje, że wprowadzeni zakazu spowoduje redukcję zatrudnienia o ok. 10 proc. Oznacza to, że zlikwidowanych zostanie od 25 do nawet 65 tys. etatów. Natomiast firma doradcza PwC oblicza,, że zatrudnienie w branży handlowej mogłoby skurczyć się o 7 proc. - pracę straciłoby od 62,3 tys. do 85,5 tys.
Redukcje dotkną nie tylko handel
Wprowadzenie zakazu handlu w niedziele, jak podkreślają specjaliście, będzie miało negatywne skutki nie tylko dla osób zatrudnionych bezpośrednio w sklepach czy centrach handlowych. Konsekwencje dotkną także dostawców, firmy transportowe i innych uczestników rynku. Zakaz oznacza mniejsze zapotrzebowanie na pracowników i mniejsze zyski w całym łańcuch współpracującym z handlem. W niektórych branżach pracodawcy będą zmuszeni do zmniejszenia zatrudnienia, np. ograniczenia liczby ekip sprzątających, kierowców samochodów dostawczych, ochroniarzy itd. Ograniczenie zatrudnienia dotknie też osoby pracujące w w usługach – np. w kinach, czy restauracjach. Wielu pracowników zarobi mniej niż do tej pory, ponieważ nie zawsze będzie możliwość odpracowania niedzieli w inne dni.
Nie wszyscy stracą na wprowadzeniu zakazu. Na pewno wzrośnie sprzedaż przez Internet, skorzystają także stacje benzynowe.
Nie spadną obroty ani zatrudnienie
Zwolennicy zakazu pracy w niedziele mają swoje argumenty. Według nich, wbrew czarnym scenariuszom, skala zwolnień byłaby dużo niższa niż się szacuje, bo wzrosłoby zapotrzebowanie na pracę w pozostałe dni tygodnia. Ich zdaniem, zakaz nie spowoduje bowiem spadku obrotów, ponieważ konsumenci będą robić zakupy w inne dni tygodnia. Sześć dni w tygodniu powinno wystarczyć na dokonanie zakupów, a wszyscy pracownicy branży handlu powinni mieć wolną od pracy niedzielę. A z niektórych zakupów po prostu nie można zrezygnować i trzeba je zrobić niezależnie od tego, w jakich dniach czy godzinach będą otwarte sklepy. Podobnego zdania jest wicepremier Mateusz Morawiecki. „Można kupić chleb w sobotę, a nie w niedzielę, a buty w piątek" – twierdzi. Uważa też, że wprowadzenie zakazu handlu w niedziele nie powinno mieć negatywnego wpływu na gospodarkę. Zakaz może natomiast pomóc drobnym kupcom, którzy wcześniej stracili klientów na rzecz super- i hipermarketów. Związkowcy przekonują, że nowa ustawa poprawi los kobiet zatrudnionych w handlu.
Głównym argumentem „Solidarności" jest aspekt religijno-społeczny. Wolna niedziela pozwoli zatrudnionym w sieciach handlowych spędzić ten czas wspólnie z rodziną, a nie w pracy. Wicepremier Morawiecki przyznaje, że też jest za poszanowaniem tradycji wolnej niedzieli, poświęconej rodzinie. "Chcemy dołączyć do tych krajów, które uważają życie rodzinne za pewną wartość społeczną" - stwierdził podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy.
Projekt ustawy o zakazie handlu w niedziele został skierowany do pierwszego czytania.