We wtorek wiadomość o spodziewanym odwołaniu prezesa PKO BP spadła jak grom z jasnego nieba. Nikt się jej nie spodziewał, gdyż w lutym Jagielle przedłużono kontrakt o kolejną kadencję. Ponadto obecny prezes banku jest cenionym i nagradzanym fachowcem - otrzymał m.in. Złoty Laur "Super Biznesu w ubiegłym roku.
Zobacz koniecznie: Nieudany zamach na prezesa PKO BP Zbigniewa Jagiełłę
Informację o planowanych roszadach osobowych podał "Puls Biznesu". Spekulowano, że resort skarbu jako główny akcjonariusz banku, jest na wojennej ścieżce ze Zbigniewem Jagiełłą od czasu czerwcowego posiedzenia walnego PKO BP na którym nie przyjęto nowego regulaminu banku, który opracowano w ministerstwie – miał on pozbawić prezesa możliwości swobody doboru członków zarządu, co miało przejść w kompetencje rady nadzorczej.
Przedstawiciele resortu nabrali wody w usta i nie komentowali we wtorek sprawy. Wiadomo, że tego samego dnia z ministrem skarbu Andrzejem Czerwińskim spotkała się premier Ewa Kopacz. To w wyniku tej rozmowy postanowiono, że nie będzie zmian na stanowisku prezesa PKO BP. MSP musiał przełknąć gorzką pigułkę i po rozmowie z szefową rządu, oświadczył członkom zarządu o braku roszad personalnych.
Jak donosi "Puls Biznesu" zmiany będą dotyczyły jedynie członków zarządu. Do siedmioosobowego gremium (maksymalnie może w nim zasiadać 9 osób), dołączą dwa nazwiska - w tym prawdopodobnie Lucyna Stańczak-Wuczyńska, który była przymierzana do fotela prezesa banku.
Źródło: "Puls Biznesu"