- Banki spółdzielcze starają się łączyć tradycyjne wartości z nowoczesnością. W jaki sposób?
- Świat wokół nas, w tym bankowość, zmienia się w zawrotnym tempie. Na tle funkcjonujących banków komercyjnych, które zagościły także w mniejszych miejscowościach, banki spółdzielcze wyróżniają się ponad 100-letnią tradycją. Operujemy jedynie lokalnym kapitałem i to od pokoleń. Historia naszego Banku sięga 1983 roku. Mamy misję służenia lokalnej społeczności. Warto pamiętać, że w procesie ubankowienia kraju, to banki spółdzielcze wzięły na siebie odpowiedzialność za rozwój usług bankowych. Zainstalowały bankomaty w małych miejscowościach, a także udostępniły klientom nowoczesne produkty, choćby bankowość elektroniczną.
- Co najbardziej cenią sobie Wasi klienci? Czy ważne jest dla nich, że Gospodarczy Bank Społdzielczy Radków to polski bank, bez kapitału zagranicznego?
- Wydaje mi się, że najważniejsza jest bliskość naszych placówek. Mamy klientów w pełnym przekroju pokoleniowym. Wielu z nich oczekuje bezpośredniego kontaktu z pracownikiem banku. Dla nich ważne jest, że to "swój bank", "swoja Pani Kasia". To także działa w drugą stronę. My też lepiej znamy naszych klientów, co pozwala szybciej ocenić zdolność kredytową, czy wystawić opinię o potencjalnym kliencie.
- Pracuje Pan od lat w Gospodarczym Banku Spółdzielczym Radków. Jakie w tym czasie zaszły zmiany?
- Z bankowością związany jestem od 1973 roku, kiedy stawiałem pierwsze kroki jako inspektor ds. sprzedaży nieruchomości w dawnym Banku Rolnym w Nowej Rudzie. W ciągu 40 lat nastąpiły wielkie zmiany, choćby związane z rozwojem sieci teleinformatycznej. Dzisiaj klienci naszego Banku mogą korzystać z nowoczesnych produktów, takich samych jak w bankach komercyjnych. Idziemy do przodu ramię w ramię z innymi bankami. Dla młodych jako eksponaty zostawiłem liczydła i "kręciołki", żeby pokazać im, na czym kiedyś pracowało się w bankach.
- Czy każdy może zostać klientem banku spółdzielczego, czy traktujecie swoich klientów inaczej niż banki komercyjne?
- Klientem banku spółdzielczego może być każdy, choć ustawa obliguje nas przede wszystkim do obsługi lokalnej społeczności - samorządów, małych i średnich przedsiębiorstw i klientów indywidualnych. Na pewno naszych klientów traktujemy lepiej niż inni. Dla nas klient to człowiek. My nie jesteśmy jak supermarket - byle więcej sprzedać kont, kredytów, lokat itp.
- Banki komercyjne często odsyłają biedniejszych ludzi z kwitkiem. Czy macie ofertę dla takich osób?
- Każdy, kto posiada zdolność kredytową i nie figuruje w BIK-u, otrzyma w naszym Banku kredyt według wyliczonych możliwości. Na przykład w okresie jesienno-zimowym często nasi klienci potrzebują mały kredyt na zakup węgla. I my takie osoby obsługujemy. To solidna i terminowo obsługująca swe kredyty grupa.
- Jak pokazują badania, wielu Polaków, zwłaszcza w małych miejscowościach, i osób starszych nie korzysta z usług bankowych. Dlaczego, pana zdaniem, tak się dzieje i czy próbujecie to zmieniać?
- To kwestia mentalności. Jej szybko się nie zmieni, potrzeba na to lat i wręcz zmiany pokoleń. Same banki tego problemu nie rozwiążą. Moim zdaniem w tym zakresie musi wypowiedzieć się państwo. Może wprowadzić system ulg, zwolnień podatkowych lub preferowanie obrotu bezgotówkowego. Nawet gdybyśmy dowozili emerytury do domów, jak listonosze, to i tak spotykalibyśmy się z oporem ludzi starszych. Nie trzeba daleko szukać - nawet moja 80-letnia mama jest tego przykładem.
- Powiedział Pan, że jesteście swojskim bankiem. Co to znaczy?
- Tego określenia użył nasz klient - przewodniczący Rady Miasta i Gminy w Radkowie. Jego dziadek ten Bank zakładał. Jego ojciec z pomocą kredytów powiększył gospodarstwo rolne, a on je teraz z pomocą naszych kredytów modernizuje. Nie chce słyszeć o produktach banków komercyjnych, które często pukają do jego drzwi.
- Bank jest znany w okolicy z różnych akcji na rzecz lokalnej społeczności. Które cieszą się największym zainteresowaniem mieszkańców?
- Co roku Walne Zgromadzenie z wypracowanego przez Bank zysku wydziela znaczne środki na działalność w środowisku lokalnym. Z nich dofinansowujemy kluby sportowe, szkoły, Koło Gospodyń Wiejskich, fundacje i różnego rodzaju imprezy o charakterze masowym, jak Dożynki czy Karczmę Piwną organizowaną przez byłych Górników KWK Nowa Ruda.
- Jako przewodniczący Komisji Promocyjnej Grupy BPS odpowiada Pan za jej strategię w tym zakresie. Jakie macie plany na najbliższy czas?
- Uważam, że sprawą zasadniczą jest zwiększanie rozpoznawalności banków spółdzielczych. Trzeba nam działać pod wspólnym, jednym szyldem i tą samą nazwą - w całej Polsce jako "Banki Spółdzielcze". Jestem zadowolony, że w tym roku reklamujemy się w radiu i telewizji razem z bankami spółdzielczymi z drugiego Zrzeszenia, czyli Spółdzielczej Grupy Bankowej. Cieszy mnie także widok okazałych billboardów promujących bankowość spółdzielczą w większych miastach, w tym też w stolicy.
- Jest Pan poważnym bankowcem, ale znajduje też czas na bardziej rozrywkowe zainteresowania. Podobno swego czasu występował Pan na scenie?
- Jako młody chłopak, w wieku 22 lat, byłem członkiem Zespołu Pieśni i Tańca Nowa Ruda, który tworzył Jarosław Wojciechowski. W 40. rocznicę działalności zespołu odbył się jubileuszowy koncert. Zdrowie dopisuje, więc z grupą innych 60-latków, najstarszych członków zespołu, daliśmy dobry pokaz tańca na scenie w Noworudzkim Ośrodku Kultury. Gratulacji nie było końca - w końcu prezes Banku w takiej roli to także satysfakcja dla klientów i partnerów biznesowych.
ZOBACZ TEŻ: Pieniądze na studia dla wnuka