Historia rozpoczyna się od zwolnienia wczoraj jednego z pracowników. W reakcji reszta załogi założyła związek zawodowy w knajpie Krowarzywa na Marszałkowskiej. Poinformowani o tym właściciele reagują ... zwolnieniem całego personelu. I jakby gdyby nic, dają ogłoszenie o poszukiwaniu nowych pracowników.
- Założenie przez nas zakładowej organizacji związkowej było reakcją na zachowanie właścicieli, a bezpośrednim impulsem było zwolnienie naszego kolegi. Dzisiaj rano przedstawiliśmy swoje postulaty, reakcja była bardzo emocjonalna - mówi maciej Sanogórski. jeden ze strajkujących pracowników.
W odpowiedzi wybucha strajk okupacyjny, strajk solidarnościowy podejmują: drugi bar sieci w Warszawie i lokal w Krakowie. Właściciele, po nieudanym lokaucie, czyli próbie niewpuszczenia pracowników do knajpy, zaczynają potulnieć, kasują ogłoszenie o nowym naborze, wydają oświadczenie. w którym chwalą się, że "własne brudy, jak każda rodzina, pierzemy za zamkniętymi drzwiami".
Rozpoczynają się rozmowy, wedle relacji pracowników pojawia się nawet profesjonalna negocjatorka. Rozmowy zostają zakończone bez porozumienia, ale protest zostaje zawieszony, a lokale sieci Krowarzywa dziś nie pracują.
- Z naszej strony jest wola porozumienia, chcemy zakończyć konflikt polubownie. Widzimy możliwość powrotu do pracy i mamy wolę załagodzienia sporu - mówi Jakub Grzegorczyk, pracownik lokalu, jeden ze strajkujących.