Wystosowaliście apel do Andrzeja Adamczyka ministra infrastruktury ws. waloryzacji kontraktów budowlanych. Dlaczego? Czy sytuacja jest, aż tak dramatyczna?
Rzeczywiście sytuacja jest dość poważna mówimy o inwestycjach drogowych związanych z budową dróg ekspresowych i fragmentu autostrady na wschodzie Polski. Przetargi zostały rozstrzygnięte przed lutym ubiegłego roku. Koszty tych inwestycji znacząco wzrosły ze względu na wzrost cen materiałów budowlanych rosnące koszty pracy i energii. Oprócz znaczenia strategicznego dla gospodarki tych regionów wzrosło znaczenie strategiczne tych dróg ze względu na bezpieczeństwo. Rząd w ubiegłym roku przeprowadził już 10 procentową waloryzację tych kontraktów, okazuje się jednak że jest ona niewystarczająca. Stąd nasz apel o kolejną 10 procentową waloryzację. Sądzimy, że to by uspokoiło sytuację w tej części rynku budowlanego.
Czy kontrakty publiczne są zagrożone i może dojść do spowolnienia inwestycji, a w najgorszym scenariuszu zejścia firm z placu budowy?
Na razie takiego zagrożenia nie ma, firmy sygnalizują jednak poważny problem. Doświadczenie nas uczy, że najpierw następuje spowolnienie inwestycji, a później kontrakty są zrywane na skutek narastających problemów finansowych. Szacuje się, że wprowadzenie nowych limitów waloryzacyjnych na poziomie 20 proc, o które wnioskują organizacje branżowe oraz sektor budowlany, spowoduje konieczność podwyższenia limitu finansowego Rządowego Programu Dróg Krajowych o ok. 2 mld zł. Pamiętać jednak należy, że nie jest to wypłata jednorazowa, ale rozłożona w czasie na kilka lat.
Jeżeli dzisiaj ponownie rozpisywalibyśmy przetargi na te same inwestycje, koszty by były kilkukrotnie wyższe. Zatem z ekonomicznego punktu widzenia lepiej byłoby zwaloryzować koszty i dokończyć budowy, niż od nowa rozpisywać przetargi.
Czy firmom budowlanym, które związały się kontraktami z partnerem publicznym grozi bankructwo?
Tym firmom, które podpisały kontrakty nie, bo to są duże firmy, jednak już wielu ich podwykonawcom, mniejszym firmom, mogą grozić plajty. Z punktu widzenia strategicznego związanego z rozwojem regionalnym jak i ekonomicznego rachunku naprawdę uważamy, że kolejna 10 procentowa waloryzacja byłaby najlepszym dla wszystkich rozwiązaniem.
Czy jest to żądanie do spełnienia, w trakcie wyborów ?
Jest to kwestia analizy i dobrej woli rządu. Przepisy prawa dopuszczają takie rozwiązania.
Wiadomo, że budownictwo jest jednym z kół zamachowych gospodarki, a jesteśmy w trakcie spowolnienia gospodarczego. Jakie konsekwencje gospodarcze w skali makro mogą wiązać się z zatrzymanie publicznych inwestycji?
Patrząc z perspektywy makro mówimy tu o drogach szybkiego ruchu, które będą łączyć ważne ośrodki o znaczeniu regionalnym, w dodatku patrząc na to co dzieje się za wschodnią granicą, te drogi są newralgiczne dla bezpieczeństwa kraju. Dlatego też, lepiej żeby powstały wcześniej niż później.
Czy brak środków z KPO ma tu kluczowe znaczenie dla tych inwestycji?
Środki z KPO są w ogóle uzupełnieniem kasy państwowej, a ich przepływ w kierunku przedsiębiorstw zapewnia wzrost inwestycji, zatem środki z KPO w każdym fragmencie dyskusji o polskiej gospodarce, są ważne, a ich brak odczuwalny, w tym również dla branży budowlanej związanej inwestycjami publiczno-prywatnymi.
Jakich działań oczekujecie zatem od rządu i jak szybko musi zareagować minister żeby nie doszło do zatrzymania publicznych inwestycji?
Jak najszybciej, jest jasne, że urzędnicy muszą podjąć się analizy, w czym oczywiście oferujemy pomoc, a im wcześniej takie decyzje zapadną tym lepiej. Mam nadzieję, że rząd zdąży załatwić tą sprawę jeszcze przed wyborami.