Fundacja im. Stefana Batorego wzięła pod lupę Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych. Środki przekazane przez rząd w ramach tego programu można wykorzystać na bliskie ludziom inwestycje, m.in. budowę żłobków, przedszkoli czy drogi – a także inne niezbędne lokalnie działania. Do rozdysponowania w sumie są miliardy złotych. Zatem jest o co walczyć. Ale, czy szanse w tej walce są równe?
Okazuje się, że średnia wysokość dotacji dla całego kraju to 83 zł na głowę mieszkańca. W gminach kierowanych przez włodarzy z PiS średnia dotacja wynosi ponad 250 zł na głowę, zaś w gminach kierowanych przez włodarzy z bloku senackiego jest dziesięciokrotnie niższa. W gminach kierowanych przez włodarzy PiS jest trzykrotnie większa od średniej, natomiast w gminach z włodarzami z bloku senackiego jest średnio trzykrotnie mniejsza od średniej. Wyraźnie mniejsze od średniej są też dotacje w przypadku gmin kontr-PiS, zaś wyższe od średniej – w gminach neutralnych.
Dodatkowy, zastosowany w raporcie, uzupełniający wskaźnik w przypadku wysokości dotacji w przeliczeniu na jednego mieszkańca można określić jako „przegięcie partyjne”. Mówi on, ile razy średnia dotacja na głowę w gminach z włodarzami z PiS jest wyższa od średniej dla gmin z włodarzami z bloku senackiego. W skali kraju takie przegięcie partyjne wynosi nieomal dokładnie 10 – tyle razy wyższa jest średnia dotacja na głowę mieszkańca w gminach z włodarzami z partii rządzącej od tej przypadającej na mieszkańca, jeśli włodarz związany jest z parlamentarną opozycją.
SZOK! Nie będzie 500 zł na dziecko. Jak to możliwe?
Autorzy raportu piszą w podsumowaniu, że nie sposób uciec od narzucającego się wniosku, jakie kryterium bierze się przede wszystkim pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o dodatkowych dotacjach na inwestycje gminne. „Za każdym razem widać dramatyczną różnicę we wsparciu ze strony rządowego programu między tymi samorządami, gdzie rządzą włodarze z tej samej opcji politycznej, a tymi, w których rządzą liderzy opozycji – czy to ogólnokrajowej, czy lokalnej. Nie jest tak, że zostały one całkowicie wykluczone, ale ich szanse na uzyskanie pomocy są kilkukrotnie mniejsze. Żadnej pomocy finansowej nie otrzymało ponad 80% takich gmin „opozycyjnych”, wobec 14% wykluczonych samorządów z rządzonych przez włodarzy związanych z PiS".
Oszustwo na biliony złotych, Kaczyński, premier i handel bronią w tle. Afera Art-B zmieniła Polskę
Autorzy raportu zaznaczają, że w podziale środków kluczową kwestią jest to, jaki jest dystans polityczny między obozem rządzącym a lokalnymi włodarzami. Jeśli dystans ten dotyczy zarówno podziałów ogólnokrajowych, jak i lokalnych, wtedy różnice są najbardziej dramatyczne. "Jeżeli są to jedynie podziały lokalne, to są one trochę mniejsze. Bez najmniejszych wątpliwości trzeba stwierdzić, że niezależnie od charakteru samej gminy, przytłaczająca większość włodarzy z partii rządzącej jest „nagradzana” dotacjami, których wysokość w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest wielokrotnie wyższa od średniej krajowej oraz drastycznie wyższa od dotacji otrzymywanych przez samorządy rządzone przez politycznych przeciwników. Należy uznać taką politykę za godzącą w podstawy demokratycznego państwa prawa oraz zasady subsydiarności zapisanej w niezliczonych deklaracjach programowych".