Liberalizacji zasad dotyczących maksymalnej liczby osób, które jednocześnie mogą przebywać w placówce handlowej (w sklepach o pow. do 100 mkw. 4 osoby na 1 kasę; w większych – 1 osoba na 15 mkw.), Polacy nie przetestują w niedzielę. Na pewno nie uda się im to ani w kwietniu, ani w maju, bo zgodnie z obostrzeniami dotyczącymi zakazu handlu w wolne dni, najbliższa niedziela z otwartymi sklepami wypada w czerwcu. Następna będzie w sierpniu, a potem czekają nas jeszcze tylko dwie niedziele handlowe przed Świętami Bożego Narodzenia.
ZOBACZ TEŻ: Coraz więcej aktywności przenosi się do internetu, czy infrastruktura temu podoła?
To znacząca zmiana względem ubiegłych lat. Do końca 2018 r. sklepy były otwarte także w pierwszą i ostatnią niedzielę każdego miesiąca, a w zeszłym roku zakupy można było robić we wszystkie ostatnie niedziele miesiąca.
Handel to jedna z tych branż, które wyjątkowo mocno ucierpią z powodu pandemii. Według najnowszych danych GUS, sprzedaż detaliczna w marcu 2020 r. w cenach bieżących spadła o 7,1 proc. w ujęciu rocznym (w cenach stałych o 9 proc.), a w ujęciu miesięcznym o 3,3 proc. Najbardziej ucierpiały sklepy z tekstyliami, odzieżą i obuwiem (spadek o 50,5 proc. rok do roku), a także handlujący samochodami i częściami (o 32,7 proc. rok do roku). A już przed pandemią sektor miał spore kłopoty z płynnością i wypłacalnością. Jak wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor oraz BIK, zaległości firm handlowych wzrosły w minionym roku o kilkanaście proc.
- Choć są branże, w których dynamika wzrostu była wyższa, to jednak tylko w handlu 16-procentowy przyrost przełożył się na ponad 1 mld zł nowych zaległości. Przez pierwsze dwa miesiące tego roku przeterminowane zobowiązania handlu dalej szły w górę - mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor
Podwyższały się już jednak wolniej, o 82 mln zł (1,1 proc.) i u progu pandemii, na koniec lutego, handel miał wobec banków i partnerów biznesowych 7,6 mld zł zaległości. Opóźnienia ma na koncie 5,6 proc. przedsiębiorstw handlowych.
Wprowadzona w marcu 2018 r. ustawa, sukcesywnie ograniczająca handel w niedziele, zdaniem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej miała wzmocnić więzi rodzinne, umożliwiając częstsze spędzanie razem czasu i wspólny odpoczynek. Ale czy są to priorytety większości Polaków, szczególnie w chwili, gdy dostęp do placówek handlowych jest dodatkowo utrudniony? Już w badaniu z grudnia 2019 r. było widać, że społeczna niechęć do zakazu handlu w niedziele narasta wraz z rosnącymi obostrzeniami i topniejącą liczbą handlowych niedziel. Teraz dochodzi również negatywny wpływ tego rozwiązania na rynek pracy i koniunkturę. Badani sygnalizowali to już wcześniej – 6 proc. mówiło, że ma z tego powodu niższe zarobki lub utraciło możliwość dorabiania. Około 15 proc. deklarowało i nadal deklaruje, że wolne niedziele spowodowały, że wydają mniej.
Z badania „Nastawienie do finansów” zrealizowanego przez Quality Watch na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat nastawienie Polaków do tych obostrzeń nieznacznie się zmieniło. Liczba przeciwników wzrosła z 31 proc. w 2018 do 34 proc. na koniec 2019 r. Odsetek zwolenników spadł z 33 do 30 proc. 36 proc. badanych jest to obojętne.
Zwolennicy i przeciwnicy niedziel niehandlowych
Popierający obowiązujące przepisy jako najczęstszy argument (70 proc.) podają fakt, że zakupy można robić w inne dni tygodnia, a niedziela jest przeznaczona dla rodziny. 59 proc. zwolenników uważa, że umożliwia to spędzenie generalnie więcej czasu z bliskimi oraz, że dzięki temu ma się więcej czasu na odpoczynek.
Warto zwrócić uwagę, że aż 45 proc. pytanych z tej grupy uważa, że w niedzielę z reguły w ogóle nie powinno się robić zakupów. Padają też argumenty, że zamknięte sklepy zmuszają do aktywnego spędzania wolnego czasu, umożliwiają spotkania z osobami, które inaczej by pracowały. Co szósty uważa też, że ogranicza to konsumpcję.
Natomiast przeciwnicy najczęściej nie lubią, gdy ktoś decyduje za nich, jak mają spędzać niedziele. 73 proc. wskazuje na ograniczenie ich wolności wyboru. Drugim w kolejności (66 proc.) argumentem są frustracje związane z większymi kolejkami przy kasach w pozostałe dni. Co trzeci badany (36 proc.) dostrzega też zwiększenie konsumpcjonizmu – dokonywanie zbyt dużych zakupów „na zapas”, a w następstwie marnowanie żywności. 6 proc. wskazuje, że odebrało im to lub ograniczyło pracę i zarobki.
Wpływ niedziel wolnych od handlu
16 proc. badanych zadeklarowało, że ograniczenie handlu w niedziele wpłynęło pozytywnie na ich budżet, 6 proc. wydaje z tego powodu więcej, a zdaniem 8 na 10 respondentów wolne niedziele w ogóle nie wywarły wpływu na ich finanse.
Ze względu na niedziele niehandlowe największe oszczędności zadeklarowały osoby w wieku 18-24 lata (25 proc.). Najmniejsze – w wieku 45-75 lat, co może być związane ze stylem życia poszczególnych grup wiekowych.
Osoby, które wskazały odpowiedź, że wydają więcej ze względu na wprowadzenie niedziel niehandlowych, deklarują, że wynika to z większej ilości zakupów robionych w internecie oraz częstszych wizyt w restauracjach. Porównując te wyniki do badania z 2018 r. widać znaczący przyrost właśnie tej odpowiedzi w 2019. Odsetek deklarujących, że po wprowadzeniu ograniczenia handlu w niedziele częściej chodzą do restauracji wzrósł z 19 do 37 proc.
Choć zakaz handlu w niedziele przyczynił się w ostatnich dwóch latach do wzrostów w sektorze gastronomicznym i częstszych zakupów w sieci, to tylko w tym drugim przypadku można powiedzieć o utrzymaniu się trendu także w dobie pandemii. Restauracje, zmuszone do rezygnacji z obsługi klientów na miejscu, mimo przestawienia się na dostawy lub przygotowywanie zamówień na wynos, stanęły na skraju bankructwa. Pod znakiem zapytania stoi, czy, gdy dojdzie do odmrożenia gospodarki, gastronomia wróci do wcześniejszego tempa rozwoju.
- W okresie pandemii zaprocentował natomiast pozytywny wpływ, który zakaz handlu w niedziele wywarł na ożywienie sprzedaży online. Ułatwiło to przestawienie się na e-zakupy wymuszone przez kwarantannę - mówi Sławomir Grzelczak.
Z powodu ograniczeń w handlu co szósty zaoszczędził, a co dwudziesty wydał więcej
W ciągu roku nie zmieniła się deklaracja respondentów na temat wpływu ograniczenia handlu w niedziele na ilość wydawanych przez nich pieniędzy. Nadal 16 proc. mówi, że wydaje mniej, a 6 proc., że więcej. - Co wskazuje, że niedziele wolne od handlu sprzyjają oszczędnościom i nie są wsparciem ożywienia gospodarczego - dodaje Sławomir Grzelczak.
Czas dla bliskich w niedziele niehandlowe
Porównanie wyników odpowiedzi na pytanie o ilość czasu spędzanego z bliskimi dzięki wolnym niedzielom pokazuje, że w 2019 spędzaliśmy go więcej (wzrost o 6 proc.), bo też handlowych niedziel było coraz mniej. Pozostałe różnice w odpowiedziach mieszczą się w marginesie błędu statystycznego.
- Nie jest jasne, czy prosocjalne założenia ministerstwa uda się utrzymać w zmienionych warunkach, tym bardziej, że w obliczu pogłębiającego się kryzysu związanego z pandemią koronawirsua, coraz częściej i coraz więcej handlowców sugeruje, aby zakaz znieść lub drastycznie ograniczyć. Branża handlowa jest jedną z tych, które najbardziej dotkliwie odczują obecną trudną sytuację gospodarczą - reasumuje Sławomir Grzelczak.
Choć o zniesieniu zakazu handlu w niedzielę, choćby czasowym, na razie nie ma mowy, to w ramach pakietu antykryzysowego, który wyszedł naprzeciw oczekiwaniom handlowców, zliberalizowane zostały dotychczasowe przepisy. Sklepom, dotychczas objętych zakazem handlu w niedziele, zezwolono na przyjmowanie towaru tego dnia, rozładowywanie go oraz wykładanie na półki.
SPRAWDŹ TAKŻE: Kryzys na rynku nieruchomości? Zobacz, jak koronawirus wpłynął na inwestycje mieszkaniowe