Super Historia

O wolność i niezawisłość. Śledztwo i proces I Zarządu Głównego WiN

2024-03-03 6:07

Za pomocą perfidnych metod śledczych, pokazowego procesu i ochydnej prowokacji opartej na szpiclach komuniści zniszczyli największą powojenną organizację podziemną – Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość

Spis treści

  1. Wygrać w wolnych wyborach
  2. Nic nie warte słowo honoru
  3. Rozkazy aresztowanego
  4. Rozprawić się na rozprawie
  5. Część kampanii wyborczej
  6. Przejęcie pełnej kontroli

2 września 1945 r. grupa byłych wysokich oficerów AK i DSZ, na czele z płk. Janem Rzepeckim, powołała organizację Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji Wolność i Niezawisłość. Tak mówił o niej Rzepecki w trakcie pokazowego procesu, dowodząc, że nie miała charakteru militarnego: „Unikaliśmy w tej nazwie słowa walka, żeby nie sugerować ludziom, że to ma być coś zaczepnego. W naszym rozumieniu nowa organizacja miała być organizacją absolutnie cywilną, która zrezygnowała ze wszystkich zainteresowań sprawami wojskowymi. Była to organizacja niezależna, która prócz tego, że uznawała rząd w kraju, to właściwie była w stosunku do niego przestępczą, bo nielegalną”.

Wygrać w wolnych wyborach

WiN miało wspierać niekomunistyczne partie polityczne, tak aby te, w wolnych wyborach parlamentarnych zapowiedzianych w Jałcie, odsunęły komunistów od władzy w kraju. Regulamin Zrzeszenia WiN głosił, że jego celem jest wywalczenie wprowadzenia w Polsce w życie zasad demokracji w zachodnioeuropejskim znaczeniu tego określenia. "W ten sposób mają być uzyskane warunki do swobodnej wewnątrzpolitycznej walki o duszę i charakter Narodu Polskiego, o uzdrowienie i unowocześnienie społecznego i gospodarczego ustroju Rzeczpospolitej oraz właściwe miejsce i sprawiedliwe warunki Narodu Polskiego w rodzinie narodów Europy”. Natomiast faktycznie zrzeszeniu nadal podlegało ok. 60 oddziałów zbrojnych, liczących nawet ponad 2100 partyzantów. Mimo wsyp i aresztowań dużej liczby działaczy, organizacji udało się przeprowadzić poważną akcję uświadamiającą przed referendum z 30 czerwca 1946 r., a także przed wyborami parlamentarnymi w styczniu 1947 r.Przeciw osobom uwikłanym we władze komunistyczne zrealizowano akcję „O” („Odpluskwianie”), polegającą wbrew ostrej nazwie nie na zabójstwach, ale zniechęcaniu, poprzez zastraszanie, do dalszej działalności. Poza tym WiN zredagowało i przekazało Radzie Bezpieczeństwa ONZ memoriał o rzeczywistej sytuacji w Polsce.

Nic nie warte słowo honoru

W listopadzie 1945 r. doszło do rozbicia pierwszego dowództwa centralnego WiN. Najpierw schwytano "Marcysię", czyli kpt. Emilię Malessę, będącą kierowniczką łączności zagranicznej WiN. Dyrektor Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego płk. Józef Różański dał jej oficerskie słowo honoru, że osoby, które ujawni nie zostaną aresztowane. Kapitan uwierzyła, wkrótce więc jej kontakty konspiracyjne leżały na biurku Różańskiego. 5 listopada w Łodzi aresztowano Jana Rzepeckiego "Prezesa" – jednego z najważniejszych przywódców Armii Krajowej, współpracownika Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka". Wykorzystując inne informacje przekazane przez "Marcysię", oficerowie MBP zdołali przekonać aresztanta, że od początku infiltrowali organizację. Nie wierzył, więc rzucono mu na stół dokumentację wewnętrzną WiN, którą faktycznie udało się zdobyć komunistom. Wtedy uznał, że mówią prawdę. Po chwili spadł na niego kolejny cios. Powiedziano mu, że tylko od niego zależy, co stanie się z dziesiątkami tysięcy podkomendnych działających w podziemu: może sprawić, że zginą, ale może ich też uratować. Oczywiście coś za coś, a w tym wypadku ceną miało być ujawnienie struktur.

