Na ten temat dyskutowali w trakcie debaty „Super Expressu" specjaliści z zakresu energetyki reprezentujący organizacje branżowe i ekologiczne, niezależni eksperci oraz wiceminister energii.
HUBERT BISKUPSKI
z-ca red. nacz. „Super Expressu", szef Super Biznesu:
– Panie ministrze, jest pan projektodawca ustawy o rynku mocy. Jakie są cele tego projektu?
MICHAŁ KURTYKA
Wiceminister energii:
- Gros naszych bloków energetycznych pochodzi z lat 60. i 70. 66 procent turbozespołów ma już powyżej 30 lat. Dzwonkiem ostrzegawczym był 10 sierpnia 2015 r., kiedy polskie sieci elektroenergetyczne musiały ogłosić ograniczenie zapotrzebowania z powodu braku mocy w systemie. Nasze aktywa wytwórcze są coraz starsze, a gospodarka rozwija się coraz szybciej. Między 2005 a 2015 r. nastąpił wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce o ok. 10 proc., tymczasem w samymtylko 2016 r. nastąpił wzrost o 2 proc. w porównaniu do roku 2015. Na świecie stosuje się wiele mechanizmów gwarantujących bezpieczeństwo dostaw energii. Coraz więcej państw wprowadza tak zwany rynek mocy. Najkrócej rzecz ujmując, jest to rozróżnienie w opłacie za energię opłaty za moc i za energię elektryczną. Za pośrednictwem opłaty za moc będą uzyskiwane środki na inwestycje i rozwój.
Hubert Biskupski:
– Instytut WiseEuropa przygotował raport o tym, jak ma sie zmieniać rynek mocy. Piszecie państwo, ze nie powinien być oparty na węglu, ale na odnawialnych źródłach energii. I przekonujecie, ze będą tańsze niż rynek węglowy.
dr MACIEJ BUKOWSKI
prezes WiseEuropa:
- Aby zapewnić ciągłość dostaw energii, w systemie energetycznym trzeba mieć szereg źródeł. Są pośród nich wytwarzające energię niemal bez przerwy, wytwarzające ją na ogół, a wreszcie takie, które włączają się do produkcji sporadycznie. Te źródła, w zależności od tego czy pracują zawsze, często, czy rzadko, mają różne szanse na to, że się spłacą. Najtrudniej oczywiście jest tym, które pracują rzadko. Rynek energii oznacza, że cena na nim będzie się bardzo wahała. W przypadkach kiedy popyt na moc jest duży, a podaż zbyt mała, jedynie nieliczni producenci są w stanie dostarczyć ją na żądanie. Wtedy przez krótki czas cena energii może poszybować w górę. Jeżeli chcemy uniknąć tego rodzaju szczytów cenowych, musimy znaleźć inny sposób na pokrycie kosztów wytwórców, którzy przez krótki okres dostarczyli wyjątkowo drogą energię. Według ministra energii ten problem rozwiąże rynek mocy: opłata uiszczana byłaby przez ogół odbiorców na rzecz producentów energii.
Hubert Biskupski:
– Przedstawiając cztery scenariusze dla polskiego sektora energetycznego, Forum Energii sugeruje, ze ścieżka węglowa jest najmniej korzystna. Czy jednak stać nas na rezygnacje z sektora węglowego?
dr JOANNA MAĆKOWIAK-PANDERA
prezes Forum Energii:
- W raporcie przedstawiamy cztery opcje, decydentom pozostawiając, która ścieżka jest dzisiaj odpowiednia. W dyskusji o mechanizmie mocy najważniejsze jest to, w jakim momencie jest polska energetyka. Polska opiera się na węglu kamiennym i brunatnym. Musimy różnicować źródła wytwarzania. Musimy postawić pytanie, czy mechanizm mocy rzeczywiście wesprze dywersyfikację i innowacyjność? Jaką część mechanizmu mocowego będziemy chcieli poświęcić na pokrycie brakujących przychodów w starych blokach węglowych, jaką część środków na nowe inwestycje? Elektrownie węglowe na siebie teraz nie zarabiają. Nie wykluczamy konieczności wprowadzenia tego mechanizmu, ale jest to wsparcie ze środków publicznych, a więc trzeba określić cel jaki ma być zrealizowany. Musimy jednak wiedzieć, czemu ma służyć i do czego ma doprowadzić. To jest duża zmiana w funkcjonowaniu rynku, będzie kosztowna i będzie miała wpływ na rynki w Europie. Wsparcie publiczne nie może być przeznaczone na jednostki, które będą zanieczyszczały powietrze i będą nas oddalały od realizacji wspólnych zobowiązań na poziomie europejskim, na które Polska się zgodziła. Trzeba też przyglądać się temu, co dzieje się w innych krajach. W Wielkiej Brytanii, gdzie w momencie wprowadzenia rynku mocy zakładano, że pobudzi nowe inwestycje, okazało się po kilku latach, że koszt dla odbiorców jest ogromny, a cel nie został osiągnięty.
