Prywatyzowane przedsiębiorstwa w krajach takich jak Polska trafiają bowiem najczęściej w ręce koncernów z krajów wysoko rozwiniętych. Wynika to z dostępu do kapitału zakumulowanego w tych krajach oraz dostępu takich inwestorów do tańszego finansowania. Uderza to w przedsiębiorców krajowych, którzy takich możliwości nie mają. Stanowi to zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, szczególnie w przypadku prywatyzacji firm z kluczowych sektorów jak energetyka, przemysł wydobywczy, instytucje finansowe czy operatorzy infrastruktury. W tak szczególnie trudnych geopolitycznie czasach byłaby to katastrofa. W przestrzeni publicznej wybrzmiewa coraz więcej sygnałów, że sejmowa większość, która niebawem może się zmienić również w większość rządową, zamierza diametralnie zmienić podejście do zarządzania państwowym mieniem, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnich latach. W wypowiedziach rozmaitych ekspertów powiązanych z większością sejmową co rusz słyszymy a to o konieczności zmiany strategii, a to o potrzebie podziału Orlenu lub wprost – o prywatyzacji. Gdyby rzeczywiście do tego doszło, byłby to katastrofalny błąd. Kryzys energetyczny, wojna w Ukrainie, rozgorzały na nowo konflikt na Bliskim Wschodzie i wydobywająca się z postpandemicznej zapaści gospodarka, a także zerwane łańcuchy dostaw - to najważniejsze czynniki, z jakimi muszą się dziś mierzyć przywódcy światowi. Nie żyjemy w próżni, ale w globalnej wiosce, stąd sytuacja ta wpływa także na polską gospodarkę. Jeśli cieszymy się dziś z tego, że mimo takiej kumulacji plag jest ona w tak dobrej kondycji, musimy mieć świadomość, że w dużej mierze jest to zasługa największych spółek Skarbu Państwa. Tak, za rządów PiS zmieniło się wcześniejsze podejście do zarządzania państwowym mieniem. Politykę wyprzedaży i drenowania z zysku zastąpiła repolonizacja i inwestowanie w rozwój. I właśnie ta polityka uchroniła nas przed turbulencjami, jakie mogłyby dotknąć polską gospodarkę. Jako Minister Aktywów Państwowych, a wcześniej także dyrektor generalny w tym resorcie często słyszę opinie, że spółki Skarbu Państwa to źle zarządzane, niewydajne molochy, które osiągają kiepskie wyniki. Warto więc chyba rozprawić się z tym mitem, bo prawda jest taka, że spółki Skarbu Państwa nie tylko są gwarantem bezpieczeństwa Polaków i ważnym elementem stabilności polskiej gospodarki, ale też podmiotami, które doskonale sobie radzą na rynku. A najlepiej świadczą o tym twarde dane, z którymi nie da się dyskutować. Spójrzmy więc jak to wygląda. W okresie od powstania Ministerstwa Aktywów Państwowych, czyli od 15 listopada 2019 r. do 15 listopada tego roku większość spółek z udziałem Skarbu Państwa lub spółek kontrolowanych przez nie odnotowała wzrost wartości rynkowej. Największe wzrosty odnotowały: Orlen (+29,8 mld zł, +68,1%), Tauron (+3,0 mld zł, +92,4%), KGHM (+4,0 mld zł, +20,9%), Alior Bank (+5,4 mld zł, +137,2%), JSW (+3,5 mld zł, +145,6%). Spółki z udziałem Skarbu Państwa osiągają też lepsze wyniki finansowe od swoich konkurentów, w tym zagranicznych. Na tle innych dużych przedsiębiorstw rentowność czołowych koncernów państwowych jest o 4,1% wyższa.
Jak zmiana podejścia do zarządzania spółkami Skarbu Państwa przełożyła się na ich zyski? Łączny skorygowany zysk netto wybranych spółek Skarbu Państwa od 2016 r. wyniósł 207,7 mld zł i był o 29,5% wyższy od łącznego skorygowanego zysku netto osiągniętego przez te spółki w latach 2008-15. Spójrzmy więc na nakłady inwestycyjne. Od 2016 r. do pierwszej połowy tego roku analizowane spółki przeznaczyły na inwestycje 288,8 mld zł, a więc o 43,8% więcej, niż w okresie 2008-15. Efekt? W okresie 2016-22 wpłaty z tytułu podatków CIT, VAT i akcyzy przez spółki Skarbu Państwa stanowiły 17,7% wpływów budżetowych. W latach 2008-15 było to 15,9%.
