Jak podają analitycy z Instytutu Zachodniego, w ciągu ostatniej dekady do Niemiec wyjechało 8 mln Polaków. Wśród tej grupy jest także 35-letnia Agnieszka, która już po raz trzeci będzie spędzała Święta w Bonn. Jako pierwszy, na stypendium naukowe Uniwersytetu Fryderyka Wilhelma, przyjechał tam jej mąż, Adam. Po dwóch semestrach zaproponowano mu posadę adiunkta. Wtedy Agnieszka postawiła wszystko na jedną kartę i przeprowadziła się do Bonn.
Zasiłek opiekuńczy będzie wydłużony. Zobacz, do kiedy otrzymasz pieniądze
— Decyzja o wyprowadzce z Polski nie była podyktowana kwestiami finansowymi. W Warszawie zarabialiśmy odpowiednio dobrze, aby pozwolić sobie na wygodne życie. Nie mieliśmy jeszcze dzieci, Jaś urodził się rok po przeprowadzce do Niemiec. Przed wyjazdem nie zadawałam sobie pytań o wychowanie dziecka za granicą, podtrzymywanie więzi z Polską czy naukę języka. Ale gdy zostałam mamą, zdałam sobie sprawę, że w domu chcę łączyć oba światy. Największe wyzwania? Brak odpowiednich materiałów umożliwiających realizację tego celu — opowiada Agnieszka. Zdaniem Agnieszki materiały polonijne nie nadążają za trendami, a programy telewizyjne są dla małego dziecka po prostu zbyt nudne. Dwuletni synek pani Agnieszki uczęszcza do Krippe, czyli niemieckiego żłobka.
— Uznaliśmy, że tak najszybciej nauczy się niemieckiego. Czerwona lampka zapaliła się dopiero w momencie, gdy synek zaczął mówić wyłącznie po niemiecku. Bardzo chciałam, aby polski był jego pierwszym językiem. Na nasze szczęście, placówka zatrudniła Polkę, nauczycielkę wspomagającą. Na zajęciach korzystała ona z dwujęzycznych książeczek o kulturze, historii i języku polskim. Raz w tygodniu, cała grupa mogła uczyć się o Wawelu, Syrence Warszawskiej, a na klasowej Wigilii pojawią się nawet pierogi.
Teraz rodzina przygotowuje się do wspólnej Wigilii. Zamiast dodatkowego nakrycia planuje rozstawić 3 komputery - przez obostrzenia te Święta spędzą z bliskimi głównie za pośrednictwem Skype’a.
Radość z polskich kolęd
Office for National Statistics - brytyjski Urząd Statystyczny - szacuje, że na Wyspach mieszka około 1,021 mln osób pochodzenia polskiego. Paweł przyjechał do Cardiff w 2009 roku, aby zawodowo związać się z jedną z lokalnych firm transportowych. Dokładnie 2 lata później poznał Albę, która rok wcześniej przyjechała do Wielkiej Brytanii z Meksyku.
— Poznaliśmy się przez znajomych. Po pół roku znajomości zamieszkaliśmy razem. Wszystko działo się bardzo szybko. Po roku dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami. Zawsze chciałem być ojcem, ale nie wiedziałem, jak wychowywać dziecko w dwu-, a nawet trójjęzycznym domu. W dodatku po pierwszym USG, okazało się, że w domu pojawią się bliźniaczki! Nocami wertowałem blogi parentingowe. Zaopatrzyliśmy się w zabawki edukacyjne po hiszpańsku i książeczki w języku polskim — relacjonuje Adam. Bliźniaczki, Maja i Marysia, mają teraz 8 lat i płynnie mówią w trzech językach. Hiszpańskiego nauczyły się dzięki mamie i pieskowi Santiago, który cyklicznie wyśpiewywał nazwy kolorów, a angielskiego za pośrednictwem koleżanek z preschool i angielskiej telewizji. Jak przyznaje 33-letni Adam, z polskim było nieco trudniej. — Dłuższą chwilę szukałem odpowiednich materiałów, które w prosty sposób tłumaczyłyby zwyczaje rówieśników i rówieśniczek z Polski. Pomocny był oczywiście Internet, chociaż ostatnio znajomi mieszkający w Londynie zaczęli korzystać z ciekawych materiałów edukacyjnych. Polecili mi, wydawane w Szwajcarii książeczki CUKIBO. Uwzględniają one kontekst kulturowy rodziny, która je zmawia. Można zamówić je w języku polskim, angielskim, hiszpańskim i wielu innych – opowiada młody tata.