Hubert Biskupski:
– Głównym celem rynku mocy jest zapobieżenie blackoutowi. Jednak Ministerstwo Energii powinno mieć cele dalekosiężne. Stad moje pytanie: czy zabetonujemy rynek, pozostawiając go takim, jaki jest, czy będziemy go unowocześniać, idśc z nieodwracalnym, jak sie wydaje, unijnym trendem ograniczania emisji CO2?
Michał Kurtyka:
– Słowo klucz to transparentność. W raporcie Komisji Europejskiej, w którym przeanalizowano 11 krajów członkowskich, zidentyfikowano aż 35 różnych mechanizmów mocowych. Jak widać, ten mechanizm jest rozpowszechniony. Nawet w ramach grupy G7 już trzy kraje mają swoje rynki mocy. Francja i Wielka Brytania niedawno wprowadziły takie mechanizmy, zmierzają do tego Włochy. Będzie coraz więcej krajów UE stosujących mechanizmy mocowe. U nas chcielibyśmy uczynić je bardziej transparentnymi i efektywnymi, poprzez poddanie aukcjom. Innymi słowy, to rynek miałby decydować o tym, które źródła są najbardziej efektywne. Jestem przekonany, że to rozwiązanie zagwarantuje moc w systemie i spowoduje, że koszt zapewnienia tej mocy będzie najmniejszy. Mechanizm rynku mocy jest obojętny technologicznie. Różne technologie i różni wytwórcy będą więc mogli do niego aplikować. Odnosząc się do pytania o ewentualne „zabetonowanie" rynku, w naszym rozwiązaniu istnieją mechanizmy pozwalające wyłuskać rozwiązania najbardziej efektywne, zaproponowane przez rynek.
Hubert Biskupski:
– W jednym z wywiadów użyła pani określenia „zabetonowanie rynku", podkreślając, ze węgiel odpowiada w 85 proc. za produkcje energii w Polsce. Czy słowa pana ministra pani nie przekonują?
ANNA OGNIEWSKA
Koordynatorka kampanii Klimat i Energia, Greenpeace Polska:
– W projekcie nie ma informacji, jaki plan ustawa ma zrealizować. Różne scenariusze eksperckie pokazują dokładnie, jakiego rodzaju technologie są w każdym z nich wykorzystywane, ile one kosztują, jaki będzie import surowców. W projekcie ustawy nie ma takich informacji. Dodatkowo nie ma aktualnej polityki energetycznej państwa i strategii, jaką zamierza realizować rząd. Rynek mocy będzie działać na podobnej zasadzie jak aukcje OZE, a tu trudno powiedzieć, że działają one według normalnych reguł rynkowych, raczej na zasadzie przetargu. Są one „centralnie sterowane" przez ministerstwo, wskazujące źródła mogące brać udział w aukcjach. W wypowiedziach przedstawicieli Ministerstwa Energii stale przewija się informacja, że w ramach rynku mocy wspierane będą źródła konwencjonalne, czyli przestarzały węgiel. Tego typu podejście może zakonserwować węglowe status quo. Już w ciągu ostatnich 27 lat dopłacaliśmy do energetyki węglowej 8,5 mld zł rocznie, co w przeliczeniu na przeciętne gospodarstwo domowe daje ponad 5,5 tys. zł na rok. Wyliczenia WiseEuropa w raporcie „Ukryty rachunek za węgiel 2017" wskazują, że do roku 2030 będziemy dopłacać do energetyki węglowej nawet 11 mld zł rocznie, czyli o 30 proc. więcej niż do tej pory! Gros nowych dopłat stanowi rynek mocy: około 38 mld zł do roku 2030. Najpewniej będzie to kolejny mechanizm wyciągający pieniądze z kieszeni obywateli na rzecz przestarzałego systemu opartego na węglu. Nie rozwiąże to problemów z bezpieczeństwem energetycznym czy dostaw dla polskiej wsi. Tymczasem jak mówią eksperci, coraz więcej węgla będziemy importować, więc będziemy dopłacać do węgla z Rosji czy USA! Czy można mówić o bezpieczeństwie energetycznym, jeśli jest oparte w dużej części na importowanych surowcach? A do tego doprowadzi wprowadzenie rynku mocy w obecnym kształcie. Trudno mówić o transparentności systemu, gdy nie ma polityki energetycznej. Projekty rozporządzeń do systemu mają charakter blankietowy – nie ma w nich informacji, jakie rodzaje mocy będą zamawiane.
Michał Kurtyka:
– Można zadać pytanie, czy rzeczywiście mamy potrzebę rozdzielenia rynku energii elektrycznej od rynku mocy. Skoro jednak udzielamy już odpowiedzi, że tak, że moc jest takim dobrem, które należy zauważyć w funkcjonowaniu systemu elektroenergetycznego, to nie ma bardziej transparentnego zapewnienia tej mocy, jak za pośrednictwem aukcji. Jesteśmy w trakcie dyskusji na temat systemu aukcyjnego wsparcia odnawialnych źródeł energii. Bo odnawialne źródła energii też są w Polsce przedmiotem funkcjonowania odrębnego rynku aukcyjnego.
Hubert Biskupski:
– Pani prezes, pracowała pani w PGE, koncernie opartym na węglu. Czy z perspektywy osoby,
która zarządzała koncernem energetycznym i widziała, jakie niebezpieczeństwa
wiążą sie z niedoborem energii, uważa pani, ze projekt ustawy, który lada moment zostanie przyjęty, zabezpieczy stałość dostaw energetycznych?
BOGUSŁAWA MATUSZEWSKA
była wiceprezes PGE ds. strategii i rozwoju, prezes zarzadu Learning Systems Poland SA:
– Mechanizm mocowy jest jednym z narzędzi realizowania polityki energetycznej państwa. Polityki, której faktycznie nie ma. Trudno więc ocenić, czy narzędzie to jest efektywne i czy przyniesie właściwy skutek, nie wiedząc jaki cel ma być zrealizowany. Jeżeli celem jest wyłącznie to, żeby nie było blackoutu, mam wrażenie, że jest to cel bardzo ograniczony w stosunku do tego, co powinna definiować polityka energetyczna państwa. Jak ten mechanizm będzie wpływał na cenę dla konsumenta, cenę dla przedsiębiorcy determinującą konkurencyjność polskiego przemysłu? Czy ustawa ta adresuje temat zróżnicowania źródeł energii, a co za tym idzie zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego? Innowacyjność, rozwój gospodarki, zmiany na rynku pracy, wreszcie efektywność energetyczna, która wymaga inwestycji powinny być elementami polityki energetycznej. Ustawa dotyczy mechanizmu mocowego. Być może będzie on transparentny, to znaczy będzie określał, w jaki sposób przyznawane są pieniądze, ale w ustawie nie zdefiniowano żadnych mechanizmów kontrolnych. Jeżeli w ramach aukcji zostaną przydzielone pieniądze, będzie to na wiele lat determinowało koszty ponoszone przez odbiorców energii. Być może po latach ocenimy, że było to nieadekwatne do potrzeb. W międzyczasie technologia może pójść naprzód, okazać się dużo efektywniejsza w obszarze, który nie został przewidziany. My, jako odbiorcy, nadal będziemy musieli płacić koszty, które dawno temu były zaakceptowane w ramach mechanizmu mocowego. Ustawa mocowa, będąc narzędziem realizacji polityki energetycznej, nie może bez niej istnieć.
Michał Kurtyka:
– Chciałbym uniknąć wrażenia, że całość naszej dyskusji sprowadza się tylko do rynku mocy. Przecież to jest jedna z ustaw, a polityka energetyczna w Polsce obowiązuje.
Bogusława Matuszewska:
– Z 2009 r....
Michał Kurtyka:
– Jest obowiązujący dokument, istnieje też całe spektrum projektów. Będziemy preferować te źródła, które są w stanie zagwarantować moc w polskim systemie elektroenergetycznym. Ten system, rozłożony na lata, gwarantuje jasne reguły gry. Mamy jasność co do tego, że te środki, które są przeznaczone na inwestycje, zostaną wydatkowane właśnie na ten cel.
Joanna Mackowiak-Pandera:
– Energetyka od pięciu lat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek. Największą presję na zmianę regulacji wywierają spadające koszty technologii odnawialnych, innowacje, większa wiedza, jak bilansować system, postępująca digitalizacja. Energetycy narzekają, że regulacje są niestabilne. Jednak regulacje powinny podążać za postępem technologicznym, nie powinny blokować postępu. Powinny być logiczne i przewidywalne, a takie będą tylko jeżeli zaczniemy analizować międzynarodowe megatrendy. Zobaczymy, w jakich obszarach lokuje się fundusze na innowacje. Są to źródła OZE, magazynowanie i samochody elektryczne. To w tych właśnie obszarach odbywa się obecnie rewolucja – 5 lat temu nikt nie marzył nawet, że tak tanie będą źródła OZE i tak błyskawicznie będzie się rozwijać elektromobilność. Komisja Europejska próbuje zarządzić szybkimi zmianami w energetyce – robi krok do przodu i proponuje regulacje, które będą miały zapewnić, że z jednej strony przebudowując energetykę – zapewnimy stabilne dostawy prądu i rachunek nie wymknie się spod kontroli.
