Gdy giełda dowiedziała się, że Ozon jest już b. prezesem, to papiery JSW straciły na wartości 3 proc. Potem spadek pogłębił się i wyniósł na zamknięciu sesji nieco ponad 5 proc. Czy to tylko jednodniowe wahanie w kursie, czy może początek większych spadków, nie wiadomo. Wszystko zależy od tego, jak potoczy się bieg wydarzeń w JSW. A w tej mierze, przynajmniej na razie, trudno o optymizm. Górnicy delikatnie mówiąc nie podzielają decyzji rady, czytaj: ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Nie mają do zarzucenia nic Ozonowi, za to wiele Tchórzewskiemu. Uważają, że szef resortu czyha na pieniądze wypracowane w JSW i chce z nich finansować niegórnicze inwestycje. JSW jest obecnie spółką górniczą z najlepszym wynikiem finansowym. To w dużej mierze zasługa wysokich cen na węgiel koksowy. Kiedyś przyjdzie dekoniunktura i będziemy potrzebować pieniędzy na ciężkie czasy – uważają związkowcy. I podobny pogląd reprezentował Daniel Ozon.
Nic dziwnego, że związki zawodowe z JSW nie godzą się z decyzją rady nadzorczej. Powiedzieli to zresztą w Warszawie ministrowi Tchórzewskiemu, który – to trzeba podkreślić – miał odwagę wyjść do górników wykrzykujących „złodzieje, złodzieje”! Minister zaprosił górników do swojego gabinetu, ale z tych rozmów niewiele wyszło. – Po raz kolejny zapytaliśmy o powód odwołania prezesa i po raz kolejny nie dostaliśmy odpowiedzi. Powiedzieliśmy panu ministrowi, że w oczach pracowników JSW całkowicie stracił wiarygodność i to on będzie ponosił całkowitą odpowiedzialność za spadek poparcia dla PiS wśród górników – zaznaczył Roman Brudziński, wiceprzewodniczący „Solidarności” w JSW. Gdy liderzy związkowi wyszli z ministerstwa do górników, liderzy zapowiedzieli, że w JSW zostanie ogłoszone pogotowie strajkowe i rozpocznie się procedura sporu zbiorowego. Decyzję w sprawie dalszych działań zostaną podjęte przez związki zawodowe w najbliższych dniach. Jakie będą notowania akcji JSW w środę?