Prąd z farm wiatrowych PGE Baltica popłynąć może już w 2026 roku. Jak tłumaczy Monika Morawiecka, prezes PGE Baltica, harmonogram uwzględnia kilka kamieni milowych. Pod koniec 2023 roku przedsiębiorstwo chce podjąć finalną decyzję inwestycyjną.
- To jest taki moment, w którym decyduje się czy dany projekt zostanie zbudowany. To moment, kiedy będziemy mieć zabezpieczone finansowanie dla tych projektów. Liczymy, że w ciągu 3 lat popłynie pierwszy prąd. To czas potrzebny do prefabrykacji wszystkich elementów, instalacji i podłączenia do sieci - powiedziała prezes. Wytłumaczyła, że moc powstającej farmy można porównać do połowy elektrowni Bełchatów.
Jako wyzwania stojące przed projektem, prezes Morawiecka wymieniła zdobycie wszystkich pozwoleń administracyjnych, przeprowadzenie przetargów, zdobycie finansowania zewnętrznego i na końcu podjęcie tej decyzji inwestycyjnej. - Żebyśmy byli przekonani jako inwestorzy, że, mówiąc kolokwialnie, ten biznes nam się opłaci - dodała.
Farmy wiatrowe na Bałtyku mogą stać się w przyszłości ważnym elementem miksu energetycznego. Do 2040 roku Polska może pozyskiwać w ten sposób nawet 20 proc. energii elektrycznej. - Możemy stać się ważnym hubem inwestycyjnym na obszarze morza Bałtyckiego. Potencjał szacowany na polskim Bałtyku to do 30 gigawatów mocy - powiedziała.