– Powyższe wyniki wyraźnie wskazują na to, że utrwaliły się przyczyny procesu inflacyjnego. Przy bardzo słabej dynamice inwestycji grozi to stagflacją i recesją lub głębokim spowolnieniem gospodarczym o przebiegu stagflacyjnym. Takie są skutki wysypu pustego pieniądza, wojny w Ukrainie oraz ogólnoświatowego kryzysu ciągnącego się od początku pandemii. W efekcie dochodzi do podniesienia cen, pomniejszenia podaży i pomnożenia sztucznie utrzymywanego popytu. Wraz z błędną polityką energetyczną tworzy to bardzo niebezpieczną mieszankę – komentuje dr Maria Andrzej Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u.
Dr Robert Orpych z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie ocenił, że wzrost cen produktów tłuszczowych był widoczny jeszcze przed wojną w Ukrainie, która tylko spotęgowała to zjawisko. - W końcu Ukraina to tzw. spichlerz Europy. Z kolei Rosję, bardzo ważnego gracza na rynku spożywczym, objęto sankcjami. Dodatkowo na skutek inflacji zwiększyły się koszty produkcji żywności. Widać to również w przypadku takich artykułów, jak karmy dla zwierząt domowych. Zarówno tłuszcze, jak i inne produkty zdrożały głównie ze względu na wzrost cen energii i paliw, a także kosztów zakupu surowców, opakowań i transportu - powiedział.
Na drugim biegunie są warzywa, które chociaż również drożeją, to w znacznie mniejszym zakresie. W tym przypadku wzrost był jednocyfrowy i wyniósł średnio 7,7 proc. Tylko ogórki podrożały o 29,3 proc. Spadła za to cena cebuli (-13,1 proc.) oraz ziemniaków (-1,2 proc.).
– Te artykuły nie są aż tak ważne dla polskich konsumentów, jak nabiał, pieczywo czy mięso. Producenci warzyw oczywiście, tak samo jak inni, potrzebują podnosić ceny, chcąc utrzymać się na rynku. Jednak nie mogą robić tego w tym samym tempie, co wytwórcy towarów pierwszej potrzeby – wyjaśnia ekspert z WSB we Wrocławiu.
Jak zaznacza dr Faliński, na lipcowe ceny warzyw w sklepach wpłynęły stosunkowo niskie koszty produkcji, dostaw i magazynowania w porównaniu do innych kategorii. Jednak, zdaniem eksperta, notowania tej grupy towarów zmienią się na gorsze, gdy spadnie podaż świeżych warzyw.
Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska utrzymuje opinię, że lokalny szczyt dynamiki cen przypada właśnie na miesiące letnie. JEgo zdaniem do końca roku inflacja powinna delikatnie opadać.