WOJCIECH KUKUŁA
analityk rynku energii fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi:
- Poprzedni pakiet energetyczny UE, z 2009 r., jest w tej chwili w fazie gruntownej przebudowy. Komisja Europejska stwierdziła, że 8 lat wstecz mieliśmy do czynienia z zupełnie innymi uwarunkowaniami rynkowymi, technologicznymi. Z podobnego okresu jest dokument krajowy. W planie działań w zakresie odnawialnych źródeł energii przewiduje się, że do 2020 r. w Polsce będziemy mieli co najwyżej 3 MW mocy w fotowoltaice, a tymczasem już dzisiaj mamy w niej ponad 200 MW. I to pomimo faktu, że ta technologia rozwijała się dotychczas organicznie, bez szczególnego systemu wsparcia. W momencie przełomu technologicznego, w którym się znajdujemy, 2009 r. dla dokumentu planistycznego to prehistoria.
Hubert Biskupski:
– Jakie będą koszty wprowadzenia rynku mocy?
Michał Kurtyka:
– Ważne, abyśmy mieli świadomość, że nie ma tu mowy o żadnym nowym podatku. Na rachunku odbiorców z dotychczasowych opłat zostanie wyodrębniona nowa pozycja, zwana opłatą mocową. Będziemy więc mieli na rachunku opłatę mocową i opłatę związaną z energią elektryczną. Według naszych ocen miesięcznie wartość takiej opłaty dla gospodarstw domowych zużywających najmniej prądu to 2–3 zł, dla średnich gospodarstw ok. 7 zł. Ale trzeba jeszcze raz podkreślić, że to tylko wyodrębnienie nowej pozycji na naszym rachunku, a nie wzrost jego kosztu.
Wojciech Kukuła:
– Nie możemy dzisiaj dokładnie stwierdzić, ile ten mechanizm będzie kosztował, bo będą się na to przekładały ceny zamknięcia poszczególnych aukcji. W zależności od tego, jak aukcja się zakończy, tyle odbiorcy energii zapłacą za ten mechanizm. A w kwestii nowego podatku sam UOKiK stwierdził w uwagach do projektu ustawy, że ta opłata ma charakter parapodatku, więc w tym punkcie bym się z panem ministrem nie zgodził. W Polsce prognozowane koszty rynku mocy są wyższe niż w takich krajach jak Wielka Brytania czy Francja. Wartość opłaty mocowej miesięcznie może być wyższa niż wartości, na jakie wskazał pan minister.
Hubert Biskupski:
– Państwo obawialiście sie o koszty. Myśli pani, ze to będzie faktycznie 3–7 zł?
Anna Ogniewska:
– Dla rodziny to nie jest wcale tak mało, jeśli uświadomimy sobie, że podwyżki sięgną nawet 10 proc. w skali roku.
Michał Kurtyka:
– Rozłożyliśmy aukcje w czasie w taki sposób, że to, o czym tu dzisiaj dyskutujemy, z punktu widzenia konsumenta będzie dotyczyło dopiero jesieni 2021 r. Wydaje mi się, że rynek mocy nie tylko zwiększy bezpieczeństwo funkcjonowania rynku elektroenergetycznego, ale także jego transparentność i przewidywalność
-
Rynek mocy to kolejna dotacja do przestarzałego systemu opartego na węglu – tak mówią eksperci. Od 1990 r. energetyka węglowa kosztowała każdego z nas 1910 zł rocznie, co dla np. 6-osobowej rodziny oznacza ponad 11tys. zł! Teraz rząd chce dorzucić do roku 2027 jeszcze 26,9 mld zł netto. 6,9 mld pójdzie z naszych kieszeni. Aż 15 mld zł zapłacą małe i średnie firmy. A świat idzie w kierunku energetyki odnawialnej i oszczędzania energii – tu jest najwięcej innowacji i miejsc pracy. Zamiast dopłacać ludziom do paneli słonecznych lub wspierać rodziny, których nie stać na rachunki za prąd, każe im się łożyć na przestarzały system węglowy. Wkrótce i tak pójdziemy w kierunku energetyki odnawialnej. Dlaczego na odchodnym mamy fundować kosztowną kroplówkę dla branży węglowej? Przecież biednego nie stać, by płacić dwa razy. |