- Byłam szczęśliwa, gdy mogłam oglądać stadniny zarządzane przez profesjonalistów, którzy kochali swoją pracę i wywiązywali się ze swoich obowiązków - mówi money.pl Shirley Watts, która rok temu zdecydowała się na wywiezienie swoich koni ze stadniny w Janowie Podlaskim. To reakcja na śmierć dwóch klaczy należących do Brytyjki. Padły one tuż po zmianie kierownictwa placówki wiosną ubiegłego roku. Z obawy o życie pozostałych koni Watts zdecydowała się wywieźć je do Anglii.
Zobacz również: Rekordowo niskie ceny koni podczas aukcji w Janowie Podlaskim
Żona perkusisty The Rolling Stones potwierdza również, że wspiera konkurencyjną aukcję, organizowaną pod Krakowem przez byłych szefów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. Przypomnijmy, że wszystkie osoby, które minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel zwolnił z pracy w kontrowersyjny sposób, zorganizują 8 września własną imprezę - Krakowską Aukcję Koni Arabskich.
Zapewniają, że nie jest to konkurencja dla "Pride of Poland". - Tu nie chodzi o żadną zemstę. Konie to nasze całe życie. Dlatego dalej chcemy być z nimi związani. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, ile nas dzieli chociażby w kwestii budżetu, w kwestii zespołu, w kwestii pozycji na rynku. Z naszej strony takich porównań nie ma na pewno. To częściej stadniny państwowe wyciągają taki argument, że im konkurencja się pojawiła i to wpływa na wyniki - tłumaczyła Anna Stojanowska, była inspektor w Agencji Nieruchomości Rolnych.
W maju tego roku sąd uznał, że zwolnienie Anny Stojanowskiej z pracy w Agencji Nieruchomości Rolnych było nieprawidłowe. Stojanowska była głównym specjalistą ds. koni w Agencji. ANR oskarżała Stojanowską, że była odpowiedzialna za śmierć Pianissimy, znanej na całym świecie klaczy. Sąd uznał, że taki zarzut pozbawiony jest jakichkolwiek podstaw. Sąd uznał również inne zastrzeżenia do pracy Stojanowskiej za bezzasadne.
Sprawdź koniecznie: Ile zarabia polski rolnik? Prawda o pieniądzach na wsi
Zwolnieni przez ministra rolnictwa chcą jednak spotkać się z nim w sądzie. - Sprawy na pewno nie zostawię - mówi money.pl Marek Trela, były prezes stadniny w Janowie Podlaskim. - Oczywiście, że będziemy dalej walczyć o przeprosiny - dodaje Stojanowska. Przygotowanie ewentualnego pozwu jest jeszcze na wczesnym etapie. Na razie trwają prace, konsultacje z prawnikami. Nikt jednak nie ma zamiaru odpuszczać. Ani tym bardziej zapominać. O co chodzi? O słowa wypowiedziane przez ministra Krzysztofa Jurgiela podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa. Trwała już wtedy burza i kontrowersje po nagłym odwołaniu ludzi z polskich stadnin. Szef resortu powiedział wtedy, że ludzi związanych z hodowlą koni zwolnił "za złodziejstwo, nie za niefachowość". Sugerował też, że prezesi "zorganizowali sobie lekkie życie".
Źródło: Money.pl