BEZ ROPY Z IRANU I WENEZUELI
Prezydent USA Donald Trump – mimo, że partnerzy europejscy mu to odradzali – podjął decyzję o wyjściu Stanów Zjednoczonych z porozumienia nuklearnego z Iranem. Uznał, że było ono nieudane i nie przyniosło pokoju. W życie weszły potężne sankcje gospodarcze w stosunku do Iranu, w tym zakaz kupowania od tego kraju ropy naftowej. Niestety brak irańskiej ropy to ogromna wyrwa na rynku.
Kłopoty z Iranem i zapalna sytuacja między Izraelem a Palestyńczykami wpływają na wzrost napięcia w całej Zatoce Perskiej. Inne kraje-producenci ropy naftowej boją się konfliktu zbrojnego w regionie. A to też winduje ceny ropy.
Winnym jest też Nicolás Maduro, pełniący funkcję prezydenta Wenezueli. Ten kraj pogrąża się w chaosie i dyktaturze. I choć jest bardzo daleko od nas (Ameryka Południowa), to kłopoty Wenezueli wpływają na ceny paliw na naszych stacjach. Wenezuela była bowiem paliwową potęgą. Teraz jednak tamtejszy państwowy monopol naftowy dogorywa.
W rezultacie sytuacja polityczna sprawia, że ceny paliw są wysokie i pewnie takie pozostaną przez dłuższy czas. A warto wiedzieć, że prawie 100 proc. ropy naftowej wykorzystywanej w Polsce do produkcji paliw kupowane jest za granicą. Cena ropy zależy też od kursu dolara. Kiedy dolar jest drogi (a obecnie jego cena również rośnie), koszty zakupu stają się większe.
Jednak mimo rosnących cen ropy naftowej, w Polsce ceny paliw na stacjach benzynowych należą nadal do najniższych w Europie. Tańszą Pb95 mają wyłącznie Rumunia, Turcja, Bułgaria i Kosowo.
PODATKI... PRAWIE NAJNIŻSZEW EUROPIE
Wyższe podatki w cenie paliw niż w Polsce są m.in. na Litwie, Łotwie, w Estonii, Słowenii i Słowacji, na Węgrzech i w Czechach. Rekordzistami są takie kraje jak Holandia, Grecja, Włochy, Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Niższy udział podatków VAT i akcyzy w cenie benzyny niż Polska ma jedynie Bułgaria, Rumunia i Luksemburg.
CO Z TĄ OPŁATĄ EMISYJNĄ?
Emocje wzbudza planowana opłata emisyjna. Krytykują ją zwłaszcza politycy opozycji, mimo że ma wejść dopiero od 2019 r. A przecież jej celem jest pozyskanie środków na inwestycje proekologiczne. Minister Energii Krzysztof Tchórzewski zapewniał, że pozyskane z tytułu opłaty emisyjnej pieniądze nie obciążą kierowców. Zaznaczył też od razu, że pokrycie tej opłaty wezmą na siebie państwowe spółki paliwowe. Swoich klientów uspokaja PKN ORLEN. Prezes spółki Daniel Obajtek już potwierdził, że dzięki inwestycjom w rozwój elektromobilności ( m.in. na ten cel rząd chce przeznaczyć środki) koncern sam poniesie koszty opłaty emisyjnej, więc paliwa dodatkowo nie zdrożeją.
Po co w ogóle ta opłata? Dzięki tym funduszom podjęta zostanie walka ze smogiem. Stan powietrza w Polsce jest zły, a to ma bezpośredni wpływ na zdrowie Polaków.
W raporcie przygotowanym przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska czytamy, że smog jest niezmiernie niebezpieczny dla układów oddechowego i krążenia. Tylko z badań przeprowadzonych w aglomeracji górnośląskiej przez Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu wynika, że od 5 do 14 dni po wystąpieniu przekroczenia dopuszczalnego poziomu pyłu zawieszonego PM 10μm istotnie wzrasta częstotliwość występowania udaru mózgu (o ok. 9 proc.)! Smog przyczynia się także do powstawania nowotworów płuc. Poprawa jakości powietrza będzie wymagała sporych inwestycji m.in. właśnie w elektromobilność. Takie działania w większości krajów na świecie finansowane są z opłat emisyjnych.
PKN ORLEN zapowiada, że nie musi przerzucać na klientów nowej opłaty paliwowej. Liczy na spore zyski z elektromobilności i rozszerza program budowy punktów ładowania samochodów elektrycznych. W pierwszym etapie pilotażu, do końca 2019 r., zostanie uruchomionych około 50 szybkich punktów ładowania. Łącznie ma ich być 150. Ustawa o biopaliwach (ta sama, która wprowadza opłatę paliwową) umożliwia PKN ORLEN rozwój elektromobilności, w czym koncern widzi swoją biznesową szansę. Oddanie do budżetu państwa opłaty paliwowej nie traktuje więc jako obciążenia, ale jako inwestycję w budowę w Polsce rynku paliw alternatywnych, na którym sam skorzysta. – Nowe technologie i wszystko, co wiąże się z budową innowacyjnej infrastruktury energetycznej to bardzo perspektywiczny biznes.
Dla nas szczególnie ważne jest, żeby od początku zająć w tym obszarze mocną pozycję – wyjaśnia Daniel Obajtek, prezes PKN ORLEN. Już od 2019 r. kierowcy samochodów elektrycznych będą mieli możliwość przejechania całej Polski głównym szlakami komunikacyjnymi, ładując swoje pojazdy na stacjach ORLEN. Trwają właśnie przetargi na wykonawców szybkich ładowarek o mocy 50 i 100 kW. Taka stacja pozwala na naładowanie akumulatorów pojazdu elektrycznego z poziomu 20 proc. do 80 proc. pojemności w około 20–30 min. A PKN ORLEN nie jest przecież tylko spółką paliwową. Ma silnie rozwiniętą petrochemię oraz energetykę. A te gałęzie przemysłu będą dostawcami produktów niezbędnych do rozwoju elektromobilności (np. produkty chemiczne stosowane są w bateriach samochodowych, a komponenty z tworzyw sztucznych używane są do samochodów elektrycznych).
Akcja partnerska