Pewnymi sytuacjami są oczywiście długi. Większości z nas zadłużenie kojarzy się z olbrzymimi kwotami idącym w dziesiątki tysięcy złotych. Jednak zablokowanie środków na koncie ma miejsce także w przypadku kwot znacznie mniejszych. Wystarczy np. zapomniany mandat czy niezapłacony podatek VAT. Może się zdarzyć, że instytucja, której jesteśmy winni pieniądze, upomni się o nie. Dochodzi wtedy do zablokowania środków na naszym koncie.
Co bankom wolno…
Załóżmy, że jak w powyższym przykładzie, zalegamy z płatnością mandatu. Urząd Skarbowy może nam kwotę należną, wraz z odsetkami, potrącić z odpisu podatkowego, albo tytułem egzekucji komorniczej zająć dłużną kwotę na naszym koncie. Zresztą takie prawo ma nie tylko Urząd Skarbowy, ale także między innymi:
Urząd Miasta
ZUS
Izba Celna
Komornik
Generalnie podstawą prawną dla zajęcia środków jest Ustawa z dnia 17 czerwca 1966 r. o postępowaniu egzekucyjnym w administracji oraz Kodeks Postępowania Cywilnego. Na podstawie tych przepisów zajmowane są rachunki osób, wobec których toczy się postępowanie komornicze. Ale rachunków nie zajmuje sam bank – tylko dana instytucja np. Urząd Skarbowy. Bank rachunek tylko blokuje na wniosek instytucji. Jeśli chcemy by nasze konto zostało odblokowane to musimy udać się nie do banku, ale do Urzędu w celu uregulowania płatności, ewentualnie porozumienia się, co do sposobu jej zapłaty. Urząd powinien wysłać do banku dokumenty stwierdzające, że rachunek wcześniej zablokowany można zwolnić. Należy tego pilnować, bowiem samo zapłacenie należności nie powoduje usunięcia blokady. Bank musi zostać o tym poinformowany, ale nie przez nas, tylko przez odpowiednią instytucję/osobę prawną, która wydała polecenie blokady.
Jednym z absurdów prawnych jest fakt, że bank nie musi nas o niczym powiadamiać. Zajmuje po prostu kwotę długu, i już. Powiadomić nas musi komornik czy Urząd Skarbowy. Dlatego warto pilnować by nasz adres, który podajemy do korespondencji był zawsze aktualny – to na niego będą wysyłane informacje o wszczęciu postępowania komorniczego, etc. Dobrze by było żeby adres zameldowania i adres do korespondencji pozostawały takie same – znane są bowiem sytuacje, kiedy na skutek pomyłki urzędnika polecony poszedł nie tam gdzie trzeba, ale list wysłano, a zgodnie z Kodeksem Prawa Administracyjnego po dwóch tygodniach uznaje się go za doręczony – a więc dłużnik został o fakcie poinformowany.
Z kolei uzyskanie od banku informacji o tym, dlaczego dana suma została zablokowana, na czyj wniosek i kiedy, może być trudne i czasochłonne – bank ma na odpowiedź tyle czasu ile zostało to ujęte w regulaminie rachunku – z reguły 7 dni. Musimy też wiedzieć o tym, że zajęcie komornicze wiąże się też z dodatkowymi konsekwencjami w relacjach z bankiem. Z powodu takiego zajęcia bank może nam wymówić limit kredytowy w koncie ( i na poczet jego spłaty zablokować środki np. na rachunku oszczędnościowym) oraz umowę o kartę kredytową. Bank będzie się bał naszego długu i niewiarygodności.
A czego bankom nie wolno…
Na szczęście bardzo wiele i przeciętny obywatel nie jest w sytuacji bez wyjścia. Przynajmniej w teorii, bowiem praktyka czasem bywa różna.
Po pierwsze, bank nie ma prawa pobierać prowizji za realizację tytułu wykonawczego (egzekucyjnego)! Takie postępowanie jest wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych prawomocnym wyrokiem Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (nr wpisu 3110; Sygn. Akt XVII AmC 375/11).
Po drugie, istnieje coś takiego jak kwota wolna od zajęcia. Wedle art. 54 Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. Prawo bankowe – nasze pieniądze znajdujące się na różnych rachunkach (konto, konto oszczędnościowe, lokaty, itd.) „są wolne od zajęcia na podstawie sądowego lub administracyjnego tytułu wykonawczego do wysokości trzykrotnego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw”. W chwili obecnej będzie to około 10 000 złotych.
Po trzecie, w zeszłym roku Komisja Nadzoru Finansowego skrytykowała zachowanie, które niestety jest popularne do dzisiaj, chociaż coraz mniej. Często z powodu ciążącej na nas egzekucji komorniczej bank zajmuje cały rachunek a nie tylko zasądzoną kwotę! KNF stwierdziła jasno „Niedopuszczalna jest praktyka banków polegająca na ograniczeniu dostępu do środków pieniężnych niepodlegających zajęciu” oraz „Bank nie może odmówić wypłaty pieniędzy, jeżeli dłużnik, zalegający na przykład z zapłatą podatku lub mandatu, ma na swoim rachunku więcej pieniędzy niż wynosi kwota zajęta na spłatę długu”.
Komisja zauważyła przy tym, że odmowa przez bank wypłaty kwoty wolnej od zajęcia może mieć pewne uzasadnienie. Wynika to z faktu, że kwota ta ustalana jest raz w trakcie postępowania. Nie ma znaczenia ile kont i w ilu bankach może mieć klient/dłużnik – bank nie ma też dostępu do tej informacji. Powoduje to problemy natury logistycznej. Banki mogą niezależnie od siebie wypłacić dłużnikowi wielokrotność kwoty wolnej od zajęcia, co utrudniłoby ściągniecie długu. Bank może też odmówić wypłacenia tej kwoty, jeśli zostanie powiadomiony przez Urząd Skarbowy, że inna instytucja finansowa już ją wypłaciła.
Prawo stoi po stronie klienta, ale…
Niestety, jak pokazują liczne relacje w prasie i Internecie, klienci często muszą stoczyć długie batalie, zanim uda im się wywalczyć to, co im się należy. W dodatku banki w tej sytuacji często zmieniają się z instytucji, która zawsze chętnie służy pomocą w oblężone twierdze, z którymi kontakt jest utrudniony.