Polskie prawo zakazuje zbieractwa na terenie parków narodowych. Osoby, które je łamią, mogą być ukarane na trzy sposoby. Pierwszym z nich jest grzywna, przyznana na podstawie Kodeksu wykroczeń, w wysokości 250 zł, zaś drugim mandat na kwotę 500 zł, wydany w oparciu o ustawę o ochronie przyrody. Trzecia opcja dotyczy recydywistów. W ich przypadku sprawa może zostać skierowana do sądu, a tam grzywna może sięgnąć nawet 800 zł.
Sprawdź także: Praca sezonowa w Wielkiej Brytanii. Ile zarobisz i na jak długo możesz jechać
Co jest przyczyną zwalczania zbieraczy? Po pierwsze, jagody powinny pozostać w lesie, ponieważ żywią się nimi ptaki i inne zwierzęta leśne. Po drugie, „jagodziarze" korzystają zwykle z maszynek do zbierania owoców, które niszczą roślinność.
– To pozbawia tzw. „bazy zerowej" zwierzynę, która przed zimą musi przybrać na wadze – powiedział cytowany przez wp.pl Włodzimierz Zieliński, komendant Straży Parku.
Czytaj też: Ile zapłacisz za jazdę bez pasów? [TARYFIKATOR MANDATÓW]
Jak podał kilka dni temu portal rmf24.pl, ze zbieraczami walczą również czeskie władze. W niektórych fragmentach parku po czeskiej stronie wprowadzono nawet całkowity zakaz wejścia. Informacja o zamkniętych terenach jest przekazywana spacerowiczom oraz rowerzystom w trzech językach – po polsku, czesku i niemiecku. Zakaz wstępu obejmuje m.in. okolice Małej Upy, Śnieżki, doliny i źródła Łaby oraz Czarnej Hory. Naruszenie przepisu karane jest mandatem w wysokości 10 tys. koron, czyli ok. 1,5 tys. zł. Oprócz kary pieniężnej, zbieraczom grozi także konfiskata sprzętu. Zakaz ma obowiązywać do końca października.
Źródło: wp.pl, rmf24.pl