- W 2024 roku przeciętne roczne wynagrodzenie brutto w Polsce (21,2 tys. euro) było niemal o połowę niższe niż średnia unijna (39,8 tys. euro), plasując nas wśród najniżej opłacanych krajów UE.
- Dane te są jednak mylące, ponieważ nie uwzględniają stabilnego kursu złotego, niższych kosztów życia w Polsce oraz relatywnie niskiego klina podatkowego, co zniekształca realną siłę nabywczą.
- Po skorygowaniu o siłę nabywczą, Polska awansuje z 20. na 15. miejsce w UE, a pod względem płacy netto wyprzedza osiem państw, co pokazuje, że "na rękę" Polacy zarabiają lepiej, niż sugerują dane brutto w euro.
- Niski odsetek pracowników zatrudnionych na część etatu w Polsce (ok. 5,5% w 2025 r.) oznacza, że statystyki Eurostatu dotyczące płac brutto na pełny etat dość wiernie oddają faktyczne zarobki, w przeciwieństwie do krajów z dużą liczbą pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin
Jak niskie są zarobki w Polsce według danych Eurostatu?
Statystyki opublikowane przez Eurostat mogą budzić niepokój. W 2024 roku przeciętna roczna płaca brutto w UE wynosiła 39,8 tys. euro, podczas gdy w Polsce było to zaledwie 21,2 tys. euro. Oznacza to, że nominalnie zarabiamy o 47% mniej niż średnia unijna i aż o 60% mniej niż w sąsiednich Niemczech. W tym rankingu wyprzedzamy jedynie Słowację, Węgry, Grecję i Bułgarię. Co więcej, w ciągu ostatnich dwudziestu lat, mimo wizerunku "europejskiego tygrysa", pozwoliły się nam wyprzedzić kraje bałtyckie, a Rumunia niemal nas dogoniła.
Jak czytamy w analizie money.pl, choć w 2024 roku odnotowaliśmy imponujący, 16,6-procentowy wzrost płac w euro, był on w dużej mierze efektem umocnienia się złotówki, a nie tylko podwyżek. Według danych Eurostatu, przeciętne roczne wynagrodzenie brutto w Polsce w 2024 r. wynosiło nieco ponad 21,2 tys. euro, co plasowało nas w grupie najsłabiej zarabiających nacji w UE. Dane te nie uwzględniają jednak kilku kluczowych aspektów, które realnie wpływają na zasobność portfeli Polaków.
Dlaczego siła nabywcza pieniądza zmienia wszystko?
Pierwszym i najważniejszym czynnikiem, który koryguje ponury obraz, jest parytet siły nabywczej (PPS). Wskaźnik ten uwzględnia lokalne ceny, pokazując, ile towarów i usług można faktycznie kupić za daną pensję. Ponieważ w Polsce wciąż jest relatywnie tanio, siła nabywcza naszych zarobków jest znacznie wyższa, niż sugerują proste przeliczenia na euro. Po uwzględnieniu tego wskaźnika Polska awansuje z 20. na 15. miejsce w rankingu płac w Unii Europejskiej.
Różnica jest znacząca. Jak podaje portal money.pl, nominalnie zarabiamy o 65% mniej niż Niemcy. Jednak po uwzględnieniu kosztów życia, ta dysproporcja maleje. Polski pracownik otrzymujący średnią płacę na krajowym rynku może więc kupić o 46 proc. mniej towarów i usług niż niemiecki pracownik na tamtejszym rynku. To wciąż duża różnica, ale znacznie mniejsza niż sugerowałyby surowe dane o płacach brutto, które nie biorą pod uwagę, że w Polsce za te same pieniądze żyje się taniej.
Niższe podatki i praca na etat – ukryta przewaga Polski
Kolejne dwa elementy, które poprawiają naszą pozycję, to niższy klin podatkowy i struktura zatrudnienia. W Polsce obciążenia podatkowe i składkowe są relatywnie niskie – różnica między płacą brutto a netto wynosi ok. 24%, podczas gdy średnia w UE to ponad 31%. Dzięki temu pod względem pensji "na rękę" wyprzedzamy już osiem krajów unijnych, w tym Portugalię i Chorwację.
Co równie istotne, w Polsce zaledwie 5,5% osób pracuje na część etatu, co jest jednym z najniższych wskaźników w UE (w Niemczech to ponad 20%). Oznacza to, że statystyki Eurostatu dotyczące płacy w przeliczeniu na pełny etat są w naszym przypadku bardzo bliskie realnym zarobkom. Pod względem przeciętnej płacy netto („na rękę”) osoby samotnej zatrudnionej na pełny etat w 2024 r. Polska wyprzedzała osiem państw UE, w tym Portugalię i Chorwację, a także Litwę i Łotwę. Analiza tych czynników, o których pisze money.pl, pokazuje, że choć wciąż gonimy Zachód, nasza sytuacja finansowa jest lepsza, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Polecany artykuł:
