Problemy czeskiej spółki i zatrudnionych w niej pracowników opisywaliśmy w kwietniu. Wówczas rząd w Pradze zrezygnował z możliwości wsparcia upadających kopalni z publicznych pieniędzy.
Zobacz też: Enea zawiesiła skompromitowaną wiceprezes Elżbietę Piwoński
Jednak w obliczu ogłoszenia przez OKD niewypłacalności czeski rząd zgodził się pod koniec lipca na udzielenie tej firmie kredytu w wysokości 700 mln koron (110 mln złotych), ale pod warunkiem spełnienia kilku wymogów, w tym uchwalenia przez jej wierzycieli planu restrukturyzacyjnego - co nastąpiło w czwartek.
Według przedstawicieli OKD, po wstrzymaniu wydobycia w dwóch kolejnych kopalniach spółka mogłaby od końca 2018 roku znów przynosić zyski. Funkcjonowałyby wtedy już tylko dwie kopalnie, a w roku 2023 tylko jedna, zatrudniająca jeszcze ponad 1500 ludzi.
OKD wydobywa 8 mln ton węgla kamiennego rocznie. Spółka ma 9400 własnych pracowników, a ponadto zatrudnia 2700 osób z firm z nią kooperujących i 200 dalszych wynajętych od agencji pośrednictwa pracy. W obu tych ostatnich kategoriach chodzi w znacznej mierze o pracowników z Polski. Do niewypłacalności OKD przyczyniły się zarówno spadkowy trend cen węgla, jak i nadmierne koszty obsługi własnego zadłużenia.
Likwidacja wydobycia to przede wszystkim problem społeczny dla Czech. Jak zwracał uwagę w rozmowie z wnp.pl Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, udział węgla kamiennego w bilansie energetycznym tego kraju jest znikomy, ale upadłość OKD to zagrożenie dla ponad jedenastu tysięcy miejsc pracy. Część z nich to także Polacy, dlatego może to zrodzić również problem społeczny po naszej części granicy z tytułu utraty około 1200 miejsc pracy, jakie mają polscy górnicy w czeskich firmach pracujących w OKD. A dochodzą jeszcze pracownicy firm zewnętrznych. Chodzi o ponad dwa tysiące miejsc pracy.
Źródło: PAP