Propozycja PiS-u zakłada, że działające w Polsce markety, których powierzchnia jest większa niż 250 m kw., płaciłyby podatek w wysokości 2 proc. od przychodów, co budżetowi miałoby przynieść ok. 3,5 mld zł. Gantner uważa jednak, że wprowadzenie podatku, choć pomoże finansom państwa, zaszkodzi konsumentom, producentom, przetwórcom i rolnikom, a, paradoksalnie, najmniejsze konsekwencje finansowe poniosą same markety.
ZOBACZ TEŻ: Morawiecki: Podatki od banków i marketów już od 2016 roku
Ekspert mówi, że podatek PiS-u miałby sens, gdyby znacząco podnieść limit powierzchni obciążonych nim sklepów. W obecnej formie projekt dotknąłby bowiem zbyt wielu podmiotów, by nie odbił się na klientach. Po prostu sklepów powyżej 250 m kw. jest w Polsce za dużo, aby uniknąć masowych podwyżek cen na półkach.
ZOBACZ TEŻ: Eksperci o expose Szydło: Brak konkretów i źródeł finansowania
- Każdy przedsiębiorca w gospodarce wolnorynkowej próbuje przede wszystkim zachować swój zysk – podkreśla Gantner. - Już wiemy, że (…) największe sieci handlowe będą żądały od dostawców nie 2 proc. obniżki ceny, ale 5-6 proc., tak żeby sobie zrównoważyć wynik finansowy – dodaje. Jego zdaniem o wiele lepszym rozwiązaniem od podatku od marketów byłoby uszczelnienie systemu podatkowego, tak by zyski nie uciekały za granicę.
Źródło: money.pl
Ekspert: Podatek od marketów to błąd. Jest lepsze rozwiązanie
Wprowadzenie podatku od marketów to jeden z głównych pomysłów PiS-u, by znaleźć finansowanie realizacji obietnic partii. Projekt ten surowo ocenia jednak Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności. Ekspert uważa, że wprowadzenie podatku odbije się na konsumentach i producentach produktów, więc powinno się zrezygnować z tego rozwiązania na rzecz uszczelnienia systemu podatkowego.