To, że budowlańcy, korepetytorzy czy nianie pracują na czarno (bez żadnych umów, rachunków czy faktur), to wiedza powszechna. Ale ostatnio zaskoczyła mnie sytuacja, gdy do mojego domu przyszedł instalator anteny satelitarnej wskazany przez autoryzowany sklep wielkiej platformy cyfrowej i pobrawszy pieniądze (podane w oficjalnym cenniku), nie wystawił żadnego rachunku ani faktury. Strach przed skarbówką okazał się w jego przypadku znacznie mniejszy niż potrzeba dorobienia tych dodatkowych kilkudziesięciu złotych. Niestety, taka praktyka staje się coraz powszechniejsza.
Szara strefa od kilku lat systematycznie u nas rośnie i według różnych szacunków stanowi ok. 16 proc. PKB. To daje olbrzymią sumę, którą państwo każdego roku traci. Ale trzeba przyznać uczciwie, że traci na własne życzenie, zwiększając obciążenia podatkowe i parapodatkowe. Dla wielu małych przedsiębiorców (np. osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą) wystawienie albo niewystawienie faktury jest równoznaczne z wyborem przetrwać albo zginąć. Oczywiście nie dla wszystkich. Są też tacy, których stać na legalne płacenie podatków, ale nie pozwala im na to niepohamowana żądza zysków.
Najlepszym sposobem na zmniejszenie szarej strefy jest obniżanie podatków i upraszczanie przepisów. Szkoda, że politycy nie chcą tego przyjąć do wiadomości.