Policja i prokuratura, które w internecie szukają dowodów przestępstw mają kłopot z uzyskaniem danych o internautach gromadzonych przez największe firmy technologiczne – Facebook, Google czy Apple.
Do Facebooka skierowały w ubiegłym roku wnioski o informacje w sprawie 1071 osób. Portal Marka Zuckerberga zgodził się ujawnić dane 395.
W tym samym okresie na celownik naszych śledczych trafiło 1417 użytkowników Google’a, a dokładniej jego usług, takich jak YouTube, Gmail czy Google+. Ale firma z Mountain View zgodziła się udostępnić dane tylko 402 osób. Na 279 wniosków skierowanych do Microsoftu właściwie w ogóle nie było pozytywnych odpowiedzi, a przynajmniej nie jeżeli chodzi o dane szczegółowe. Jedyne, na co ta korporacja wydała zgodę, to ujawnienie podstawowych danych dotyczących ruchu. Miało to miejsce w przypadku blisko 130 użytkowników.
Zobacz także: O czym twórca Facebooka rozmawiał z papieżem? [SZCZEGÓŁY SPOTKANIA]
Do Apple’a zaś skierowano przez cały 2015 r. tylko 40 wniosków o kontrolę urządzeń, na których były umieszczone jakieś konkretne dane. Producent iPhone’a ujawnił je w 22 przypadkach.
Brak sukcesów w tej dziedzinie to kwestia procedur, które są bardzo skomplikowane, zaś prokuraturze i policji brakuje ludzi wyspecjalizowanych w takich zadaniach.
Czytaj:Zmiany w popularnej aplikacji. Masz 30 dni, aby do nich nie dopuścić
Kolejna kwestia to zasady, jakie obowiązują amerykańskie firmy – okres, w jakim przechowują informacje o użytkownikach to ich wewnętrzna sprawa. Przykładowo Facebook przechowuje informacje tylko przez rok, a to czasem przy skomplikowanych śledztwach zdecydowanie za krótko Druga kwestia to wymogi „probable cause”, czyli „uzasadnionego podejrzenia” w rozumieniu amerykańskiego prawa. Amerykanie oczekują jednoznacznego wykazania, że doszło do popełnienia przestępstwa oraz że dane mają bezpośredni wpływ na śledztwo. Zdarza się, że uzasadnienia polskich służb nie spełniają amerykańskich wymogów.
Tego typy problemy mają też inne kraje.
Źródło: www.gazetaprawna.pl, oprac. MK
Polskie służby kontra Faceebook i Google. Giganci nie chcą ujawniają danych internautów
Na blisko 3 tys. wniosków, jakie polskie służby złożyły do Facebooka, Google i Apple’a w sprawie udostępniania informacji o internautach tylko co trzeci został rozpatrzony pozytywnie. Amerykańskie firmy technologiczne niechętnie dzielą się takimi danymi.
Policja i prokuratura, które w internecie szukają dowodów przestępstw mają kłopot z uzyskaniem danych o internautach gromadzonych przez największe firmy technologiczne – Facebook, Google czy Apple.
Do Facebooka skierowały w ubiegłym roku wnioski o informacje w sprawie 1071 osób. Portal Marka Zuckerberga zgodził się ujawnić dane 395.
W tym samym okresie na celownik naszych śledczych trafiło 1417 użytkowników Google’a, a dokładniej jego usług, takich jak YouTube, Gmail czy Google+. Ale firma z Mountain View zgodziła się udostępnić dane tylko 402 osób. Na 279 wniosków skierowanych do Microsoftu właściwie w ogóle nie było pozytywnych odpowiedzi, a przynajmniej nie jeżeli chodzi o dane szczegółowe. Jedyne, na co ta korporacja wydała zgodę, to ujawnienie podstawowych danych dotyczących ruchu. Miało to miejsce w przypadku blisko 130 użytkowników.
Do Apple’a zaś skierowano przez cały 2015 r. tylko 40 wniosków o kontrolę urządzeń, na których były umieszczone jakieś konkretne dane. Producent iPhone’a ujawnił je w 22 przypadkach.
Brak sukcesów w tej dziedzinie to kwestia procedur, które są bardzo skomplikowane, zaś prokuraturze i policji brakuje ludzi wyspecjalizowanych w takich zadaniach.
Kolejna kwestia to zasady, jakie obowiązują amerykańskie firmy – okres, w jakim przechowują informacje o użytkownikach to ich wewnętrzna sprawa. Przykładowo Facebook przechowuje informacje tylko przez rok, a to czasem przy skomplikowanych śledztwach zdecydowanie za krótko Druga kwestia to wymogi „probable cause”, czyli „uzasadnionego podejrzenia” w rozumieniu amerykańskiego prawa. Amerykanie oczekują jednoznacznego wykazania, że doszło do popełnienia przestępstwa oraz że dane mają bezpośredni wpływ na śledztwo. Zdarza się, że uzasadnienia polskich służb nie spełniają amerykańskich wymogów.
Tego typy problemy mają też inne kraje.
Źródło: www.gazetaprawna.pl, oprac. MK