Wojna na Ukrainie a biznes
24 lutego 2022 roku wybuchła wojna na Ukrainie. Rosja zaatakował Ukrainę. Powód tak naprawdę do dziś oficjalnie jest nieznany. Reakcją świata na tę sytuację było wycofanie firm z rynku rosyjskiego. Chodziło o to, by wykluczyć Rosję i Rosjan z globalnego świata gospodarczego. Oczywiście prywatnych firm nikt nie jest w stanie siłą do takich decyzji zmusić, to jednak wiele z nich niemal natychmiast dobrowolnie podejmowało taką właśnie decyzję o wyjściu z rosyjskiego rynku. "Rzeczpospolita" wymienia tutaj takie polskie duże firmy jak LPP czy CCC. Dziennik podkreśla, że polski gigant odzieżowy wyszedł z rynku rosyjskiego po 20 latach obecności na nim. Oznaczało to dla spółki wycofanie z dotychczas najbardziej perspektywicznego rynku, który przynosił firmie ok. 25 proc. przychodów, i rezygnację z sieci sprzedaży obejmującej blisko 600 salonów stacjonarnych. CCC również szybko wyszła z Rosji po wybuchu wojny, jednak firma przyznaje, że nie było to okupione ogromną utratą rynku. Swoją działalność na rynku rosyjskim zamknęły również m.in. Bakoma, Cersanit, Żabka.
Uniwersytecka lista wstydu
Dziennik przywołuje "Listę Uniwersytetu Yale", na której to są firmy polskie, które w jakimś stopniu pozostały na rosyjskim rynku. Wśród firm nadal działających w Rosji wskazuje Makrochem SA z Lublina. "Rzeczpospolita" pisze, że Canpack nadal produkuje puszki w dwóch fabrykach w Rosji. Produkcja obu fabryk ma być zorientowana na rynek lokalny. BRW, choć nie prowadzi w Rosji sprzedaży, to miała tam produkcję, a po wybuchu wojny zaczęła przenosić ją do Polski. Spółka nie może też znaleźć chętnego na przejęcie udziałów w rosyjskiej spółce BRW – Mebel. Ograniczoną działalność mają też prowadzić m.in. Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych.
Eksperci z Yale School of Management niemal od początku inwazji Rosji na Ukrainę śledzą zachowanie i decyzje ponad 1200 firm. Stworzyli "listę wstydu" dla tych, które nie zdecydowały się na wyjście z rosyjskiego rynku. Jest ona regularnie aktualizowana.