Według projektu ustawy, stawka opłaty mocowej będzie ustalana oddzielnie dla gospodarstw domowych oraz dla pozostałych odbiorów, a jej wysokość ma być zatwierdzana przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Resort energii nie wskazał jeszcze ile dokładnie ma ona wynosić, jednak z przedstawionych informacji wynika, że do 2027 r. rynek mocy miałby kosztować odbiorców przemysłowych – ok. 2,11 mld zł, sektor MSP oraz dużych firm nie będących odbiorcami przemysłowymi – 14,97 mld zł, zaś gospodarstwa domowe – około 6, 93 mld zł.
Sprawdź także: Opłata drogowa to nie jedyny podatek jaki planuje rząd. Zobacz, jak PiS złupi Polaków
Celem wprowadzenia nowej opłaty jest pozyskanie środków na finansowanie mechanizmów wspierania inwestycji w konwencjonalnej energetyce, a także na wynagrodzenia dla elektrowni za utrzymanie dyspozycyjności. Ministerstwo Energii chce wyciągnąć dzięki niej ok. 3,8 mld zł z kieszeni Polaków.
Zdaniem wiceministra energii Andrzeja Piotrowskiego zaangażowanie firm energetycznych w restrukturyzację kopalń w okresie średnio- i długoterminowym może przyczynić się nie do podwyżek, ale do stabilizacji cen energii, które mają dużą tendencję do wahań ze względu na zmiany cen na rynkach surowcowych oraz działania spekulacyjne.
Czytaj też: Zapłacimy więcej za prąd i wodę. Nowa opłata w rachunkach
Ową stabilizację ma zapewnić polskiemu rynkowi energii powiązanie z węglem, który jest naszym naturalnym surowcem. Wiceminister Piotrowski tłumaczył, że dzięki integracji pionowej, czyli oparciu energetyki na własnym surowcu, cena węgla nie ma istotnego znaczenia na ostateczny koszt energii.
W rezultacie, mimo że ceny energii elektrycznej nie powinny znacząco wzrosnąć, rachunki za prąd i tak będą wyższe z powodu dodatkowej opłaty mocowej.
Źródło: Superbiz.pl, radiozet.pl, wnp.pl