2 lata temu rodzina spędziła Wigilię w meksykańskiej Tijuanie, a w tym roku udała się na gdański Wrzeszcz. I choć po powrocie czeka ich 14-dniowa kwarantanna, dumny tata cieszy się, że dziewczynki śpiewają kolędy po polsku.
Wigilia hindusko-polska
Statystyki amerykańskiego Census Bureau mówią o przynajmniej 10 mln mieszkańców pochodzenia polskiego. Duża część Polonii na co dzień kultywuje tradycje znad Wisły. Agata, młoda mama, długo nie zaliczała się do tej grupy. Po rozwodzie zdecydowała się na wychowanie 3-letniego Stasia w duchu nowojorskim. Chłopiec nie uczęszczał na zajęcia w polskiej szkole, a Święta spędzał w gronie anglojęzycznych przyjaciół mamy. — Przyjechałam do Nowego Jorku zaraz po maturze. Skończyłam tutaj studia, pracowałam w korporacji na Manhattanie, jednak przed Bożym Narodzeniem rokrocznie wsiadałam w samolot i lądowałam na Okęciu. Gdy poznałam Roberta, długo mieszkaliśmy na Greenpoincie, zewsząd otoczeni polską kulturą. Gdy urodził się Staś, nasz związek zaczął się sypać. Po rozstaniu nie pielęgnowałam naszej polskości — wspomina Agata. Agata coraz rzadziej jeździła do Polski, a u Stasia prym zaczął wieść język angielski. Po 3 latach od rozwodu, w ich życiu pojawił się Acharya. Nauczyciel fizyki urodził się w Nowym Jorku, jednak jego rodzice pochodzą z Delhi.
Brak kwarantanny po szczepieniu na Covid-19. Co jeszcze zyskasz dzięki szczepionce?
— To Acharya namówił mnie do kultywowania polskości w naszym domu. Wahałam się, ale widziałam, że pokochał Stasia. Zgodziłam się. W domu mój partner czytał książeczki o Polsce w języku angielskim i namawiał Stasia, aby uczył go wymawiania nazw miast. Po roku to on zaproponował, abyśmy Święta spędzili w Pruszkowie. Moi rodzice byli bardzo wdzięczni za to, że ponownie zaszczepił we mnie chęć kultywowania naszych tradycji. W tym roku plany pokrzyżował nam COVID, ale na stole obok indyjskiego ryżu jadoh snam, pojawi się również polski barszcz — wyznaje 37-latka. Wspomnienie śnieżnej Wigilii
Na kontynencie australijskim mieszka ponad 52,2 tys. osób pochodzenia polskiego (wg Biuletynu Migracyjnego). Przeważająca część, bo aż 70 proc. diaspory, posługuje się językiem polskim. Wśród badanych jest m.in. rodzina Bartka i Julii. On - przedsiębiorca, ona - nauczycielka. Julia poznała męża w Polsce. Bartek, choć w wieku 10 lat wyprowadził się wraz z rodzicami do Adelajdy, po studiach przyjechał do Polski. Chciał wrócić wspomnieniami do rodzinnego Legionowa. Nad Wisłą założył rodzinę. — Z żoną mieszkaliśmy w Polsce 12 lat. W międzyczasie pojawiła się nasza córka - Magda, a 3 lata przed powrotem do Australii, nasz syn Michał. Julia zawsze chciała żyć za granicą. Ze względu na moich rodziców, którzy zostali w Australii, zaproponowałem więc przeprowadzkę. Dzieciaki szybko nauczyły się języka, z dziadkami rozmawiają po angielsku, do Polski przyjeżdżamy bardzo rzadko - odległość robi swoje — opowiada Bartek. Nie planują wrócić do Polski. 18-latka lubi polską Wigilię i śnieg, jednak swoją przyszłość wiąże z Australią. Jej brat rozważa jednak studia na University of Technology w Sydney lub na… Politechnice Warszawskiej.
Tegoroczne Święta pod znakiem COVID-u z pewnością będą wyjątkowe. Ograniczenia w przemieszczaniu się odczuli przede wszystkim Polacy mieszkający za granicą i ich rodziny w kraju. Część z nich w te Święta nie zobaczy polskiego śniegu, lecz w trakcie Wigilii ich serca i myśli będą nad Wisłą.
Źródło: CUKIBO