Zgodnie z zapowiedzią ministra zdrowia Kluby fitness w strefach „czerwonych” zostaną zamknięte już od najbliższej soboty 8 sierpnia.
„Jako Polska Federacja Fitness zrzeszająca około 1000 podmiotów z branży fitness, chcielibyśmy zdecydowanie zaprotestować przeciwko takiej decyzji. Nie jesteśmy branżą o podniesionym ryzyku. W sytuacji, kiedy niemal codziennie słyszymy o nowych przypadkach i ogniskach zakażeń w wielu różnych branżach (które dalej zostają otwarte), w klubach fitness do tej pory takiego nie potwierdzono i jest to oficjalne stanowisko GIS” – mówi Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness (PFF) zrzeszonej w Pracodawcach RP. Federacja zebrała opracowania naukowe i dane z wielu krajów, z których jednoznacznie wynika, że kluby fitness pod względem możliwości zarażenia koronawirusem są miejscami o wiele bezpieczniejszymi od innych, w których również spotykają się większe grupy ludzi. Kluby działają bowiem zgodnie z ostrymi wymogami sanitarnymi, a trenujące osoby muszą ich dokładnie przestrzegać.
„Mamy tu do czynienia z naturalnie wyselekcjonowaną grupą zdrowych, sprawnych i dbających o siebie osób. Po drugie przestrzeganie podstawowych zasad dystansu społecznego, częstego mycia rąk, dezynfekowania sprzętu i utrzymywania lokali w czystości sprawiają, że ryzyko spada niemal do zera. Udowodnili to Norwescy naukowcy badaniem grup osób aktywnych w klubach fitness w Oslo” – mówi Tomasz Gać z PFF. Przytacza on też wnioski przedstawione przez dr. hab. n. med. Ernesta Kuchara z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, według którego publiczne prysznice są bezpieczne, COVID-19 nie przenosi się przez pot ludzki, a także na większe odległości niż zalecany dystans społeczny (1.5m), koronawirusem nie można łatwo zarazić się przez dotykanie tych samych powierzchni, których dotykała osoba chora.
„Po raz kolejny, niestety błędnie, nadano naszej branży niewłaściwy priorytet. Naszym głównym zadaniem i misją, którą wykonujemy codziennie podczas pracy z klientami, jest budowanie odporności, zdrowia i poprawianie kondycji fizycznej, co w dobie pandemii powinno mieć znaczenie kluczowe” – mówi Tomasz Napiórkowski. Zwraca on też uwagę, że ogłaszając zamknięcie klubów fitness, nie poinformowano kto i w jaki sposób pokryje koszty utrzymania (czynsze, pensje pracowników) tych podmiotów, które z dnia na dzień zostaną zamknięte. Branża fitness po 3 miesiącach zamknięcia funkcjonuje dopiero 2 miesiące i to na około 40 proc. możliwości. „Decyzje tego typu torpedują wszelkie wysiłki odbudowania zaufania wśród klientów naszych klubów. W toku konsultacji możemy zaproponować i wypracować dodatkowe rozwiązania w ramach reżimu sanitarnego, które dalej pozwolą działać klubom w czerwonej strefie” – uważa Tomasz Napiórkowski.
SPRAWDŹ TAKŻE: 700 tys. zł - tyle każdego dnia próbują wyłudzić oszuści na cudze nazwiska!