Za polski Śląsk walczyli ochotnicy pragnący mieszkać w granicach Rzeczpospolitej. Wojsko niemieckie zostało wysłane po to, żeby „to co niemieckie, takim pozostało”, czyli po swoje. Zresztą właśnie walka o swoje stanowiła inspirację i doping dla obu stron. Górny Śląsk z Gliwicami, Zabrzem, Bytomiem i Katowicami był wtedy być czy nie być dla naszej gospodarki.
W czerwcu na froncie triumfowali Niemcy. Swoje sukcesy zawdzięczali uzbrojeniu pozostałym w magazynach po niemieckiej armii walczącej w Wielkiej wojnie. Z początkiem lipca konflikt nadal nie był militarnie rozstrzygnięty. Najpierw Górny Śląsk i jego miasta, nietknięte I wojną światową, zdobyli powstańcy. Po paru tygodniach miasta przemysłowe Górnego Śląska zostały najechane przez formacje niemieckie.
Powstanie poprzedził marcowy plebiscyt, mający rozstrzygnąć, czy Górny Śląsk będzie, jak się wtedy mówiło, pruski, czy polski. Uprawnieni do głosowania palili w ogniu świecy jedną z dwóch kart: proniemiecką ciemniejszą lub propolską jaśniejszą. Niespotykane gdzie indziej ekstrawaganckie wyrokowanie, przypominające pogańskie rytuały, odbyło się 20 marca 1921 roku. Uprawnionych do niego były setki tysięcy.
Oprócz miejscowych, czujących się „mehr Deutsche” lub „bardziej Polakami”, w głosowaniu wzięli udział ci, którzy ze Śląska wyemigrowali. Z Niemiec przyjechało na plebiscyt 182 tys. emigrantów, z Polski - 10 tys. W plebiscycie wzięło udział ok. 97 proc. uprawnionych, za przynależnością do Polski głosowało 40,3 proc. głosujących. Nie wyglądało to dobrze.
W miastach, zwłaszcza przemysłowych, zdecydowanie oddawano głosy na Niemcy. W podmiejskich gminach, gdzie słuchano proboszcza, zwyciężała opcja polska. Co do głosujących, aż 700 tys. spośród mieszkańców Górnego Śląska wybrało Niemcy. Na Polskę postawiło 480 tys. Korfanty i inni polscy patrioci liczyli na przybycie na plebiscyt 192 tys. osób urodzonych na Górnym Śląsku, a mieszkających w głębi Niemiec. Okazało się, że zaledwie 5 proc. spośród nich kibicuje II RP.
Nie ma takiego mocarza
Komisja Plebiscytowa niemal cały sporny obszar przyznała Niemcom, Polsce dała dwa powiaty. Wzburzyło to górników czujących się Polakami i 2 maja wybuchł strajk generalny, który objął 97 proc. zakładów pracy. Wrzenie narastało, aż nocą z 2 na 3 maja wybuchło.
Korfanty, ogarnięty gorączką walki, napisał płomienną „Odezwę do rodaków”. „Zwycięstwo osiągniemy za wszelka cenę i nie ma takiego mocarza na świecie, który by mógł nas okuć ponownie w germańskie kajdany” - głosiła.
Zapału, samozaparcia i sił wystarczyło walczącym na 2 miesiące. Najpoważniejsze starcia miały miejsce w okolicach Góry św. Anny. W III Powstaniu Śląskim wzięło udział ok. 60 tys. Polaków. Z czego 1218 powstańców zginęło, 794 odniosło rany.
Gdyby walczących stron nie rozdzielili alianci z Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch, było jeszcze dużo gotowości, podekscytowania i podniecenia, aby III powstanie śląskie potrwało do listopada. Czy zwycięstwo przypadłoby Polakom? Powstańców gotowych do walki było jeszcze 50 tys. W bój poszli nie tylko członkowie byłej POW Górnego Śląska, ale i regularne Wojsko Polskie. Ochotnicy? Tysiące z Wielkopolski, setki ze Lwowa, reszta np. z Warszawy. Duch walki kusił coraz to nowych powstańców, aż opanowali niemal cały obszar plebiscytowy, a objąwszy go bronili przed chcącymi go odbić Niemcami.
