– Od początku mówiliśmy, że część kopalń trzeba zamykać z powodu wyczerpania złoża. Ale w to miejsce trzeba budować nowe – stwierdził minister. – Jeśli w jakieś kopalni górnicy muszą jechać i wracać z wyrobiska dwie i pól godziny, a na pracę zostają im dwie godziny, to jaki to ma sens? Takie kopalnie trzeba zamykać i w to miejsce budować nowe – argumentował w radiowej audycji Henryk Kowalczyk, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Czytaj również: Właściciel giełdowej spółki podjął głodówkę. Ma raka, a sąd przedłuża mu areszt
Jego zdaniem rząd Prawa i Sprawiedliwości od początku swojego urzędowania nie wykluczał zamknięcia nierentownych kopalń.
Dzien później inny przedstawiciel rządu PiS, wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski zapewnił w Zabrzu, że przyszłość każdej z kopalń będzie określona po szczegółowej analizie jej sytuacji, w dialogu ze stroną społeczną. Tym samym dementował informację, jakoby rząd chciał zamknąć siedem kopalń.
- Dzisiaj prowadzimy dyskusje, które kopalnie mają jaką przyszłość. To mówiliśmy w kampanii: że dla każdej kopalni będziemy określać jej przyszłość, poprzez dostępność do złoża, stan techniczny, obecne funkcjonowanie, założenia finansowe oraz to, jaką dana kopalnia ma historię i co jeszcze może potencjalnie wygenerować - powiedział wiceminister.
Tobiszowski potwierdził, że obecnie trwa dyskusja ze stroną społeczną "po szczegółowej analizie każdej kopalni, po rozpoczęciu funkcjonowania Polskiej Grupy Górniczej (PGG) i po stworzeniu zespolonych kopalń" na temat poszczególnych zakładów.
Tobiszowski powiedział, że pracownicy kopalń mogą spać spokojnie - mogą albo nadal pracować w górnictwie, albo dobrowolnie skorzystać z finansowanych przez budżet osłon socjalnych.
Źródło: PAP