Sąd Najwyższy wydał zaskakujący wyrok, według którego małżeństwo nie wystarczy, żeby dostać świadczenie po zmarłym małżonku. Chodzi o sprawę kobiety, która zawarła związek małżeński w 2003 roku. Mężczyzna miał córkę z innego związku. Początkowo ukrywał przed nią nowe małżeństwo, a córka była przeciwna związkowi. Mężczyzna pomagał finansowo córce oraz, bez konsultacji z żoną, przepisał jej mieszkanie. To znacznie pogorszyło relacje między małżonkami. Kobieta zamieszkała w osobnym pokoju i zaprzestała wykonywania obowiązków domowych.
Mąż zmarł rok po ochłodzeniu się relacji. Kobieta wystąpiła o rentę rodzinną, ale ZUS odmówił jej przyznania. Sąd Apelacyjny uznał, że kobiecie nie przysługuje świadczenie, ponieważ "nie wystarcza samo występowanie zewnętrznych oznak w postaci istnienia małżeństwa potwierdzonego formalnym aktem małżeńskim, ale konieczne jest zachowanie do dnia śmierci ubezpieczonego realnych więzi małżeńskich". Sąd Najwyższy podtrzymał decyzję niższej instancji.
- Prawo do renty rodzinnej uzależnione jest zatem, po myśli wskazanego wyżej przepisu od pozostawania przez małżonków we wspólności małżeńskiej do dnia śmierci jednego z nich. Powody, choćby najbardziej usprawiedliwione, dla których ten warunek nie został spełniony, nie mają znaczenia dla rozpatrywanego uprawnienia - napisano w uzasadnieniu wyroku.