Za Polską czy za Niemcami
Sprawa tożsamości ziem plebiscytowych podzieliła rodziny i skłóciła przyjaciół. Dzieciaki pytały jeden drugiego: „A ty za czym jesteś? Za Polską czy za Niemcami?”. Bywało, że np. ojciec rodziny chciał polskiego Górnego Śląska, a jego syn walczył przeciw śląskim powstańcom.
Dochodziło do awantur, zwłaszcza, że przez jakiś czas nikt nie miał wiedzy na temat tego, jak właściwie zakończyło się powstanie. Kto wygrał? Czy trzeba będzie wyjechać?
Pomiędzy strony konfliktu, krwawego jak wojna polsko-bolszewicka, wkroczyła Europejska Liga Narodów. Na pytanie, kto w powstaniu zwyciężył w walce, miało już odtąd nie być odpowiedzi.
Politycznie zwyciężyli Polacy. To im Rada Ambasadorów przy Lidze Narodów przyznała najbardziej uprzemysłowioną część Górnego Śląska. Dzięki czemu Polska przestała być skansenem Europy.
Cud nad Wisłą uratował Polskę od zguby, cud nad Odrą dał Polsce Śląsk. Cudu nad Wisłą i cudu nad Odrą nie stworzył żaden dyktator, żaden mocarz, który wziął odpowiedzialność za losy narodu, ale duch narodu, jego solidarność narodowa, duch obywatelski i poczucie odpowiedzialności każdego obywatela - Wojciech Korfanty.
Zryw powstańczy był niespodziewany, ponieważ rząd polski, zresztą tak samo jak niemiecki, był przekonany, że w plebiscycie z Niemcami wygramy.
Ostatecznie w granicach Polski znalazły się Katowice, Świętochłowice, Królewska Huta (Chorzów), Rybnik, Lubliniec, Tarnowskie Góry i Pszczyna. Na przyłączonym terenie były 53 z 67 istniejących kopalń, 22 z 37 wielkich pieców oraz 9 z 14 stalowni. Był to pożądany w naszej sytuacji, uprzemysłowiony skarb.
Zryw narodowy Górnoślązaków
Gdyby nie III powstanie śląskie, mogłoby się zdarzyć, że cały Górny Śląsk znalazłby się w granicach Niemiec, bo ten, kto zwycięży w plebiscycie miał zabrać wszystko. Ustalenia wersalskie nie wspominały o podziale terenu plebiscytowego, więc faktycznie mogliśmy zostać z niczym.
Po klęsce w I wojnie światowej niemiecka wielomilionowa armia poszła w rozsypkę, a alianci pozwolili Republice Weimarskiej trzymać pod bronią jedynie 100 tys. żołnierzy.
III powstanie śląskie dla Niemców było puczem, który objął kawałek ich państwa. Podkreślali chęć Polaków do złamania porządku konstytucyjnego: nielegalnego przejęcia władzy na Górnym Śląsku. Pisali o polskim zrywie „interwencja zbrojna na terytorium legalnego państwa”, a mówili „polska rebelia”.
Rdzenni Ślązacy odbierali powstanie jak wojnę domową, która przyniosła ze sobą niezgodę, nienawiść, cierpienie rodzin „podzielonych Polską”.
W trakcie kampanii plebiscytowej codziennie w aktach terroru ginęło ok. 10 osób. Było niebezpiecznie, rozpaczano po zabitych i obawiano się, że kiedy znowu się zacznie, ojcowie będą strzelać do synów, i odwrotnie.
Polscy powstańcy musieli zmierzyć się w boju z formacją zionącą nienawiścią do każdego, kto chciałby odebrać Niemcom choćby piędź ziemi: Freikorps, nacjonalistyczną organizacją paramilitarną.
W II RP powstanie nazywano „zrywem narodowym Górnoślązaków ku wymarzonej Polsce”. W PRL Górnoślązacy zmienili się w górnośląskich robotników, którzy walczyli przeciw niemieckim kapitalistom. Współcześnie historycy nadal zastanawiają się jak można by jednoznacznie określić III powstanie śląskie. Jedno jest pewne, dzisiaj trudno wyobrazić sobie, że Śląsk mógłby nie być nasz.