„Super Express”: - Czy będziemy mieć węgiel jesienią i zimą?
Waldemar Buda: - Jak popatrzymy na to, co wpływa na obecną sytuację i jakie są potrzeby, jest prawdopodobieństwo, że tak będzie. Ale tutaj jest wiele zmiennych. Po pierwsze, żeby nie wszyscy chcieli mieć od razu cały zapas węgla - 4-5 ton - potrzebne na cały rok. Bo w takiej sytuacji rzeczywiście może go nie starczyć, bo węgiel spływa partiami. Zachęcamy do tego, żeby kupić mniejszą partię teraz, a około grudnia-stycznia dokupić kolejną partię. Wówczas węgla powinno starczyć dla wszystkich.
- A skąd pańska pewność, że tego węgla nie zabraknie i będzie w akceptowalnej cenie?
- Kilka razy w tygodniu mamy spotkania, które pokazują nam, ile węgla napływa, w jakim terminie każda dostawa może być zrealizowana i porównujemy to z zapotrzebowaniem. I z tego wynika, że te dwie strony rachunku są ze sobą kompatybilne. Węgla powinno starczyć. Jest sporo osób, które chcą bardzo dużo na węglu zarobić. Mimo że zapłaciły 1500 zł za tonę, teraz chcą sprzedać za 3 900 zł. Stąd nasza propozycja, żeby surowiec dystrybuować przez samorządy w ustalonej cenie. Węgiel sprzedajemy samorządom po 1500 zł. A samorządy mogą go odsprzedać maksymalnie za 2000 zł za tonę. To jest rozwiązanie, które ma ograniczyć cenę węgla. Robimy wszystko, co możliwe.
- Jaki jest odzew samorządów? Jak duża liczba samorządów jest przygotowana na to przedsięwzięcie logistycznie? I czy rzeczywiście 500 złotych za tonę wystarczy, żeby samorządy nie musiały do dystrybucji węgla dokładać?
- To samorządy dzwoniły do spółek energetycznych i pytały, jak mogą pomóc mieszkańcom w obecnej sytuacji. Samorządowcy czują presję mieszkańców. Bo nikt nie pójdzie do rządu pytać o to, czy jest węgiel, tylko zwrócą się do wójta czy burmistrza, tam gdzie mieszkają. W związku z tym, to same samorządy oczekiwały na instrumenty, które pozwolą im pozyskać węgiel, a później go odsprzedać. My wychodzimy ich oczekiwaniom naprzeciw. Już dzisiaj jedna trzecia samorządów organizuje się, żeby stworzyć u siebie składy węgla i podpisać umowy
- Nie boicie się państwo sytuacji, w której okaże się, że w portach nie ma węgla i pojawią się kolejki i zapisy a samorządy zaczną między sobą o ten węgiel walczyć?
- W naszych analizach uwzględniamy to, że mamy porty, które mają ograniczoną wydolność. Od 24 lutego ciężko było rozbudować porty o kolejne moce przeładunkowe. Pamiętajmy, że te porty już przed wojną były maksymalnie wykorzystane. Szukaliśmy slotów, nawet prosząc niektóre firmy o to, żeby rezygnowały z własnych transportów na rzecz węgla, bo dzisiaj to jest dla nas priorytet. Gdy widzimy przepustowość, widzimy, ile węgla już w portach jest to możemy być ostrożnymi optymistami. Jeden port więcej, czy dwa dałyby nam kompletnie inne możliwości.
- Przejdźmy z węgla do prądu. Zaproponowaliście państwo wprowadzenie specjalnych taryf na prąd dla mikro, małych i średnich przedsiębiorców, czyli zamrożenie tych taryf. Do jakiej wysokości?
- Było kilka rozwiązań na stole. Premier podjął decyzję absolutnie słuszną, jako pierwszy w Europie, żeby zablokować cenę i nie dopłacać do bardzo drogiego prądu. Czyli walczyć z przyczyną, a nie ze skutkiem. Niemcy chcą dopłacać 1000 euro za megawatogodzinę. My mówimy nie. Cena prądu jest nierozsądnie wysoka, nieuzasadniona kosztami. Dlatego proponujemy 785 złotych za megawatogodzinę dla wszystkich MŚP.
- Od kiedy to rozwiązanie wchodzi w życie?
- Od 1 grudnia.
- A co w przypadku tych przedsiębiorców, którzy już zawarli kontrakty?
- Wszystkie przedsiębiorstwa, które będą miały w kontraktach ceny wyższe, niż 785 zł, od 1 grudnia z automatu będą miały obniżone stawki. Nie muszą nic robić. Maksymalna cena będzie wynikała z ustawy.
- Kiedy wpłyną pieniądze z KPO? Czy w ogóle kiedykolwiek wpłyną?
- To kwestia Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. Są dwa źródła tych środków, KPO i polityka spójności. Zakładam, że z polityki spójności, z tych regularnych środków europejskich te pieniądze będą dużo szybciej. Natomiast kiedy, nie chcę tu wyrokować, ale nie słyszałem, żeby były jakiekolwiek zagrożenia w tej sprawie.
- Czemu tak wojujecie z Unią Europejską? Większość Polaków uważa, że Polska powinna być jej członkiem i że przynosi nam to więcej korzyści, niż strat. Jak się wsłuchać w retorykę polityków PiS, to mam wrażenie, że Unia stała się waszym wrogiem.
- Nie mówimy Unii Europejskiej „nie”. Nie mówimy, że UE jako idea jest błędna. Chcemy być w Unii, ale też chcemy, by miała ona pewien kształt, który z założenia był słuszny, natomiast dzisiaj on jest wypaczony. Miała to być solidarność wielu krajów europejskich, współpraca, wspólne działanie na rzecz globalnej siły europejskiej. Natomiast dzisiaj jest tak, że jakiekolwiek rozwiązania, jakie zapadają w Unii Europejskiej, są możliwe tylko wtedy, kiedy Niemcy je popierają albo są jego inicjatorami. I my się z tym nie zgadzamy. Weźmy choćby maksymalną cenę gazu. Jedno z niewielu państw, które tego nie chce, to Niemcy. I my dzisiaj jesteśmy zakładnikami tej sytuacji. Chcemy partnerskiego traktowania. Jesteśmy bardzo stanowczy w ramach relacjach z UE, po to, żeby ta Unia była kiedyś lepsza, a nie po to, żeby ją dewastować czy kwestionować jej istnienie.
Rozmawiał Hubert Biskupski