Rozkazy aresztowanego

Było to nieco nielogiczne, bo skoro infiltracja była rzekomo tak zaawansowana, jakim cudem struktury pozostawałyby nieznane? Jednak presja rodem ze stalinowskich aresztów sprawdziła się i tym razem. Rzepecki pękł po około 24 godzinach, ujawnił bezpiece struktury i inne tajemnice organizacji, po czym listownie jął namawiać konspiracyjnych współpracowników do ujawnienia się. Jego apele były przyjmowane z niedowierzaniem i nieufnością. Powód był co najmniej jeden. Zaledwie przed paroma miesiącami, gdy po ujęciu 1 sierpnia 1945 r., płk. Jan Mazurkiewicz "Radosław", delegat na Obszar Centralny Delegatury Sił Zbrojnych, wzywał do tego samego, Rzepecki ostro przeciwstawił się dekonspiracji. Postanowiono więc nie zareagować na wezwania przełożonego, argumentując, że ten, będąc aresztowanym, nie ma prawa rozkazywać. Mimo to wkrótce UB miało w rękach niemal cały I Zarząd Główny WiN. Bezpieka stosowała sowiecką taktykę śledczą. Nowo ujętych konfrontowano z zastraszonymi już aresztowanymi. Rozmawiał z nimi m.in. Rzepecki, który namawiał by ujawnili swoich podkomendnych i miejsca ukrycia sprzętu. Wielu działaczy WiN zostało w ten sposób zdekonspirowanych, a w ręce bezpieki trafiły nie tylko drukarnie i radiostacje, ale i blisko milion dolarów z organizacyjnej kasy.

Rozprawić się na rozprawie

Uwięzienie przywódców Zrzeszenia WiN nie zostało podane do publicznej wiadomości. Dopiero po upływie kilku miesięcy, w kwietniu 1946 r. ukazała się na ten temat pierwsza wzmianka prasowa, bez wskazania, kto został aresztowany. Po pół roku, w październiku 1946 r. władze komunistycznej Polski podjęły decyzję o procesie pokazowym czołowych działaczy WiN, przeciwko którym toczyły się śledztwa. Na rozprawie w Warszawie, trwającej od 4 stycznia do 3 lutego 1947 r., na ławie oskarżonych posadzono 10 osób: płk Jana Rzepeckiego "Prezesa", płk Antoniego Sanojcę "Cisa" (zastępcę Rzepeckiego i prezesa Obszaru Południowego), płk Jana Szczurka-Cergowskiego "Mestwina" (prezesa Obszaru Zachodniego i p.o. prezesa WiN), płk Tadeusza Jachimka "Ninkę", kpt Józefa Rybickiego "Macieja", ppłk Ludwika Muzyczkę, kpt. Henryka Żuka , kpt. Emilię Malessę, kpt. Kazimierza Leskiego i kpt. Mariana Gołębiewskiego. Aż ośmiu spośród podsądnych było kawalerami Orderu Virtuti Militari. Nie wszystkich w śledztwie torturowano zadając ból, ale stosowano wobec nich terror psychiczny, głodzono, prowadzono wielogodzinne, często nocne, przesłuchania, manipulowano nimi i nie pozwalano zmrużyć oka nawet przez kilka dni. Proces był reżyserką Urzędu Bezpieczeństwa. Ujawniano tylko niektóre z informacji, a artykuły prasowe, teksty lektorów radiowych i materiały Polskiej Kroniki Filmowej znalazły się pod ścisłą kontrolą UB.

