Pan Sławomir z żoną i najmłodszą z trzech córek mieszka w Bochni (woj. małopolskie). Tu prowadzi firmę zajmującą się kompleksowo terenami zielonymi. Skąd pomysł na taką działalność? - Odkąd pamiętam, lubiłem zajmować się roślinami. Pielęgnacja ogródka mojej babci to była dla mnie najlepsza zabawa - wspomina pan Sławomir. Los jednak długo nie pozwolił naszemu bohaterowi zajmować się tym, co najbardziej lubi.
Początki były trudne
Droga pana Sławomira do zawodowego kontaktu z przyrodą była nieco okrężna. Dzisiaj przedsiębiorca widzi w swojej historii kilka istotnych punktów zwrotnych. Jednym z nich jest pożyczka - niewielka, ale mająca pozytywny wpływ na losy firmy. Zanim jednak ją otrzymał, przez wiele lat możliwość otworzenia własnej firmy wydawała się mało realna.
Sławomir Biernacki karierę zawodową zaczynał w latach 70. Jak mówi, to były inne czasy, niezbyt radosne. Kiedy minęły, zaczął się okres, w którym upadały zakłady, a ludzie przyzwyczajeni do stałej pracy stawali się nagle bezrobotni. - Byłem bez pracy trzykrotnie - mówi pan Sławomir. - Pierwszy raz założyłem działalność gospodarczą, mieszkając jeszcze w Niepołomicach - wspomina. Wtedy przedsiębiorca zajął się produkcją siatki ogrodzeniowej. Koleje losu zmusiły go jednak do powrotu do Bochni, skąd pochodził. Nie miał tu zaplecza odpowiedniego do takiej działalności, ale wiedział już, że najlepsza jest praca na własny rachunek. Szukał więc możliwości założenia firmy. To był moment, kiedy mógł postawić na to, co lubił najbardziej, a więc pracę na łonie natury. Dobrze się składało, bo taka firma nie wymagała zakupu bądź wynajęcia osobnego lokalu. Były za to inne potrzeby i to spore. W 2007 roku rynek był już dość wymagający. Z łopatą, kosiarką do trawy i sekatorem niewiele można było zdziałać. - Miałem wtedy 11 tys. złotych oszczędności, stary samochód kombi i jedną kosiarkę. Otrzymałem też pomoc finansową w wysokości 11 tys. zł z powiatowego urzędu pracy - wspomina pan Sławomir. - W sumie niewiele, ale byłem zdecydowany działać i nie bałem się ciężkiej pracy. Postawiłem na kompleksowe utrzymanie terenów zielonych przy różnych obiektach. W sezonie letnim koszenie trawy, przycinanie drzew i krzewów oraz wykonywanie nasadzeń, a porą zimową głównie odśnieżanie - wymienia. To był strzał w dziesiątkę. Dziś przedsiębiorca ma już wieloletnie umowy z tymi samymi firmami, które przekonały się do jakości świadczonych przez niego usług.
Inwestycja w rozwój to podstawa
Na początku pan Sławomir pracował sam, potem, kiedy zaczął dostawać większe zlecenia, zatrudnił pracowników. Po kilku latach działalności każdy zarobiony grosz nadal inwestuje w nowe maszyny. - Bez specjalistycznego sprzętu dającego możliwość podjęcia kolejnych wyzwań nie można rozwijać firmy - tłumaczy nasz rozmówca. W sezonie stara się pozyskać pracowników, którzy niewiele kosztują, np. stażystów zdobywających po stosownych kursach cenną praktykę w zawodzie.
Trudne chwile firma przeżywała w 2009 roku. Stanęła wtedy przed szansą - intratnym zleceniem za 80 tys. złotych, jednak z braku odpowiedniego sprzętu nie była w stanie go zrealizować. Sytuację mogło zmienić 10 tys. złotych pożyczki. Niestety, banki nie kwapiły się z pomocą. - Kryteria, które trzeba było spełnić, były zbyt surowe - ocenia pan Sławomir. Do firmy niezbyt długo działającej na rynku podchodzono nieufnie. Tymczasem czas naglił, bo trafiła się bardzo korzystna promocja na sprzęt. - W drodze do pracy jak zwykle przejeżdżałem koło oddziału Kasy Stefczyka. Postanowiłem tam wstąpić. Wyjaśniłem, dlaczego potrzebna mi jest pożyczka. Spotkałem się z życzliwością i zrozumieniem pracowników. Po przedstawieniu naprawdę niewielu dokumentów, mogłem otrzymać pieniądze - mówi przedsiębiorca.
Pan Sławomir kupił za nie dwie maszyny do cięcia żywopłotów oraz profesjonalną maszynę do strzyżenia trawy. Używa jej tylko do zleceń od bardzo wymagających klientów, otrzymywanych właśnie dzięki temu, że ma stosowny sprzęt.
Pożyczka nadal procentuje
- SKOK do takiego drobnego przedsiębiorcy jak ja podszedł bardzo poważnie - ocenia nasz rozmówca. - A co do banków, żaden z nich nie wyliczył mojej zdolności kredytowej na tyle zadowalająco, bym mógł uzyskać kredyt. Pożyczka, którą wziąłem w Kasie Stefczyka, jest już spłacona, ale nadal procentuje. Choćby wiarą w to, że jeśli znowu znajdę się w potrzebie, uzyskam pomoc. To daje komfort i poczucie bezpieczeństwa, Dlatego zachęcam drobnych przedsiębiorców do korzystania z usług Kas Stefczyka - przekonuje pan Sławomir.
Dzięki zastrzykowi gotówki dzisiaj robi to, do czego zawsze go ciągnęło. - Mam firmę, swobodę i kontakt z przyrodą, który jest nie do przecenienia. Jedynym mankamentem jest to, że kiedy inni wyjeżdżają na wakacje, ja mam najwięcej pracy. Miesiącem, w którym mogę gdzieś wyjechać, jest listopad. Bo już w grudniu czekam, czy przypadkiem nie będzie czego odśnieżać - żartuje przedsiębiorca.
Błyskawiczne wsparcie finansowe szyte na miarę
Pan Sławomir Biernacki otrzymał w Kasie Stefczyka pożyczkę w wysokości 10 tys. złotych na zakup sprzętu dla swojej firmy. Udzielono jej bez zbędnych formalności, na podstawie dokumentów, z których większość nosi się przy sobie. Przedsiębiorca musiał jedynie dostarczyć dwa zaświadczenia: z urzędu skarbowego o niezaleganiu z podatkiem i z ZUS o niezaleganiu ze składkami. Procedury były proste, a sprawę załatwiono błyskawicznie. Ratę dostosowano do możliwości pożyczkobiorcy, profesjonalnie analizując jego dochody i wydatki, dzięki czemu splata pożyczki nie była uciążliwa. Pan Sławomir był mile zaskoczony tym, z jakim zrozumieniem potraktowano jego potrzeby w SKOK. Miał bowiem za sobą negatywne doświadczenia z bankami, które rozważając możliwość udzielenia pożyczki, postawiły przed nim zbyt duże wymagania. Dzisiaj Sławomir Biernacki myśli o zakupie półciężarówki. Deklaruje, że jeśli trafi na korzystną ofertę kupna odpowiedniego samochodu, a nie będzie go stać na zakup za wyłącznie własne środki, ponownie weźmie pożyczkę w Kasie Stefczyka.