QUIZ PRL. Zagadki z PRL-u. Czy Połomski nosił perukę? Tylko nieliczni to odgadną!
Dyskutowano o nich w kolejkach, dzięki czemu czas się nie dłużył, a o istnieniu zagadek dowiadywali się wciąż nowi tropiciele sensacyjnych wątków. Kolejnym tajemniczym wątkiem z życia celebrytów była niespotykana pamięć Krystyny Loski, która cały program telewizyjny na następny dzień zapowiadała widzom, nie czytając z kartki. W związku z tym niektórzy przekonywali, że albo ktoś jej za kamerą trzyma wielką planszę, albo plansza ta, jeszcze większa, wisi na ścianie. Oraz że jest to działanie władzy, które ma za zadanie odwrócenie uwagi narodu od bolączek. Bo choć jest ich tak dużo, że wszystkich z pewnością nie sposób zapamiętać, to jednak niektórzy, wrodzy nowej władzy, tę czy ową pamiętają. A tak, to się Krystyną zakryje i spokój.
Polecany artykuł:
Ale naród nurtowały również zagadki dotykające władzy, takie jak kwestia oryginalności prezydenta Bolesława Bieruta. Wielu uważało, że zagadkę jego entuzjazmu w stosunku do przemian ustrojowych w Polsce oraz do ZSRR rozwiązuje fakt, że po tym jak pojechał do Moskwy po coś tam, nie ważne po co, został podmieniony sobowtórem, którego na intensywnym kursie jako tako nauczono polskiego. Natomiast prawdziwego prezydenta zamordowano, żeby nie mógł któregoś dnia popsuć całej operacji. Za sobowtórem opowiadała się większość Polaków, w tym panny chórem, dlatego przynajmniej tę zagadkę szybko uznano za rozwiązaną. Podobnie zresztą jak tę, która zawładnęła nie tylko imprezami rodzinnymi ale w ogóle umysłami w latach 70. Zagadkę czarnej Wołgi.
Podobno samochód tej marki, czarny, z chromowanymi klamkami i czarnymi zasłonkami w oknach, pojawiał się na ulicach miast i miasteczek oraz w okolicach tej czy tamtej remizy by porywać dzieci. Błyskawicznie okazało się, że porywającymi polskie dzieci są, a jakżeby inaczej w naszym Kraju Bajbaju, Żydzi. Od kiedy orzeczono, że robią to po to, aby spuszczać z niewiniątek krew i dodawać ją do macy, nad czym tu było dalej się zastanawiać. Po prostu pasjonowano się dalej Wołgą już zupełnie nie zagadkową, ale naszą, polską, nienawistnie swojską.
Jednak sprawa czarnej Wołgi przypomniała w PRL jeszcze jedną, kluczową dla wielu obywateli zagadkę: kto jest u nas Żydem, a kto nie. I ona, a to przeżywając kolejne odnowy w duchu, to znów odpuszczając, nie uległa nawet transformacji, towarzysząc demokratycznemu, a teraz to już niedemokratycznemu państwu do dzisiaj.
Zresztą okazało się, że nawet te zagadki PRL, które przestały nimi być siłą rzeczy, a takimi były „czy wejdą Ruscy, czy nie wejdą” oraz „czy Polskę opanują Chińczycy” nagle po latach okazały się nadal nierozwiązanymi i oto funkcjonują dalej.
Jednak zagadka „czy Breżniew umarł, czy żyje” przeszła już próg żywotności i nikt ani nic jej nie wskrzesi. Były też w PRL zagadki nie do rozwiązania, jak np. co wylądowało w Emilcinie. W tej malowniczej miejscowości dwaj Obcy, poruszający się statkiem o wymiarach autobusu, tylko znacznie bardziej minimalistycznym, przysiadło się do furmanki pana Jana Wolskiego. Kosmici byli tak mili, że zaprosili dobrego człowieka na pokład, a dobry człowiek opowiedział potem całą przygodę. Zapytany przez specjalistę, czy słyszał coś o UFO, odpowiedział: „Co? Ucho?”, po czym zeznał: „o UFIE to żem nie słyszał”. I wszystko jasne. Ale nie, sceptycy musieli drążyć! Właśnie sceptyczny komentarz do rozważań nad nierozwiązywalnym został umieszczony w jednej ze scen filmu Janusza Kondratiuka „Czy jest tu panna na wydaniu”. Brzmi on następująco: „A było to tak: nie było wiatru a ruszał się… To jedna z zagadek.
Listen on Spreaker.