W tym roku nie ma zdecydowanego faworyta noblowskiego w dziedzinie ekonomii. Także czeka nas niespodzianka. Jednak nieśmiało mówi się, że tegoroczna Nagroda Nobla z ekonomii najprawdopodobniej może trafić w ręce naukowców, którzy najwięcej uwagi poświęcili teorii wzrostu, a zwłaszcza modelom, które pozwoliły wytłumaczyć fenomen rozwoju krajów wysoko uprzemysłowionych w drugiej połowie XX wieku. Zatem w poniedziałek Nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii mogą otrzymać: Francuz Philippe Aghion oraz Peter Howitt i Paul Romer ze Stanów Zjednoczonych. Mocnymi nazwiskami w dziedzinie polityki pieniężnej są Amerykanie Robert Barro oraz John Taylor.
Ale największy szwedzki dziennik „Dagens Nyheter” na zwycięzcę typuje również 63-letniego brytyjskiego ekonomistę Richarda Blundell z University College London. To laureat wielu prestiżowych nagród, ma tytuł szlachecki sir. Zajmuje się m.in. badaniem relacji między rynkiem pracy a wysokością podatków.
W grupie faworytów szwedzkiej gazety znajdują się również Amerykanie John List z Uniwersytetu w Chicago oraz Charles Manski z Northwestern University. 47-letni List rozwinął temat eksperymentów polowych w naukach ekonomicznych, a 67-letni Manski koncentruje się na ekonometrycznej analizie interakcji społecznych.
W ubiegłym roku Nagrodę Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych otrzymał francuski ekonomista Jean Tirole za "analizę siły rynku i regulacji". Co to w praktyce oznacza? Tirole stworzył teorię dotyczącą kwestii łączenia się karteli czy przepisów wpływających na działania monopolistów. Zastanawiał się, jak motywować duże firmy, które niekoniecznie są produktywne i jak powstrzymywać je przed nadużywaniem swej pozycji na rynku. Ubiegłoroczny Laureat stworzył modele dla rządów, które mogą posługiwać się nimi, by regulować duże firmy bez strat dla konkurencji i klientów.