
- Młodzi pracujący na zleceniach tracą nawet do 9,6% przyszłej emerytury, co przykładowo oznacza różnicę 422 zł miesięcznie na świadczeniu.
- Brak składek na początku kariery jest szczególnie dotkliwy, ponieważ każda złotówka wpłacona do systemu emerytalnego podlega wieloletniej waloryzacji.
- Umowy zlecenia pozbawiają młodych pracowników wielu praw, takich jak świadczenia chorobowe czy rodzicielskie, utrudniają kredyt hipoteczny i nie wliczają się do stażu pracy.
- Istnieje proste rozwiązanie: umowa o pracę bez dodatkowych kosztów dla pracodawcy, która zapewniłaby studentom pełną ochronę i prawa, nie obciążając finansowo firm.
Ile tracą młodzi przez umowy zlecenia?
Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, oszacował, że student pracujący na zleceniu od 21. roku życia przez pięć lat pozbawia się od 8,8 do 9,6 proc. przyszłej emerytury.
– Zakładając, że wiek emerytalny dla kobiet wynosi 60 lat i studentka będzie pracowała do tego czasu nieprzerwanie, jej emerytura byłaby niższa o 9,6 proc. W przypadku mężczyzn strata wyniosłaby ok. 8,8 proc. – podaje ekspert, cytowany przez Business Insider.
Przy wynagrodzeniu 3,5 tys. zł brutto w okresie studiów i 7 tys. zł brutto później, różnica w świadczeniu to nawet 422 zł miesięcznie.
Dlaczego brak składek to tak poważny problem?
Eksperci podkreślają, że największe straty pojawiają się na początku kariery, bo każda złotówka wpłacona do systemu podlega wieloletniej waloryzacji.
– "Każde 1000 zł wprowadzone do systemu na początku kariery zawodowej będzie co roku waloryzowane, a więc cenniejsze niż składka wpłacona w środku czy pod koniec pracy zawodowej" – wyjaśnia dr Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej.
Przykłady pokazują, że złotówka wpłacona w 1999 r. w 2023 r. była warta 3,6 zł. Studenci pracujący tylko na zleceniach nie widzą tego efektu i łatwo ulegają narracji, że system emerytalny nie ma przyszłości.
Brak ochrony i gorszy start w dorosłość
Niższa emerytura to niejedyny kłopot. Zleceniobiorca nie ma prawa do świadczeń chorobowych ani rodzicielskich, trudniej mu uzyskać kredyt hipoteczny, a jego praca nie wlicza się do stażu.
– "To wina państwa, które stosuje dumping socjalny i tworzy ludzi pracujących drugiej kategorii "– ocenia dr Lasocki.
Korzyści dla pracodawców, straty dla młodych
Dla pracodawców zatrudnianie studentów oznacza niższe koszty – brak obowiązku opłacania składek społecznych i zdrowotnych. Jednak, jak wskazują eksperci, młodzi wyłącznie na tym tracą.
– "Wystarczy, aby taka osoba była zatrudniana na umowie o pracę, ale bez dodatkowych kosztów po stronie pracodawcy. Wtedy student dostaje pełną ochronę, a pracodawca nie płaci ani złotówki więcej" – podsumowuje Lasocki.