Karol Kania nie żyje. Takie straszliwe wieści spłynęły 23 lutego 2021 roku. Polski biznesmen był członkiem czteroosobowej załogi śmigłowca, który rozbił się niedaleko Pszczyny. Dwie osoby, w tym właśnie Kania, nie przeżyły tej tragedii. Karol Kania zaś był poważanym biznesmenem, którego majątek kilka lat temu sięgnął niemal 0,5 mld złotych. Dzięki temu znalazł się na liście "Forbes" wśród najbogatszych Polaków jako jeden z największych w Europie producentów podłoża pod uprawę pieczarek.
Firma Kani zatrudnia ok. 450 pracowników i ma trzy zakłady w kraju: w Piasku w województwie śląskim, Pawłowiczkach na Opolszczyźnie i Dębowej Kłodzie w województwie lubelskim. Większość podłoża pod pieczarki sprzedaje w Polsce.
- Ponieważ w latach 60-tych pieczarkarstwo zaczęło się intensywnie rozwijać, produkcja w kurniku nie wystarczała na zaspokajanie rosnących potrzeb klientów. Podjąłem więc decyzję o budowie pierwszej swojej pieczarkarni. Produkowałem podłoże pod własne potrzeby, a pieniądze inwestowałem w rozbudowę pieczarkarni. Z czasem moje dokonania docenili inni producenci pieczarek, którzy chcieli, żebym produkował podłoże również dla nich - opowiadał Nowej Trybunie Opolskiej Karol Kania.
Katastrofa helikoptera w Pszczynie. Jak doszło do zdarzenia? Najnowsze ustalenia
Katastrofa miała miejsce w nocy z poniedziałku (22 lutego) na wtorek (23 lutego) w okolicy miejscowości Studzienice koło Pszczyny. Jak na razie wiadomo, prywatny śmigłowiec z czterema osobami na pokładzie runął na ziemię. Helikopter spadł około 300 metrów od lądowiska, kilkadziesiąt metrów od koryta rzeki Dokawa, w gęstych zaroślach. Niestety, dwie osoby (właściciel śmigłowca i pilot), które znajdowały się w momencie zdarzenia na pokładzie, zginęły na miejscu. Kolejne dwie są ranne, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przez całą noc trwały intensywne działania na miejscu zdarzenia. W akcji brało udział wiele jednostek straży pożarnej. Dlaczego doszło do tej tragedii? Wiemy na pewno, że w momencie zdarzenia warunki były bardzo trudne. W rejonie wypadku unosiła się bardzo gęsta mgła. Podczas akcji strażaków widoczność była bardzo ograniczona. Być może to właśnie trudne warunki pogodowe przyczyniły się do tej katastrofy. Innym powodem mogła być awaria lub błąd pilota. Jednak co tak naprawdę stało się tej nocy koło Pszczyny, wyjaśni śledztwo Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych oraz prokuratura.