Część kampanii wyborczej

Najdokładniej pozwolono zrelacjonować dziennikarzom część procesu, w której wyjaśnienia składał Rzepecki: z 4, 6, 8 i 9 stycznia. Proces ruszył na dwa tygodnie przed wyborami do Sejmu Ustawodawczego (19 stycznia 1947 r,), a tym samym stał się częścią kampanii wyborczej komunistów i partii Bloku Demokratycznego (PPR, SD i SL).Celem pokazówki była kompromitacja podziemnej aktywności Zrzeszenia WiN, ale i podziemia w ogóle. Wykazano, że WiN miało powiązania z PSL, co miało zdyskredytować w oczach Polaków Stanisława Mikołajczyka. Proces jasno dawał do zrozumienia, że tzw. działalność zbrojna podziemia polegała na zabijaniu przeciwników politycznych i rabowaniu mienia. Działalność wywiadowczą WiN nazywano nie inaczej, jak szpiegostwem. Współpraca z nacjonalistycznym podziemiem ukraińskim (Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów oraz UPA) na Lubelszczyźnie była niewątpliwie obciążająca, ale dowodzono, że odbywała się za zgodą głównodowodzących stowarzyszenia.3 lutego 1947 r. sąd w składzie: płk Władysław Garnowski (przewodniczący, były żołnierz AK), ppłk Jan Hryckowian (były żołnierz AK) i kpt. Stanisław Kaczmarek ogłosił wyrok. Na karę śmierci skazał Mariana Gołębiewskiego. Pozostałym zasądził od 2 do 12 lat więzienia (Jan Rzepecki dostał 8 lat). Wtedy pojawił się apel 23 wyższych oficerów byłej Armii Ludowej, o maksymalne złagodzenie wyroków oraz umożliwienie konspiratorom, którzy "zbłądzili" powrotu do życia w cywilu. Bolesław Bierut natychmiast skorzystał z prawa łaski, pięciu skazanym, w tym Rzepeckiemu, darowując karę w całości, czterem obniżając ją do 6 lat, a Gołębiewskiemu karę śmierci zmieniając na dożywocie.

Przejęcie pełnej kontroli

Już jednak we wrześniu 1947 r. po procesie w Krakowie, na karę śmierci (zmienioną później na dożywotnie więzienie) skazano płk. Franciszka Niepokólczyckiego "Halnego" (prezesa Zarządu Głównego WiN), a w grudniu 1947 r. na dożywocie ppłk. Wincentego Kwiecińskiego "Głoga" (wyszedł z więzienia w kwietniu 1957 r.). W październiku 1950 r. karę śmierci dostał ppłk. Łukasz Ciepliński "Ostrowski". Stracono go wraz z sześcioma członkami IV Zarządu WiN 1 marca 1951 r.Do tego tragicznego wydarzenia nawiązuje ustanowiony w 2011 r. - właśnie na 1 marca - Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Po rozbiciu IV Zarządu Wolności i Niezawisłości polski Urząd Bezpieczeństwa dostał od KGB ZSRR polecenie przejęcia pełnej kontroli nad organizacją. Pierwszym krokiem ku urzeczywistnieniu tego planu było zwerbowanie kierownika Biura Studiów w Wydziale Informacji IV Zarządu WiN – Stefana Sieńki "Wiktora". Następnym prowokacja o kryptonimie Cezary, polegająca na utworzeniu z agentów oraz kadry Urzędu Bezpieczeństwa fikcyjnej V Komendy WiN. Ale nie dalsza kompromitacja podziemia była tu celem, lecz dezinformacja wywiadów Zachodu. Pomiędzy wiosną 1948 r. a końcem roku 1952 przejmowano radiostacje, w które państwa anglosaskie wyposażały rzekome polskie podziemie. Do tego znowu udało się przejąć ponad milion dolarów, po prostu przyjmując je z wdzięcznością na cele aktywności antykomunistycznej w Polsce Ludowej. 140 członków WiN, przekonanych, że służą w podziemiu niepodległościowym, aresztowano. Skazano 55 osób, w tym 15 usłyszało wyroki śmierci, a represjonowano blisko 300. W grudniu 1952 r. rzekoma komenda WiN ujawniła się, kompromitując tym samym polskie ośrodki emigracyjne na Zachodzie i skutecznie pogrążając resztki krajowego podziemia.

Pieniądze to nie wszystko - Artur Soboń

QUIZ PRL: Dokąd i jak Polacy uciekali z PRL?

Pytanie 1 z 10
Jeśli ktoś zostawał na Zachodzie np. nie wracając z zagranicznej wycieczki, MO mówiło, że jest:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze