Miesiąc temu pod siedzibą rządu Ewy Kopacz zgromadziło się 20 tys. nauczycieli. Teraz w Warszawie zebrała się mniejsza grupa. Rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis informuje, że nauczyciele chcą "wyrazić swój protest wobec polityki edukacyjnej prowadzonej przez Joannę Kluzik-Rostkowską".
Zobacz także: Pensje nauczycieli. Ile zarabia się w szkole?
Dodaje, że protestujący "przypomną postulaty, jakie złożyli na ręce minister edukacji podczas 22-tysięcznej manifestacji, która przeszła ulicami Warszawy 18 kwietnia. Związek domaga się podjęcia rzeczywistego dialogu w sprawach dotyczących: zwiększenia nakładów na edukację, poszanowania zawodu nauczyciela, podwyżek wynagrodzeń nauczycieli, zahamowania likwidacji szkół i placówek oświatowych, zaprzestania łamania prawa przez samorządy i wzmocnienia roli nadzoru pedagogicznego".
Prezes związku Sławomir Broniarz zapowiedział, że w czasie gdy w kancelarii odbywać się będzie posiedzenie rządu, nauczyciele przeprowadzą "lekcje dla ministrów". Grupa prawie 500 demonstrantów zgromadziła się pod hasłem "Joanna robi nas w balona". Związkowcy domagają się 10 proc. podwyżek i zwiększenia nakładów na szkolnictwo. Przekonują, że chcą zarabiać przeciętnie tyle, ile wynosi średnia krajowa, czyli w granicach 4 tys. zł brutto.
Sprawdź koniecznie: Wyższa płaca minimalna to wyższe bezrobocie?
Dodatkowo ZNP postuluje zahamowanie likwidacji szkół i placówek oświatowych, zaprzestania łamania prawa przez samorządy oraz wzmocnienia roli nadzoru pedagogicznego. Nauczyciele zapowiadają protesty do skutku i nie wykluczają zaostrzenia ich formy. W razie niespełnienia ich żądań kolejny możliwy protest planowany jest na początku roku szkolnego.