Sejmowi urzędnicy prognozują, że do parlamentu po październikowych wyborach, do poselskich ław nie wróci aż 300 polityków. – Największy odpływ z Sejmu po wyborach czeka obecnych posłów Platformy. Tam będzie prawdziwa rzeź – ocenia w "Rzeczpospolitej" Maciej Mroczek, poseł Ruchu Palikota, który startować będzie z list Zjednoczonej Lewicy w Lubuskiem
Czytaj też: Łodzianka trafiła na listę dłużników za 25 groszy. Nawet nie wiedziała, że ma dług
Posłowie otrzymują stałą pensje w kwocie 9,892 zł brutto i dietę 2,473 zł (zwolnioną z podatku). Będąc członkiem komisji sejmowych polityk dostaje dodatkowe pieniądze. Ci, którzy pełnią funkcję przewodniczącego komisji mają ekstra 20 proc. uposażenia (1978 zł), ich zastępcy 1483 zł, a przewodniczący stałych podkomisji 10 proc. – 989 zł.
Gdy kończy się ich kadencja otrzymują trzymiesięczną odprawę, czyli łącznie prawie 30 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć całą armię zwalnianym pracownikom biur poselskich. Tutaj liczba osób oraz ich odpraw jest trudna do oszacowania. Szumując wyliczono, że zakończenie kadencji Sejmu będzie kosztowało 32,2 mln zł, a w przypadku Senatu 6 mln zł.
Źródło: "Rzeczpospolita"