Koronawirus w Polsce, podobnie jak na całym świecie, dotyka nie tylko naszego zdrowia i życia, ale też gospodarki. Rząd zdecydował, że Polacy otrzymają pakiet antykryzysowy lub tzw. Tarczę antykryzysową. Wśród niej znalazł się pomysł, by kredytobiorcy przez pewien czas nie musieli spłacać swoich zobowiązań.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Jednak bez 500 plus i 13. emerytur przez koronawirusa?! PODZIELONE opinie Polaków
Z zawieszenia spłaty na postulowany okres nawet roku według propozycji UOKiK skorzystać by mogli zarówno ci, którzy naprawdę mieliby taką potrzebę bo np. stracili źródło dochodów, jak i ci których obecny kryzys praktycznie nie dotknął. Dla wielu podmiotów z sektora bankowego i branży pożyczkowej oznaczać może tylko jedno: ogromne tarapaty i zwolnienia. Mówiąc wprost -zamiast pomóc firmom i ludziom dotkniętym kryzysem, UOKiK może znacząco zwiększyć liczbę ofiar tego kryzysu.
ZOBACZ TAKŻE: Koronawirus w Polsce. Kaczyński ujawnia, co dalej z 500 plus
Od dawna słyszymy z ust polityków obozu władzy hasła o konieczności wyeliminowania lichwiarzy z rynku finansowego. Te działania będą miały efekt wręcz przeciwny! Branża pożyczkowa obsługuje dziś 3 miliony klientów, którzy nie przestaną mieć potrzeb finansowych. Wyeliminowanie z rynku legalnie działającej branży pożyczkowej sprawi, że w to miejsce rozkwitnie podziemie lichwiarskie. Tym bardziej szkoda, że rząd woli zastanawiać się nad pomysłami rugującymi z rynku firmy płacące rocznie ok. 2,2 mld zł różnych podatków a nie pochylił się nad naszą propozycją, by ochronić konsumentów wprowadzeniem jak najszybszego zakazu kodeksowego dla działania tzw. lichwy mieszkaniowej. A warto też podkreślić, że z chwilą, gdy sektor bankowy rozpoczął prace nad wprowadzeniem wakacji kredytowych dla klientów dotkniętych kryzysem związanym z epidemią, także branża pożyczkowa wydała rekomendacje, które skutkować mają ulżeniem wielu pożyczkobiorcom w tej trudnej sytuacji.
W piśmie UOKiK brak jest jakiegokolwiek uzasadnienia dla zaproponowanych rozwiązań, poza lakonicznym stwierdzeniem o „konieczności regulacji kredytu konsumenckiego”, który przecież już dziś jest uregulowany, również w zakresie cen maksymalnych. Rodzi się pytanie, czy ktoś zastanowił się w ogóle nad skutkami tych pomysłów? Przecież sektor bankowy po uchwaleniu takich przepisów także popadłby w ogromne tarapaty, które odbiłyby się na możliwościach kredytowych banku i ograniczeniach dla klientów, ale również na bezpieczeństwie depozytów milionów Polaków. A to może skutkować nawet paniką, której namiastki przeżywaliśmy na początku stanu zagrożenia epidemicznego.