SSP jako element systemu bezpieczeństwa państwa
Nie mogę pominąć faktu, że to właśnie spółki Skarbu Państwa są kluczowym elementem systemu bezpieczeństwa państwa. Wspierały Polskę i Polaków w czasie pandemii (budowa szpitali tymczasowych, zakup sprzętu medycznego, transport Polaków mających problemy z powrotem do kraju), ataków hybrydowych na polską granicę (Węglokoks i Polimex Mostostal zaangażowane były w budowę zapory na granicy z Białorusią), kryzysu energetycznego (interwencyjny import i dystrybucja węgla, rozbudowa infrastruktury gazowej i naftowej – terminale LNG, gazociąg Baltic Pipe) wybuch wojny w Ukrainie (liczne darowizny finansowe, wsparcie rzeczowe dla uchodźców i Ukrainy). Bez odpowiedzi pozostawię pytanie, w jakiej bylibyśmy sytuacji, gdyby nie państwowe spółki. Odpowiedź jest oczywista.
Wszystko to jasno pokazuje, że pod wieloma względami to spółki Skarbu Państwa czynią Polskę krajem bezpieczniejszym i budują odporność polskiej gospodarki w okresie nieprzewidywalnych i gwałtownych wstrząsów. Tym bardziej muszą budzić zdumienie głosy dotyczące prywatyzacji. Jak podała „Rzeczpospolita” w artykule pt. „Mocne argumenty za prywatyzacją spółek Skarbu Państwa” (29.11.2023), 70 proc. spośród 37 ankietowanych przez gazetę ekonomistów, uczestników panelu eksperckiego „Rzeczpospolitej”, zgodziło się z tezą, że prywatyzacja części spółek kontrolowanych przez państwo miałaby pozytywny wpływ na gospodarkę. Co więcej, gazeta twierdzi, że "wielu ankietowanych uważa, że państwo jest w stanie sprawować tę kontrolę, nie będąc właścicielem firm. Wystarczą do tego odpowiednie regulacje i nadzór". Pozostaje mi gruntownie nie zgodzić się z tymi tezami.
Kluczowe spółki powinny pozostać w rękach państwa
Zachęcałabym adwersarzy, by na gospodarkę patrzyli nie poprzez pryzmat ideologicznych dogmatów, lecz w oparciu o pragmatycznie postrzegane interesów naszej Ojczyzny. Doskonale rozumie to wiele państw Europy Zachodniej. Należy bowiem z całą stanowczością podkreślić, że spółki z udziałem państwa nie stanowią w Europie wyjątku, ale wręcz regułę. W gospodarkach państw zachodnich wyróżnić można dwa modele gospodarcze z punktu widzenia udziału państwa w gospodarce: anglosaski (czołowi przedstawiciele to USA i Wielka Brytania) oraz kontynentalny (główne przykłady to Niemcy, Francja i Włochy). Kryterium podziału nie jest tu jednak udział wydatków rządowych, lecz udział państwa, który jest rozumiany jako posiadanie akcji przedsiębiorstw przez rząd krajowy, samorządy czy państwowe fundusze majątkowe (sovereign wealth funds). Może ono mieć charakter zarówno trwały, jak i incydentalny (w sytuacji kryzysów gospodarczych czy innego typu zagrożeń dla stabilności ekonomicznej lub bezpieczeństwa kraju). Ten drugi model cechuje się znaczącym udziałem państwa w takich sektorach jak energetyka, transport, telekomunikacja, przetwórstwo oraz ropa i gaz, a także niemałym udziałem w sektorze finansowym. Najbardziej znanym przykładem tego modelu jest Francja. Utrzymywanie się takiego modelu gospodarczego w Europie wynika z kilku przyczyn. Pierwszą jest dbanie o zachowanie długofalowej perspektywy inwestycyjnej w przedsiębiorstwach. Druga to troska o długoterminowe interesy narodowe reprezentowane w strategicznych sektorach takich jak obronność, energetyka, telekomunikacja, lotnictwo, transport czy infrastruktura. Warto przy tym zauważyć, że każdy z tych sektorów ma istotne powiązania z przemysłem obronnym lub bezpieczeństwem publicznym. Podobnie rzecz ma się z sektorem finansowym, który nie tylko w Europie jest uważany za strategiczny. Takie stanowisko jest przedstawiane nie tylko przez poszczególne europejskie rządy, ale również przez takie podmioty międzynarodowe jak OECD czy Komisja Europejska. To tylko nieznaczna część argumentów przeciwko wyprzedaży narodowego majątku. Wielu ekspertów i ekonomicznych zwraca uwagę, że należy być uważnym na ekstremizmy i poszukiwać właściwej równowagi między sektorem publicznym, a prywatnym. Warunki, w jakich się znajdujemy w żaden sposób nie uzasadniają jednak chęci wyprzedaży majątku narodowego. Szczególne niebezpieczeństwo dostrzegamy zaś w prywatyzacji najważniejszych społecznie i strategicznych gałęzi gospodarki.
Marzena Małek. Minister Aktywów Państwowych