QUIZ PRL

QUIZ PRL. To był kawałek raju! Pamiętasz zakupy w Peweksie i Baltonie?

Peweksy stawały się dla obywateli PRL istotną częścią rzeczywistości od dzieciństwa. Myśl o Peweksie pobudzała najmłodszych już od momentu, kiedy ze ssania przechodzili na żucie, ponieważ w tych wyjątkowych sklepach można było kupić gumy balonowe Donald. Pamiętasz, co można było kupić w Peweksie i Baltonie i ile to kosztowało?

QUIZ PRL: Pamiętasz zakupy w Peweksie i Baltonie?

Sprzedawane po kilka sztuk, zapakowanych w kolorowe papierki i umieszczonych w foliowej zgrzewce. Wszystkie gumy z kompletu smakowały identycznie i niepowtarzalnie. Krążyły opowieści, że Amerykanie dodają do gum tego samego wyciągu z larw pożerających meksykańskie kaktusy, na którym opiera się produkcja Coca-coli.

Pod zewnętrznym papierkiem tkwiła woskowana karteczka z historyjką z życia Kaczora i jego otoczenia. Historyjki funkcjonowały w świecie 7-9 latków jak banknoty. Wymieniano się historyjkami, była to więc waluta wymienialna. „Donaldy” kosztowały w Peweksie 35 centów. Za dziesięciokrotność tej kwoty można było kupić tam niewielki zestaw klocków Lego, niedostępnych gdzieindziej, lub najdroższy z dezodorantów. W tej kategorii w Peweksach sprzedawane były „Fa” (najpierw tylko zielone w sprayu i sztyfcie, a od roku 1984 również niebieskie i różowe), kilka kolorów i zapachów dezodorantu „Frotte”, oklejonego tym materiałem, a panowie pachnący Peweksem mieli tylko jeden wariant: najtańszy Cedar Wood za 2,5 dolara, o zapachu wartym znacznie więcej. Bardzo popularna była woda perfumowana w sprayu „Chique” i perfumy „Masumi” firmy Coty.

W dziale kosmetycznym Peweksu (nie każdy z tych sklepów z tych sklepów miał taką strefę), poza pachnidłami królowały kosmetyki do makijażu firm Yardley i Max Factor: pudry, fluidy, cienie do powiek, itp. Były drogie, bo trzeba było za nie zapłacić mniej więcej tyle, ile kosztowała jedna nogawka oryginalnych peweksowskich jeansów. Mimo to cieszyły się dużym popytem, być może z uwagi na to, że ich polskie odpowiedniki pozostawiały na skórze grudki, a pudry dostępne w drogeriach, a o dziwo również sklepach z chemią gospodarczą, nieodmiennie nadawały skórze odcień żółtawy.

QUIZ PRL: Kawałek raju w PRL-u. Pamiętasz zakupy w Peweksie i Baltonie?

Pytanie 1 z 10
Logo Baltony zawierało postać:

Asortyment Peweksów nie był szczególnie bogaty, a dostawy nowego towaru odbywały się zazwyczaj raz na kilka tygodni. Można było kupić w tych sklepach horrendalnie drogi sprzęt grający marki Denon – tzw. wieżę na kasety, a od roku 1985 również CD (często tylko jeden model). Poza tym zegarki za średnią pensję, naczynia firmy Duralex (bardzo modne w latach 80. i 90.), Papierosy Marlboro w długich paczkach, sweterki mohairowe oraz szetlandzkie, których z obawy o skurczenie się nie noszono w czasie deszczu. Były drogie: ich ceny wahały się od 15 do 25 dolarów.

Były też oczywiście zwane „wycieruchami” oryginalne jeansy. Najpierw wyłącznie trzy marki – Wrangler, Lee i Rifle – a od schyłku lat 70. również Wildcat ze sztruksu, nieco tańsze od pozostałych. Jeansowa flota Peweksów miała niezmienną cenę 22 dolarów. Do tego dochodziły wycierające się na indygo bluzy i koszule zapinane na zatrzaski, a także kamizelki o kieszeniach plecionych z paseczków jeansu. To były hity, droższe nawet od Wranglerów.

Ponieważ przedsiębiorstwo Peweks obejmowało również tzw. eksport wewnętrzny, na półkach można było zobaczyć także duże puszki z polską szynką i napisem „Polish ham”, co tłumaczono dość powszechnie jako „polski cham”. Wszystkie ceny peweksowych marzeń porównywano z ceną jeansów: niezmiennie wysoką należnością constans.

22 dolary odpowiadały wtedy ok. 1600 złotym (dolar kosztował nieco ponad 70 zł, a w latach 80. już 100. Przeciętna pensja w 1975 roku wynosiła ok. 4000 zł. Po wymianie ich na bony PKO (honorowane w Peweksach na równi z dolarami) nie wystarczała nawet na zakup trzech par oryginalnych jeansów. W roku 1979 zarobki podskoczyły do 5000. Ale nawet przy nich wycierane jeansy były drogie.

Władza gierkowska planowała, że dzięki sklepom dewizowym wzbogaci skrajnie zadłużone państwo w dolary, marki itp. Jednocześnie jednak wydrukowała bony, za które można było w nich kupić to samo co za dolary, a sklepowy przelicznik wynosił 1:1. Sklepowy tak, ale nie czarnorynkowy. Ograniczona wyobraźnia partyjnej i państwowej elity nie pozwoliła jej przewidzieć, że przez tę dysproporcję nie tylko nie zdobędzie dewiz, ale na własnej piersi wyhoduje przyszłych przedsiębiorców, póki co cinkciarzy. Osobnicy ci stali przed Peweksami i oferowali wchodzącym wyglądającym na kupujących dorzucenie np. 1 czy 2 bonów w zamian za zamianę ich dolarów na swoje bony. Kupującemu było wszystko jedno, bo czy dolarami, czy bonami, płacił tyle samo (a płacąc bonami odgrywał się na PRL). 

Były jeszcze Baltony: sklepy bardziej luksusowe od Peweksów, sprzedające np. papierosy, ubrania, sprzęt RTV i AGD, a także kosmetyki, za waluty wymienialne, najczęściej dolary lub tzw. bony marynarskie, ponieważ Baltona zaopatrywała w drogie towary polskie statki dalekomorskie.

Tańczące z promocjami_2023_03_02
Sonda
Tęsknisz za życiem w PRL-u?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze