Alaska

i

Autor: Shutterstock Alaska

Najgorsza transakcja w historii. Jak Rosjanie sprzedali Alaskę

2016-07-09 13:00

Był 1867 r., kiedy przez Stany Zjednoczone przetaczała się fala krytyki pod adresem rządu, który postanowił kupić od Rosjan Alaskę – ogromny, zamarznięty, i, jak się wtedy wydawało, zupełnie bezużyteczny obszar. Amerykanie mieli jednak nosa. Choć niemal 150 lat temu wydawało się, że wybawiają Rosjan z kłopotu, okazuje się, że znakomicie wyszli na zakupie. Dziś Alaska jest warta jakieś 4,4 mln proc. więcej (sic!) niż za nią zapłacono, a Rosjanie tylko mogą pluć sobie w brodę.

Rosja nie miała nic wspólnego z Alaską aż do 1741 r., kiedy dotarł tam duński żeglarz Vitus Bering pływający w służbie carskiej marynarki. To właśnie jemu zawdzięczamy odkrycie, że Ameryka Północna nie łączy się z Azją i dlatego do dziś cieśninę oddzielającą te dwa kontynenty nazywamy jego nazwiskiem. Ale do rzeczy. Bering żeglował wraz z Rosjaninem Aleksiejem Czirikowem. Po ich dopłynięciu do Alaski Rosja bardzo szybko ja zaanektowała, ustanawiając tam swoją kolonię. Jako ciekawostkę można podać, że dzisiejsza nazwa amerykańskiego stanu pochodzi właśnie z języka rosyjskiego, do którego dotarła za pośrednictwem mowy Aleutów - rdzennych mieszańców nowo odkrytego lądu, w którym znaczyła tyle co „półwysep” lub też według innych źródeł „wielka ziemia”.

ZOBACZ TEŻ: Zatonięcie Titanica. Największy przekręt ubezpieczeniowy w historii? [WIDEO]

Początkowo Rosjanie zupełnie nie wiedzieli, co mają zrobić z nowymi terenami. Stan taki trwał aż czterdzieści lat, do czasu aż zaczęli rozwijać tam handel. Problemem było jednak to, że wciąż nie było pomysłu, jak zachęcić rosyjskich obywateli do osiedlania się na nowym, niegościnnym lądzie. Od kiedy Rosja stała się właścicielką Alaski, nie mieszkało tam na stałe więcej niż czterystu kolonizatorów. Wciąż brakowało rąk do pracy i mimo że przez jakiś czas handel dobrami takimi jak skóry, futra czy ryby kwitł, szybko okazał się nieopłacalny. Nie dość że kolonia przynosiła Rosji straty, to jeszcze skarbiec imperium znacząco uszczupliła wojna krymska, która zakończyła się klęską Rosji. Na tronie zasiadał wtedy car Aleksander II Romanow, który zaczął kombinować, jak pozbyć się bezużytecznego, zamarzniętego półwyspu.

Rosjanie w końcu wpadli na pomysł sprzedaży niechcianej ziemi. Okazało się, że kupnem zainteresowane są Stany Zjednoczone. Dziś taka transakcja zapewne w ogóle nie doszłaby do skutku, bo relacje między Rosją a USA są co najmniej tak lodowate, jak sama Alaska, ale w połowie XIX w. oba państwa były zaprzyjaźnione. Na czele Amerykanów stał wtedy prezydent Andrew Johnson, który do pertraktacji ws. kupna Alaski wysłał sekretarza stanu, Williama Sewarda, stronę rosyjską reprezentował zaś baron Stoeckl. Obu dżentelmenom zależało na tym, żeby jak najszybciej sfinalizować transakcję. Rosjanie zgodzili się nawet na niską cenę 7,2 mln dolarów w złocie, byle tylko Amerykanie się nie rozmyślili. Do porozumienia pomiędzy oboma krajami doszło 30 marca 1867 r. Rosjanie odeszli od stołu rokowań zadowoleni, Amerykanom mina zrzedła. W Stanach rozpętało się bowiem prawdziwe polityczne piekło. Obywatele USA uważali zakup Alaski za marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Atmosferę podsycała dodatkowo prasa.

Jeden z nowojorskich dzienników pisał np., że Alaska to „wyciśnięta pomarańcza”, Rosjanie wykorzystali jej wszystkie zasoby i dali Amerykanom ochłapy. Dziennikarze uważali, że zakup to tylko kaprys prezydenta i sekretarza stanu, który chciał, aby Ameryka stała się imperium. Nieoczekiwanie z pomocą przyszli… Rosjanie. Tak bardzo zależało im na tym, żeby o transakcji zapomniano jak najszybciej, że zaczęli opłacać amerykańskich dziennikarzy i polityków, byle tylko w Ameryce mówiono o zakupie jak najbardziej przychylnie. Tymczasem historia zaczęła się powtarzać. Stany też nie miały pomysłu, co zrobić z nowym terytorium. Zmieniło się to pod koniec XIX w., kiedy na granicy z Kanadą odkryto złoto. Zapanowała istna gorączka. Na zamarznięty ląd zaczęli wędrować poszukiwacze i osadzać się tam. O prawdziwej wartości Alaski Amerykanie przekonali się jednak dopiero po II wonie światowej. Przecież gdyby nie odkupili terenu od Rosji, mieliby tuż „nad głową” Związek Radziecki! Prawdziwa euforia zapanowała zaś w latach 70-tych XX w., kiedy na Alasce odkryto cenne złoża ropy naftowej i gazu ziemnego.

ZOBACZ TEŻ: Ta firma zawładnęła umysłami. Poznaj historię Apple

Mimo że od ostatecznego zatwierdzenia kupna zamarzniętego półwyspu przez stronę amerykańską minie niedługo 148 lat (stało się to 14 lipca 1868 r.), to temat wciąż jest gorący. W 2012 r. dziennik „Washington Post” wysunął ironiczną i bardzo kontrowersyjną propozycję: teraz czas, by to Stany sprzedały Alaskę np. Chinom. Według dziennikarzy miałoby to rozwiązać liczne problemy finansowe USA. Na potrzeby tekstu wyliczono, że 7,2 mln dolarów, za które Amerykanie kupili półwysep, w naszych czasach warte byłoby ok. 114 mln dolarów (ok. 456 mln zł). Porównano to z obecną rzeczywistą wartością Alaski, którą dziennikarze oszacowali na, uwaga, 5 bilionów dolarów (20 bilionów zł). To aż 4,4 mln procent więcej niż kwota, za którą półwysep stał się amerykańską własnością! Co sprawia, że Alaska jest tak cenna? To przede wszystkim wspomniane wcześniej zasoby naturalne. Potwierdzono, że na półwyspie można wydobyć aż 3,7 mld baryłek ropy naftowej, ogromny teren jest też bogaty w ok. 260 mld metrów sześciennych gazu ziemnego. A mowa tu tylko o zasobach potwierdzonych – wiele czeka na odkrycie. Do tego dochodzą jeszcze wartościowe miedź, złoto i molibden… Wszystkie te dane dają dziś prawo nazywać sprzedaż Alaski (przynajmniej z perspektywy Rosji) najgorszą transakcją w historii świata.

Źródła: historia.org.pl, statesymbolsusa.org, washingtonpost.com

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze