Najwięksi gracze na rynku - jak np. giełdowe Europejskie Centrum Odszkodowań (Euco) - mają w toku 6,6 tysiąca spraw i 262 mln zł do wygrania w sądach. Jeszcze kilka lat temu jednocześnie na wokandzie mieli 700 sporów o zadośćuczynienia z ubezpieczycielami - dziś 3 tysiące. Jest i drobnica, jednoosobowe firmy, które też próbują wywalczyć wyższe odszkodowania dla poszkodowanych w wypadkach i ich bliskich. Oferty można znaleźć wszędzie - w sieci, w gazetach, na słupach ogłoszeniowych.
Zobacz koniecznie: Rachunki za prąd niższe od 2016 roku. A może być jeszcze taniej
Skąd taki nagły wzrost? Prawnicy przekonują, że wysokie odszkodowania to cena, jaką ubezpieczyciele płacą za zaniżanie przez lata rekompensat za wypadki. - Na rozwój rynku wpływ ma wiele czynników. Firmy ubezpieczeniowe z reguły nie są elastycznym partnerem do rozmowy. W większości przypadków czekają na wyroki sądów i nawet nie starają się znaleźć ugodowego rozwiązania. A wyrok to dobra przykrywka dla pracujących w firmach osób. "Starałem się, ale sąd zdecydował inaczej" - mogą powiedzieć przełożonym i nikt im nic nie zrobi. Co również istotne, wiele osób zauważyło, że w tym biznesie dosyć łatwo jest zarabiać jakieś pieniądze. Wystarczy znaleźć ludzi po wypadkach, a wzory wniosków do ubezpieczycieli można znaleźć w sieci. Tyle wystarczy, by ubezpieczyciel wypłacił jakiekolwiek pieniądze - mówi money.pl Bartosz Boberski, prezes spółki Auxilia.
- Działanie ubezpieczycieli to lekceważenie obowiązującego i precyzyjnego prawa, a na dodatek brak jakiejkolwiek empatii dla poszkodowanych - dodaje mecenas Joanna Smereczańska-Smulczyk z Euco. Jej ocenę praktyk ubezpieczycieli poznaliśmy w środę na panelu "Samowola towarzystw ubezpieczeniowych - rodziny ofiar wypadków lekceważone przez towarzystwa ubezpieczeniowe". W niektórych firmach ubezpieczeniowych prawników firm odszkodowawczych nazywa się sokołami lub buldogami.
Co o działaniach kancelarii sądzą sami ubezpieczyciele? Twierdzą, że na rynku dochodzi do nadużyć. Prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń Grzegorz Prądzyński od lat postuluje uregulowanie rynku firm odszkodowawczych i narzucenie na kancelarie nadzoru. - Kancelarie odszkodowawcze wykorzystują słabość ofiar wypadków - mówił w branżowych magazynach. PIU najchętniej nadzór nad walczącymi o odszkodowania przerzuciłby na Komisję Nadzoru Finansowego. To ona miałaby decydować o maksymalnych stawkach i sprawdzać kwalifikacje firm. Przede wszystkim KNF miałby oceniać praktyki takich firm, bo jak tłumaczył Prądzyński, z tym bywa bardzo różnie.
- Firmy odszkodowawcze to obecnie jedyny fragment rynku ubezpieczeniowego, który nie ma swoistych regulacji. PIU od lat apeluje do Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Sprawiedliwości o objęcie tych firm nadzorem. Tak stało się ostatnio choćby w Wielkiej Brytanii - tłumaczy Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń. Co ciekawe... postulat uregulowania rynku wielokrotnie podnosiły same firmy odszkodowawcze.
Jednocześnie PIU zwraca uwagę, że firmom ubezpieczeniowym nie można przypisywać zasługi podniesienia wypłacanych odszkodowań.
- Jeśli chodzi o zasądzane kwoty, to nie istnieje w Polsce pełna analiza, pokazująca wyroki sądowe w stosunku do odszkodowań wypłacanych przez ubezpieczycieli. Takowe zestawienia robią na swoje potrzeby firmy odszkodowawcze, wskazując korzystne dla siebie rozstrzygnięcia. Trudno byłoby nawet tego typu badanie przeprowadzić, ponieważ firmy odszkodowawcze czasem podpisują umowy przed zgłoszeniem przez niego szkody. W takich sytuacjach nie da się stwierdzić czy udział firmy odszkodowawczej wniósł jakąkolwiek wartość, bo nie mamy porównania, jak potoczyłaby się likwidacja szkody bez jej udziału - tłumaczy Tarczyński i zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Brak przewidywalności wyroków. - Ważnym problemem jest brak przewidywalności zasądzeń. W bardzo podobnych przypadkach w różnych miejscach Polski sąd potrafi zasądzić świadczenie faktycznie różniące się od siebie kilkukrotnie. To jest sytuacja niekorzystna i dla ubezpieczyciela i dla poszkodowanego.
Działania "buldogów" widać po efektach finansowych największych ubezpieczycieli. Według danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, ubezpieczyciele w zeszłym roku wypłacili świadczenia za 155 tysięcy szkód. Łącznie to ponad 1,04 mld zł, o 16 proc. więcej niż w 2013 r. A to nie pozostało bez wpływu na ich sytuację finansową.
- Od 2013 roku obserwujemy pogorszenie rentowności krajowego sektora ubezpieczeń w grupie 3 i 10 (czyli wśród firm oferujących ubezpieczenia casco pojazdów i ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej OC - red.), na co wpływ ma przede wszystkim wzrost kosztów akwizycji oraz wyższa szkodowość. Regularnie zwracamy uwagę zakładom ubezpieczeń na ryzyko z tym związane - mówi money.pl Maciej Krzysztoszek z KNF.
Sprawdź także: Kukiz, Szczypińska i Kłopotek, zdradzają nam, ile wydadzą na święta
Dlatego we wrześniu - zresztą po raz kolejny - szef KNF wystosował list otwarty do ubezpieczycieli, przypominając o konieczności prawidłowego ustalania składki ubezpieczeniowej. W swoich taryfach - wedle KNF - mają oni uwzględniać wyższe ryzyko i konieczność stworzenia odpowiedniej rezerwy finansowej. W prostszych słowach - KNF zasugerował wprost ubezpieczycielom, żeby podwyższyli składki za ubezpieczenia, bo inaczej czekają ich kary finansowe. Jednocześnie Andrzej Jakubiak sugeruje, by sprawdzić zasadność przyznawania zniżek - nawet tych za wybór sposobu płatności (raty czy jednorazowa wpłata).
KNF stoi na stanowisku, że wojna cenowa ubezpieczycieli nie może odbić się na bezpieczeństwie ubezpieczonych. Jak wynika z informacji money.pl - nie wszyscy wzięli sobie do serca te uwagi.- Wyniki analizy KNF przeprowadzonej w krajowych zakładach ubezpieczeń zostały uznane za wystarczające przesłanki do wszczęcia w 2015 roku postępowań w sprawie nałożenia na niektóre zakłady ubezpieczeń kar pieniężnych w związku z prowadzeniem działalności z naruszeniem art. 18 ust. 2 ustawy - mówi Krzysztoszek. KNF nie chce podać, o których ubezpieczycieli konkretnie chodzi. Nie chce również zdradzić, ile dokładnie spraw prowadzi. Wszystko to "tajemnica zawodowa".
Polska Izba Ubezpieczeń stoi na stanowisku, że płynność finansowa rynku ani jego bezpieczeństwo nie są zagrożone. - Ubezpieczyciele w większości z dużym naddatkiem spełniają ustawowo określone parametry bezpieczeństwa. PIU z kolei nie pełni roli nadzorcy zakładu ubezpieczeń i nie może zalecić "podniesienia składek". Nadzorcą rynku jest KNF i faktycznie zwracała ona uwagę zakładom ubezpieczeń na nierównowagę na tynku OC. Wzrost cen ubezpieczeń już się rozpoczął i będzie trwał - mówi Tarczyński.
Źródło: Money.pl